Artykuły

Kobieta normalna

Trawestując mistrza - "sama, na wielkiej, pustej scenie". Za scenografię starczają "tapety" z powiększonym maszynopisem pamiętnika, mikrofon i wielki ekran, na którym widzimy twarz bohaterki, rejestrowaną przez, umieszczoną na brzegu sceny, kamerę. Za kulisami usadowił się zespół muzyczny, który akompaniuje Krystynie Jandzie w czasie, gdy wykonuje ona, wtopione w tekst, piosenki francuskie, w polskim przekładzie Wojciecha Młynarskiego i Jeremiego Przybory.

"Kobieta zawiedziona", według tekstu Simone de {#au#1396}Beauvoir{/#}, to spektakl stworzony dla znakomitej aktorki. W podwójnym sensie - powstał z myślą o tej właśnie wykonawczyni i przylega idealnie do jej aktorstwa. Krystyna Janda czuje się znakomicie w takiej materii teatralnej; była już przecież zbudowana na podobnej zasadzie "Biała bluzka" i była "{#re#5854}Shirley Valentine{/#}", przedstawienia, które łączy się z nazwiskiem Krystyny Jandy jednym tchem. Janda umie samodzielnie skupiać uwagę publiczności przez ponad dwie godziny przede wszystkim naturalnością. To oczywiście warsztat, ale dawkowany dyskretnie, niby przypadkiem, zawsze z wyczuciem nastroju widowni. Aktorka stosuje metodę, która sprawdza się tylko w przypadku bardzo silnych osobowości - to jest to jej charakterystyczne "zacinanie się", przerywanie zdania w połowie, zawieszanie głosu przed pointą. Ona nawet myli się czasem na serio, ale tak, że potęguje to wrażenie zwykłej z nami rozmowy.

Suflerka Krystyny Jandy opowiadała kiedyś, że praca z gwiazdą daje jej maksimum satysfakcji, ale i przyprawia niemal o zawał serca, Janda bowiem, gdy się znudzi jakimś tekstem, to go sobie na scenie przestawia, improwizuje, dopowiada, etc. Taki manewr możliwy jest oczywiście tylko w przypadku, gdy aktorka pracuje bez partnera i bierze za wszystko odpowiedzialność. Ma niebywałą intuicję; nigdy się nie zapłacze, a rzeczonym, osobistym, stosunkiem do mówionych kwestii, podbija widza w dwójnasób,

Tym razem również, bo tak naprawdę "Kobieta zawiedziona" nie jest tekstem najlepszym, a każdym razie nie jest tekstem szczególnie odkrywczym czy bulwersującym. Ot, krótka historia odkrytej zdrady i cierpienia, wywołanego odejściem mężczyzny, któremu podporządkowało się bez reszty własne życie. Na dobrą sprawę opowiadanie Simone de Beauvoir jest nawet banalne, choć Magda Umer - adaptatorka i reżyser przedstawienia, zrealizowanego w warszawskim Teatrze Powszechnym - ulepiła je wcale zgrabnie. Jeśli jednak ktoś rzeczywiście pomógł tekstowi, to właśnie Krystyna Janda, która ten wielki monolog uszlachetniła prawdopodobieństwem i wielką gamą emocji. W filmowym sposobie rejestracji, za pośrednictwem wspomnianego ekranu, śledzić możemy każdy niuans uśmiechu i rozpaczy, dzięki czemu sceniczna Monika jest kobietą normalną, być może jedną z tych, które zasiadły na widowni Teatru Rozrywki. To jest kreacja wywiedziona z codzienności i ze znajomości kobiecej psychiki.

To prawda, że ktoś, kto zna poprzednie wcielenia aktorki, nie znalazł w tym spektaklu niczego zaskakującego. "Kobieta zawiedziona" jest przedstawieniem dokładnie takim, jakiego po Jandzie wszyscy się spodziewali. Z drugiej jednak strony, stanąć na wysokości zadania i przez tyle lat móc sprostać oczekiwaniom widowni to nie jest chyba mało?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji