Artykuły

Opowieść o zdradzie z piosenkami

"Kobieta zawiedziona'' - a cóż za nie trafiony tytuł! Dramat, który rozgrywa się na scenie, jakkolwiek nie należy do tych rzadkich, przecież nie zamyka się w kategoriach określeń tak mdłych jak "zawiedziony".

Simone {#au#1396}de Beauvoir{/#} zatytułowała swoją sztukę (swój pamiętnik?) "La femme rompue", co trafniej tłumaczyłoby się jako "Kobieta załamana" albo nawet "rozdarta".

Banał. On po kilkunastu latach szczęśliwego małżeństwa otrzepuje łupież z klap garnituru, wciąga brzuch i stroszy pióra, odchodząc do innej. Ona, jak zwykle, dowiaduje się ostatnia. Znacie to? Nic nowego! Odchowane dzieci, wymyte okna, lśniące podłogi, dostatek, nic tylko odcinać kupony, cieszyć się życiem, karierą męża. Tymczasem on ma romans z tą, o której jeszcze niedawno mówił "snobka". Przelotny, krótkotrwały, nic nie znaczący romans. Więc co? Przeczekać? Tylko przeczekać, na pewno mu się znudzi. Nie nudzi mu się. Ba, to trwa już 18 miesięcy. "Zrozum mnie, bądź cierpliwa" - mówi. Jest cierpliwa. Stara się nawet być konsekwentna w swojej wyrozumiałości. Również wtedy, gdy informuje o tym, że nie wróci na noc. Ale on nie rzuca tej snobki, natomiast od niej wymaga ciągłych deklaracji, spokoju, tolerancji, opanowania. Wspomnienia nie łączą, łóżko dzieli, wspólny jest jeszcze tylko adres.

Bohaterka Simone de Beauvoir przyjęła najbardziej dojmującą strategię przetrwania - tolerować, nie zauważać, wybaczać, udawać, że nie ma problemu. Wymagania stawiane jej właśnie powodują rozdarcie nie tyle w kategoriach wyborów, których musi dokonywać, ile w tej części osobowości, która jest rozpaczą i nadzieją. " Jak to było? Jak to było że łatwo nam tak było żyć Jak to było? Jak to było że tak nam z sobą mogło być?'' Bohaterka ponosi oczywiście klęskę. On ostatecznie odchodzi.

Na spektaklu, który obejrzeliśmy za sprawą Estrady Lubelskiej, Krystyna Janda śpiewa piosenki Aznavoura, Dassina, Brela, Adamo. Towarzyszy jej ośmioosobowy zespół muzyczny.

Sala wypełniona po brzegi. Oszczędna scenografia, na ekranie zbliżenie twarzy aktorki - śmieje się, płacze, oczekuje. Czasami spogląda na siebie "z boku", z dystansem, jeszcze stać ją na gorzki żart, ironię.

Na sali wzdychają kobiety potencjalnie zdradzane, przeżywające dojmujący ból opuszczenia i samotności razem z bohaterką. Klęska może stać się udziałem każdej z nich. Żadna nie widzi się w osobie "tej drugiej".

Można powiedzieć, iż postać Krystyny Jandy odsuwa się na plan drugi wobec wspaniałych piosenek, oczywiście takich z dramatycznym zakończeniem, i wobec tekstu, który w sposób literacki oddaje prozę życia. Można dalej powiedzieć, iż ta sztuka to samograj, który zawsze będzie miała pełną salę, gdyż samotność, zdrada i życiowe klęski towarzyszą nam na co dzień, a jeśli nie dziś, mogą być naszym udziałem jutro.

Krystyna Janda okazuje się bardzo liryczną piosenkarką i chciałoby się jej tylko związać przy tym ręce, gdyż jej szablonowe gesty bywają irytujące. W sumie spektakl o kobiecie zdradzonej cieszył się dużą popularnością i na pewno był jednym z bardziej udanych przedsięwzięć lubelskiej Estrady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji