Artykuły

Wyznania dramaturżnicy

Migrena pod hasłem "odetnijcie mi głowę" - pisze w swoim cotygodniowym felietonie specjalnie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk

Za oknem prószy wiosenny śnieg, zaschnięte badyle na moim balkonie przykryła śniegowa pierzynka. Kotka Luneczka martwi się: "Kiedy skończy się ta zima?"

Nie martw się, Luneczko. Nic nie trwa wiecznie, na szczęście. Kiedyś wyjrzy słoneczko, roztopi śniegową pierzynkę, a pani twoja zacznie pisać książki i kupi ci za nie ogródek, a nie tylko balkon z badylami. Tak będzie.

A na razie dla Bliźniąt dzień niepokojów i napięć. Wielka mi nowość. Pięć lat temu w wielkim niepokoju i napięciu pisałam sztukę "Psychoterapia dla psów i kobiet z przerwą na migrenę". Migrena kompletnie jako wątek wyleciała z ostatecznej wersji, więc ją również wywaliłam z tytułu. Została psychoterapia, psy i kobiety. Potem mijały kolejne lata, rodziły się małe kotki, elewacja zaczęła odpadać z balkonu, a ja zaczęłam kupować kremy, o których czytałam że: "już po 1 minucie rysy twarzy są ponownie napięte - po 12 godzinach efekt liftingu jest zachowany - po 4 tygodniach skóra wydaje się być bardziej odporna, jakby wyprasowana, a owal twarzy ponownie zdefiniowany", jednym słowem - czas nie stał w miejscu, lecz jedno pozostawało w mym życiu niezmienne: wywalona z tytułu migrena.

No, ale wracam do dramatopisarstwa. To będzie przestroga dla młodych dramatopisarek, obiecana garść doświadczeń zaczerpniętych z mojego życia. Więc pisałam Psychoterapię najpierw w wersji realistycznej, potem nierealistycznej, potem znów prosto i klarownie, by za chwilę zanegować prostotę na rzecz mroku, skłębienia i niejednoznaczności. Pisałam i pisałam, pisałam i pisałam. Aż napisałam. Była próba czytana w TR, radość i szczęście, rozmowa z publicznością, po której Agnieszka T. z TR powiedziała, że nie będziemy już więcej robić rozmów z publicznością, no i dobrze. Może kiedyś, myślę sobie, jeszcze wysłucham tych pracowicie szlifowanych dialogów, ach, jak będzie miło. Hokus-pokus, mówisz-masz, uważaj młoda dramaturżko, jak to marzenia się spełniają. Minęło pięć lat jak jeden dzień, leci sztuka owa w radio. A ja? Migrena. I to jaka. Migrena pod hasłem "odetnijcie mi głowę". Na skroniach zimny okład, lodowaty. Tekst jakiś śmieszny z radia się dobywa, eter go rozprzestrzenia, a ja łzami zalana. Boli. Chcę dzwonić do doktora Ptasińskiego z prośbą, żeby przyjechał i mnie uśpił. Ale nie dzwonię, bo wiem, że drań nie przyjedzie i nie uśpi. Że będzie wolał mnie przy życiu zachować, żeby potem ze mną wino pić i snuć dywagacje, czy Bóg jest, czy też go nie ma. Napiszę sztukę o eutanazji, myślę sobie, i ciebie w niej, doktorku, umieszczę - tak sobie obiecuję.

Ale wcale mi nie do śmiechu. Jak bym tak miała żyć w codzienności z tym bólem, to co wtedy? Nie śmieszne. To jak o tym sztuki pisać? Jest na to pomysł? Nawet już w gazecie wyczytałam historię o niesamowicie witalnej staruszeczce, która przed obrońcami życia we wszelakiej postaci uciekła, bo wymyśliła sobie, że ją Dignitas na tamten świat wyekspediuje. Ale się o tym dowiedzieli sąsiedzi, różni mili i sympatyczni Francuzi (bo to w Paryżu było) i pobiegli do niej, i powiedzieli: pani na pewno jest samotną, nieszczęśliwą staruszką, my pani tę samotność osłodzimy, będziemy z panią rozmawiać i towarzystwa dotrzymywać, ale prosimy przegnać precz tych podleców z Dignitasu. A staruszka na to, że nie chce ona rozmawiać, za towarzystwo dziękuje, ona chce na tamten świat. No to oni, że jej nie pozwolą. No to ona w nogi, podstępnie uciekła przed nimi własnym samochodem, przedarła się do Szwajcarii, a stamtąd już do nieba lub gdzie indziej, o czym można dyskutować przy winie.

Tak to jest z tymi marzeniami: jak człowiek się naprawdę uprze, to się spełniają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji