Artykuły

Jakim jesteś detektywem?

"Tajemniczy Mr Love" w reż. Henryka Rozena w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Rozrywka na poziomie, nie zawstydzająca sitcomowym banałem, zwykle omija Trójmiasto szerokim łukiem. Nie tym razem. Najnowsza premiera Teatru Muzycznego wykracza poza schemat grywanych u nas komedii.

Henryk Rozen to w Gdyni i Teatrze Muzycznym postać doskonale znana. Reżyser związany przez wiele lat z Teatrem Muzycznym, jako kierownik artystyczny teatru, a potem dyrektor Studium Wokalno-Aktorskiego, wrócił na gdyńską scenę z ironiczną sztuką Brytyjki Karoline Leach.

"Tajemniczy Mr Love" to misternie przeprowadzona intryga, której ofiarami padają... widzowie. Niczym w rasowym kryminale reżyser za autorką sztuki zostawia ślady, że w tej historii coś jest nie w porządku. Dramat anonsowany jest jako "farsa kryminalna", ale w ciągu dwugodzinnego spektaklu śmiejemy się sporadycznie. W końcu zaczynamy się zastanawiać: gdzie w tym wszystkim jest kryminał?

W przedzielonym na dwie części przytulnym mieszczańskim saloniku Adelajda (Magdalena Smuk) opowiada o szyciu kapeluszy, George (Rafał Ostrowski) o swoim sposobie na życie, czyli oszustwach matrymonialnych. Ona siedzi przy stole lub przekłada kapelusze i marzy o innym życiu, on mizdrzy się do swojego odbicia w lustrze i planuje "polowanie" na kolejną ofiarę. W końcu się spotykają. Dotychczas wydzielona przestrzeń salonu staje się przestrzenią ich burzliwego romansu.

Sielską atmosferę komedii salonowej reżyser podtrzymuje nie tylko dzięki bardzo funkcjonalnej scenografii (Zbigniew Dalecki), ale przede wszystkim dzięki kokieteryjnym wobec publiczności aktorom. Starają się oni przypodobać widzom, co udaje się zwłaszcza uroczemu lowelasowi granemu przez Ostrowskiego. Z wdziękiem, w tonie bezwstydnego wyznania, pozyskuje on przychylność publiczności lepiej niż pokrywająca nerwowym chichotem niedostatki swojej roli Magdalena Smuk.

Przedstawienie przez długi czas wpisuje się kanon komedyjek rodem z warszawskiego Teatru Kwadrat, wypełniających snobistyczne aspiracje klasy średniej. Znajdziemy tu seans terapeutyczny, jaki funduje George Adelajdzie (slogany typu "każdy ma prawo do odrobiny szczęścia") oraz romantyczną miłość (taką, jaka wypełnia kanały telewizyjne między godz. 19 a 22). Pojawiają się problemy z przeszłością w przesadnie rozbudowanym wątku psychologicznym z ducha Freudowskich rozważań. Właśnie nadmiar i nienaturalne wyolbrzymienie tych wątków może stanowić dla nas kolejną wskazówkę, którą pewnie zignorujemy dając się (lub nie) porwać sentymentalnej opowieści.

Do momentu, gdy Adelajda oświadcza poślubionemu oszustowi, że przejrzała jego grę, historia "taka jak wszystkie" poraża tandetą. Potem nagle robi się niesztampowo. Zdajemy sobie sprawę, że ta niby farsa nie jest już nawet komedią, a tragikomedią. Dramatyczne wyznania przenoszą nas w zupełnie nowe rejony, do innego typu teatru. Zaczyna być ciekawie, a nagromadzone motywy pozwalają snuć rozmaite przypuszczenia co będzie dalej. Gdy myślimy, że już wiemy co nastąpi, czeka nas niespodzianka.

"Tajemniczy Mr Love" w reżyserii Henryka Rozena to błyskotliwa sztuka antymieszczańska. Wabi widza, mami go na rozmaite sposoby, proponuje wiele możliwych zakończeń, by w efekcie wszystkie zasugerowane propozycje wykpić. Niczym dobry kryminał trzyma w napięciu, balansując przy tym na granicy kiczu: co się wydarzy?, czy on ją porzuci?, czy ona go w sobie rozkocha?

Finał spektaklu jest tak dobry, że go nie opiszę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji