Artykuły

Inny Don Juan

Molier ma ostatnio szczęście w Warszawie. Po zaskakującej "Szkole żon" Jana Englerta w Narodowym, kolejny sukces: "Don Juan" Jarosława Kiliana w Polskim.

Inny to "Don Juan", niepodobny do tych, których widywaliśmy w Polsce ostatnio. Nie jest więc Don Juanem znużonym powodzeniem, podstarzałym Casanovą, którego przesyt męczy, a jedynie rutyna skłania do kolejnych podbojów czy też szyderstw z otoczenia. Niezwykle płodny okazał się pomysł Kilianów (bo udział scenografa, Adama Kiliana w nadaniu kształtu temu spektaklowi byłby trudny do przeceniania) przeniesienia czasu akcji na schyłek klasycyzmu, czas markiza de Sade'a, zbliżającej się rewolucji, wielkiego przesilenia. Dzięki tej perspektywie czasowej uwidoczniło się nie tylko libertyńskie prekursorstwo tekstu - to w końcu już wszyscy wiedzieliśmy - ale, co ważniejsze, sylwetki obu bohaterów, pana i jego sługi. Sługa, przedstawiciel publiczności, tchórzliwy potakiwacz, ale zarazem skryty wielbiciel i zawołany przeciwnik swego pana, ofiara stereotypów, stająca przed trudnymi pytaniami to niemal uosobienie zrewoltowanego ludu przed przebudzeniem. W nim już narasta protest, jeszcze bezkierunkowy, gorzki, niełatwy do zdefiniowania.

Tak właśnie Sganarela prowadzi Krzysztof Kołbasiuk, świadomie nawiązujący do szkoły mistrzowskiej Tadeusza Łomnickiego. Jego sługa mieni się różnobarwnością, wiele w nim wcieleń i nastrojów, gotowości do przeistoczeń, plastyczności, ale i pospolitego lęku przed nowym. Zbuntowany konserwatysta? Strażnik tradycji gotów w jej imię burzyć wszystko? Rewolucjonista czy kontrrewolucjonista? Zdaje się, że wszystkie te potencje można u Kołbasiuka wyśledzić, ale co najważniejsze w jego interpretacji jest to postać do końca prawdziwa i na swój sposób wzruszająca.

Ale i Don Juan jest inny, jak już wspominałem. Przede wszystkim jest młody. Piotr Adamczyk gra bohatera jeszcze głodnego życia, z hedonistycznym rozmachem, pełnego chęci brania, radosnego libertyna, który chce się bawić, żyć pełną piersią. Z czasem dojrzewa i wtedy dopiero przywdziewa maskę hipokryty, widząc, że tylko w ten sposób bezpiecznie może czynić zadość swym kaprysom. Odważny, czasem szlachetny, spontaniczny i... wyrachowany, wyćwiczony do mistrzostwa w sztuce flirtu, uwodzenia i manipulowania innymi. Nieustraszony, niemal jak eksperymentator, który bada z równym zainteresowaniem dusze ludzkie co zjawisko przyrodnicze. Nie przypadkiem Kilian rozpoczyna drugą część widowiska od pracowni Don Juana, który niczym Faust zgłębia tajniki natury. Tak właśnie jest: Don Juan obserwuje, jacy są ludzie, jak można nimi kierować. Cały świat to dla niego laboratorium. Pod koniec okazuje się, że i on jest jednym z osobników doświadczalnych, którym zajęła się siła wyższa. W tym przypadku jest to umierający na samouwielbienie klasycyzm, degenerująca się opera, fałsz naprzeciw fałszu.

Genialny był pomysł Kilianów, aby oprzeć inscenizację na nawiązaniu do wiedeńskiego grobowca Marii Krystyny projektu i dłuta Antonia Canovy. Na scenie grobowiec poniekąd "obrobiono", co więcej, figury przy grobowcu (oczywiście tu: Komandora) okazały się grupą zjaw, która w pewnym momencie ożywa - wszystko daje wspaniałe operowe efekty wiążąc klamrą dzieło Moliera i Mozarta. Adama Kilian nawiązał także do wnętrza Teatru Polskiego, do obramowania sceny, wykorzystując repliki scenicznych gzymsów jako podesty i główne elementy architektury. Daje to dodatkowy efekt dziania się w przestrzeni między światem dramatu i wnętrzem teatru. Zresztą pomysłów scenograficznych, doskonałych w swej prostocie i wymowie, jest w tym spektaklu więcej, a wszystkie one świadczą o niezwykłej młodości Adama Kiliana, odchodzącego przecież w tym przedstawieniu od swych charakterystycznych sposobów obrazowania, poniekąd pod prąd własnej stylistyce.

Do atutów przedstawienia należą także role poboczne, z temperamentem przygotowane, wśród których (nagłe zastępstwo) epizod Pana Niedzieli w wykonaniu Bogdana Baera wypada wyróżnić ze szczególną przyjemnością - zresztą publiczność pokwitowała jego udział w spektaklu brawami przy otwartej kurtynie.

Zapraszam Państwa na tego "Don Juana", który prowadzi do nieco innych skojarzeń i konkluzji, jakie przywykliśmy tej filozoficznej komedii przypisywać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji