Artykuły

Chłopiec do bicia

"Noc Helvera" - w reżyserii Zbigniewa Brzozy - doczekała się prapremiery na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie. Autor sztuki, ukrywający się pod pseudonimem Ingmar Villqist, urodził się w 1960 r. w Chorzowie. Z zawodu jest historykiem sztuki i wykładowcą akademickim; z zamiłowania - twórcą przedstawień, nagradzanych na ogólnopolskich przeglądach teatrów małych form i offu. Jest też założycielem autorskiego Teatru Kriket z Królewskiej Huty (dawna nazwa Chorzowa).

Debiutancki dramat w reżyserii autora miał już pokazy w Katowicach i (wersja warszawska) na scenie Teatru Studio. Barbara Sass wyreżyserowała "Noc Helvera" dla Teatru Telewizji. Odbyły się też trzy publiczne czytania sztuki, w tym: podczas Z?rcher Theater Spektakel. Jednym słowem - kariera.

"Noc Helvera" to niezwykle sugestywny, kameralny dramat, o mocno zagęszczonym, by nie rzec: uproszczonym rysunku psychologicznym dwóch postaci. Karla wychowuje dorastającego Helvera. Chłopak, wyraźnie opóźniony w rozwoju, odnalazł możliwość własnej ekspresji w paramilitarnym związku o skrajnie rasistowskich założeniach. Nietrudno się domyślić, że fascynacja Helvera kultem siły, manifestującym się m.in. pogromami sklepikarzy o obco brzmiących nazwiskach, których dla ułatwienia określa się "ścierwusami", szybko obróci się przeciw niemu.

Sztuka Villqista obnaża dobrze znany - nie tylko z historii, bo wciąż, niestety, aktualny - mechanizm funkcjonowania zbrojnych przybudówek skrajnie radykalnych ruchów politycznych. Nawet najbardziej "prawomyślny" z janczarów, może się zawsze okazać niedostatecznie "swój" i z agresora stać się ofiarą.

Kameralna sztuka na dużej scenie Powszechnego nie czuje się najlepiej. Zdecydowanie za dużo tu wolnej przestrzeni, w której ginie efekt osaczania bohaterów przez bieg wypadków. I jeden rozbijający szybę kamień niczego nie zmienia. Odgłosy spoza kulis, sugerujące kroki podkutych butów, włamywanie się bojówkarzy do okolicznych mieszkań, są tak słabo zaakcentowane, że niemal nierealne.

To są jednak, rzec można, detale wobec najważniejszego, dojmującego braku. Najsłabszą stroną inscenizacji jest powierzchowność relacji pomiędzy dwojgiem ludzi, zaszczutych przez niełatwą rzeczywistość. Zwłaszcza postać Karli wymagała wypełnienia większą prawdą psychologiczną. Kobieta ta przygarnęła porzuconego przez rodziców Helvera, by choć w części odkupić własny postępek - oddania niedorozwiniętej córeczki do zakładu specjalnego, gdzie dziecko wkrótce zmarło.

Krystyna Janda w roli Karli akcentowała udręczenie swej bohaterki. Jej ból odczytuje się więc głównie jako litość nad własną niedolą. Zabrakło tej odrobiny matczynego ciepła, które jej finałową determinację tłumaczyłoby raczej miłością, niż wyłącznie miłosierdziem. Niewłaściwe ustawienie roli Karli pozwoliło Sławomirowi Packowi wyjść ze swoim konsekwentnie granym Helverem na plan pierwszy. Nie w tym rzecz, niestety.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji