Artykuły

Pożarcie i już po... żarcie

"Pożarcie królewny Bluteki" w reż. Moniki Martini-Madej w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie recenzuje Urszula Giżyńska w Gazecie Częstochowskiej.

Jak w tradycyjnej bajce jest słodka (aż nadto) i piękna królewna (Paula Kwietniewska), dobra wróżka, wprawdzie nieco zapominalska, ale jakaż przy tym urocza (Teresa Dzielska), paź, kochający się skrycie w swojej królewnie (Antoni Rot) i naturalnie groźny smok Bonawentura, który chce pożreć dobrą królewnę - o czym konsekwentnie, co kilka minut, przypomina głębokim tembr głosu Marka Ślosarskiego.

Są wreszcie i dzielni śmiałkowie - Siwabroda, Billy Sprężyna i Mifuszura. We wszystkie trzy postaci wcielił się Michał Kula - dobrze, że się pojawił, bo ożywił tok spektaklu i wprowadził do niego sporą dawkę dobrego i autentycznego humoru. Niestety, zuchy nie stają na wysokości zadania, tracą Bojowego ducha i wolę walki na wieść, że mają zmierzyć się ze smokiem. To już nie pasuje do konwencji tradycyjnej bajki. Gdzie ci mężczyźni? - chciałoby się wykrzyczeć za Danutą Rinn. Nie ma, więc królewna odważnie rusza ku nieuchronnemu przeznaczeniu.

Bez obaw, wszystko kończy się szczęśliwie, jak w prawdziwej bajce. Smok nie pożarł królewny, okazał się sympatycznym zwierzakiem i już wkrótce można spodziewać się ślubu zakochanej pary. Ale... no właśnie. Spektakl "Pożarcie królewny Bluetki", niewinna wydawać by się mogło opowiastka, w swej wymowie zaskakuje. Bo cóż się nie dzieje w końcowych sekwencjach?

Słodka, dobrze wychowana królewna w obliczu zbliżającej śmierci zmienia się w złośliwe, niedobre dziewczynisko (w wykonaniu Pauli Kwietniewskiej, niestety, dość mało przekonująca jest ta metamorfoza). Nadeptuje na odcisk nieudolnemu śmiałkowi, obraża wróżkę, a paziowi... wyznaje miłość. Czy trzeba być niegrzecznym by mówić otwarcie o miłości? - spytał mnie mój syn po wyjściu z teatru. Analizując przesłanie przedstawienia, chyba tak. By realizować i urzeczywistniać swe pragnienia i marzenia nie można być zbyt układnym. Trzeba trochę potupać, pokrzyczeć, komuś dokuczyć, porozpychać się łokciami.

Dziś kindersztuba nie jest trendy - przeszkadza, utrudnia. Nie można też liczyć na innych, zwłaszcza na błędnych rycerzy, bo ci już dawno odeszli do lamusa.

Dziś trzeba być twardym, może nawet i bezwzględnym. Pewnie coś w tym jest, ale czy takie idee mają wynieść najmłodsi z przygotowanej dla nich inscenizacji? Tylko czy potrafią to zrozumieć? I co na to wychowawcy i pedagodzy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji