Artykuły

Widzieć do wewnątrz

Trzy osoby na długiej, białej, zaokrąglonej ławie, takiej, jakie spotyka się w szpitalu albo w podupadłych nadmorskich kurortach. Trzy osoby z irlandzkiej prowincji - z ukochanego przez Vriana Friela hrabstwa Donegal - w zbliżeniu. Molly Sweeney, ociemniała właścicielka bogatego i pogodnego wewnętrznego świata (próba operacyjnego odzyskania wzroku zrujnuje tę misterną konstrukcję wyobraźni). Jej mąż, który nigdy nie wyrośnie z krótkich spodenek. I lekarz, niegdysiejsza nadzieja światowej okulistyki, dziś prowincjonalny, zapijaczony łapiduch. Trzy po czechowowsku portretowane osoby: zdeheroizowane, pełne śmiesznostek i wad, samotne. Zamknięte w bezpiecznym kręgu dobrze znanych ścieżek, w gruncie rzeczy świadomie (niezależnie od medycznego stanu siatkówki) wybierające ślepotę. I mniej lub bardziej świadome tchórzostwa. Dorota Landowska srebrzyście pogodnym głosem opowiadająca o druzgocącej klęsce przejrzenia na oczy. Tomasz Sapryk powściągający aktorski temperament, szczerze zabawny w tysięcznych próbach ucieczek od rzeczywistości w rozczulające dziecinady. Krzysztof Stroiński z butelką w papierowej torbie, bełkotliwie zdający relację z wewnętrznej walki o nieprzyjmowanie klęski do wiadomości. Trzy przeplecione monologi w rozbłyskającym i przygasającym świetle, jakby nim reżyser Piotr Mikucki podkreślał poziom świadomości bohaterów. "Molly Sweeney" Friela w warszawskim Powszechnym - teatr nie porywający: statyczny, pozbawiony widowiskowych atrakcji, "słuchowiskowy". Ale mądry. Co dziś rzadko w cenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji