Artykuły

Życie: nigdy tam nie byłem

Zaczęło się od tego, że Teatr Nowy pojechał z "Piękną Lucyndą" do Londynu. Trochę dzięki tej podroży powstał spektakl, w którym mówi się o sensie istnienia. Premiera 14 września.

- W Londynie spotkałem się z Andrzejem Klimowskim, który jest grafikiem ilustrującym wszystkie wydawnictwa związane z Haroldem Pinterem- opowiada Eugeniusz Korin, dyrektor Nowego. Klimowski zabrał Korina na "Ziemię niczyją", w której Pinter grał główną rolę. Rozmawiali po spektaklu. - Czemu mnie tak mało grają w Polsce? - zapytał dramaturg. - Rzeczywiście, największy boom już się skończył - przyznał Korin. Spektakl "dość mu się podobał, zwłaszcza Pinter w pierwszej części". - To może pan weźmie tę sztukę do przeczytania - zaproponował autor.

Korin wziął sztukę. Bolesław Taborski przetłumaczył ją na polski. Dyrektor rozmawiał z młodym reżyserem Jackiem Orłowskim. A ten młody reżyser miał już za sobą "Tutam" Schaeffera, "Wyspy Galapagos" Kajzara, "Czarny piasek" Bobkowskiego, "Końcówkę" Becketta i obsypany był nagrodami, z nagrodą im. Bogdana Korzeniewskiego łącznie. A do tego - absolwent filozofii - zafascynowany był czasem, przemijaniem i chciało mu się zadawać na scenie pytania podstawowe.

Potem zaczęła się praca. Fundacja Teatru Nowego zebrała pieniądze. I za cztery dni zobaczymy premierowe przedstawienie.

Mówi Jacek Orłowski: Rytualnym zadaniem głównego bohatera jest uchwycenie sensu istnienia. Smaku istnienia. Myślę o Pinterze w kontekście Beckettowskiej "Końcówki". Główny bohater Becketta w finale patrzy przez okno i mówi: nigdy tam nie byłem. Podobna jest diagnoza Pintera - życie jest poza nami, nie uczestniczymy w nim, nie dotykamy rzeczywistości. - Takie stany można motywować psychologicznie, ale uważam, że mają one też charakter metafizyczny. Tak mroczna prawda może się wydawać nihilistyczna, ale - jak u Becketta - przeczuwam poza nią tajemnicę, której nazwać nie umiemy. Można pytać, czy to właściwy czas na zajmowanie się takimi pytaniami na scenie. Sądzę jednak, że jeśli obchodzą one aktorów i reżysera, to trzeba je stawiać. A mnie obchodzą.

Na scenie zobaczymy czterech panów: Witolda Dębickiego, Lecha Łotockiego (gościnnie), Mirosława Konarowskiego i Mariusza Sabiniewicza. Scenografię przygotował Paweł Dobrzycki. Muzyka: utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta i Tomasza Stańki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji