Taniec śmierci
W niedzielę o godz. 19.30 w Teatrze im. Słowackiego zespół Opery i Operetki w Krakowie zaprezentuje operę Krzysztofa Pendereckiego "Czarna maska". Krakowska premiera będzie piątą inscenizacją tego dzieła na świecie. Do tej pory w Polsce "Czarna maska" była już przedstawiana m.in. w Poznaniu i w Warszawie, ale obecnie tylko Kraków będzie ją miał w swoim repertuarze operowym.
- Premiera ta jest bardzo ważnym punktem festiwalu, gdyż "Czarna maska" jest utworem, z którym Krzysztof Penderecki jest bardzo związany. Spodziewamy się więc, że przedstawienie będzie wielkim wydarzeniem - powiedziała Elżbieta Penderecka, dyrektor artystyczny Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego. -Inscenizacji krakowskiej nie widziałem. Nie chcę jej oglądać przed premierą - podkreślił kompozytor.
"Czarna maska" to po "Diabłach z Loudun" i "Raju utraconym" trzecia w kolejności opera Krzysztofa Pendereckiego. Powstała ona na zamówienie Festiwalu w Salzburgu, gdzie 15 sierpnia 1986 roku odbyła się jej światowa prapremiera pod dyrekcją Woldemara Nelsona i w reżyserii Harry'ego Kupfera. Polską premierę, którą wystawiono w rok później w Poznaniu przygotowali Mieczysław Dondajewski i Ryszard Peryt.
Libretto opery oparte jest na jednoaktowej sztuce Gerharta Hauptmanna "Die Schwarze Maske" z 1928 roku. Sztukę można tak streścić: w roku 1662, w śląskim miasteczku, w domu burmistrza Schulera spotykają się na obiedzie zaproszeni goście. Konwencjonalne początkowo spotkanie przeobraża się w sytuację totalnego zagrożenia, zapowiadaną przez wiele dziwnych, irracjonalnych wydarzeń.
- Libretto tej opery jest szalenie pociągające. Autor stawia bohaterów w sytuacjach, w których muszą wybierać pomiędzy rozumem a emocją, spełnieniem namiętności a grzechem. Muzyka pomaga akcji, podpowiada rozwiązanie - powiedział Krzysztof Nazar, reżyser krakowskiej inscenizacji.
- "Czarna maska" z moich wszystkich oper jest najmniej operowa. To dramat psychologiczny w formie tańca śmierci. Choć akcja rozgrywa się w karnawale, wokół postaci opery ciągle krąży śmierć - przypomniał Krzysztof Penderecki.
Na scenie występuje kilkunastu solistów, którym towarzyszą trzy orkiestry. - To bardzo trudna partytura. Cała opera jest pewnego rodzaju wielkim crescendo. Zaczynamy cicho poprzez coraz głośniejsze dźwięki, a kończymy wielkim wybuchem - wyjaśniał wczoraj Kai Bumann, dyrektor artystyczny Opery i Operetki w Krakowie - dyrygent, który poprowadzi premierowe wykonanie opery. - To szalenie skomplikowana partytura. Chyba jest to najtrudniejszy mój utwór. Współczuję panu - powiedział do dyrygenta Krzysztof Penderecki.