Artykuły

"Operetka" w Lublinie

"Operetka" zrealizowana przez Józefa Grudę w lubelskim teatrze jest spektaklem niewątpliwie udanym. Przyznam, że byłem zaskoczony sprawnością całego zespołu, który stanął na wysokości zadania. Sądzą, że to, co u Gombrowicza jest ważne, zostało w tej inscenizacji wydobyte. Propozycja, bo chyba tak należy mówić o każdorazowej próbie odczytania tego dramatu, wydaje się ciekawa. Sama forma operetki, a takie skojarzenia narzucają się na pewno każdemu, zakłada farsowość, naiwność oraz "boski idiotyzm". Jednakże w tekście jest coś więcej niż "niebiańska skleroza", jest dramat i to dramat istotny. "Nagość", o którą upomina się Albertynka (świetna dzięki swej młodzieńczości), to nie tylko nagość cielesna, to także żądanie zdjęcia masek i ukazania prawdziwego oblicza. Pierwszy sygnał gry pozorów otrzymuje widz podczas rewii mody (np. u Gombrowicza sceny tej nie ma), którą na zamku Himalaj prezentuje Fior.

Wszystkie bowiem kostiumy czy stroje nie są pełne: suknie nie posiadają tylnych części, spodnie mają jedną nogawkę. Ale rewię skłonni jesteśmy zaliczyć jeszcze do fazy operetkowej. Prawdziwe oblicza postaci poznajemy dopiero w końcowej scenie aktu drugiego: hitlerowskie mundury, maski gazowe, kombinezon pilota samolotu naddźwiękowego (budzący także inne skojarzenia). To jest moda na przyszłość. Jednocześnie całość przypomina gabinet figur woskowych; zastygłe w swym ruchu postaci dzięki kostiumom wracają w przeszłość, podkreślają teraźniejszość i wybiegają w przyszłość. Hufnagiel, który zamierza doprowadzić do zmian na drodze przewrotu, ukazuje się tu jako terrorysta. Taki zabieg odczuwamy jako dointerpretowanie postaci, co w powiązaniu ze scenami przewrotu pogłębia sens owego dramatu, "którym nadziana jest pestka operetkowa". Trzeci akt to obraz destrukcji, który przy końcu płynnie przechodzi z powrotem w operetkę, w farsę. Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z farsą tylko?

W spektaklu lubelskim, dzięki zdecydowanemu zróżnicowaniu nastroju za pomocą światła, sceny niefarsowe zdają się być złym snem o zagładzie. Może tak będzie, może już było i wszystko ulegnie lub uległo przewartościowaniu? Jednak dzięki pewnym elementom muzycznym, scenograficznym i inscenizacyjnym, które pojawiają się w akcie trzecim, problem przewrotu dokonanego przez hrabiego Hufnagla, i "rzygającego" Profesora staje się przerażająco bliski i zrozumiały.

Przedstawienie zostało zrealizowane z rewiowym rozmachem, a więc jest balet, są schody i pióra - nieodłączny atrybut operetki, jest także i śpiew. Tu muszę podkreślić znakomitą muzykę Piotra Mossa utrzymaną w konwencji tandetnej farsy w akcie pierwszym, drugim i w zakończeniu trzeciego. Bo właśnie owa fasadowa farsowość w powiązaniu z aktem trzecim stanowi o wartości "Operetki".

Trzeba przyznać, że trudno dobrze zagrać tandetę, a Gombrowicz przecież zakłada tandetność, fasadowość scen operetkowych, wplatając w nieistotny dramat ("Ale... jak tu nadziać marionetkową pustkę operetkową istotnym dramatem?". Komentarz do "Operetki"). Ta dwoistość wymaga niezłego aktorstwa, które zespół pokazał.

Oczywiście wszystkie powyższe uwagi byłyby pozbawione sensu, gdyby nie znakomicie zagrane poszczególne role. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że "Operetka" jest sztuką zespołową i gdyby jedna, nawet mniejsza rola, została chybiona, chybiony byłby także i cały spektakl. Mówiąc o tej inscenizacji nie sposób pominąć poszczególnych wykonawców, chociaż gratulacje należą: się całemu zespołowi. Doskonałą parę stworzyli Nina Czerska i Ryszard Barycz, którzy znaleźli partnerów w osobach: Piotra Suchory (nawiasem mówiąc jedyny, który bez zmęczenia śpiewał), Zbigniewa Sztejmana i Henryka Sobiecharta. Szermierka słowna dwu ostatnich, u Gombrowicza nieco nużąca, stała się swoistego rodzaju majstersztykiem aktorskim. Osobno muszę powiedzieć o Romanie Kruczkowskim, którego ekspiacje "burżuja" przyjmowane były przez publiczność huraganowym śmiechem; a dlaczego? - możemy się jedynie domyślać. Równie znakomitą postać Proboszcza stworzył Krystyn Wójcik. Ale, jak się rzekło, poziom był wyrównany i chwaląc jednych siłą rzeczy krzywdzi się innych.

Należy się cieszyć, że "Operetka" jest już drugą w tym sezonie udaną premierą lubelskiego teatru, która powinna być zauważona przez krytykę ogólnopolską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji