Artykuły

Bydgoska krucjata antymusicalowa

W Bydgoszczy i okolicach trwa wielka mobilizacja w obronie Jezusa Chrystusa oraz fundamentów katolickiej wiary. Tym, co zagraża katolicyzmowi na Kujawach, jest spektakl teatralny "Superstar with Jesus Christ" - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Spektaklu na motywach słynnego musicalu "Jesus Christ Superstar" Tima Rice'a i Andrew Lloyda Webbera z 1971 roku nikt jeszcze co prawda nie widział - premiera ma się odbyć w kwietniu - ale wielu działaczy katolickich i duchownych już dziś wie, że to antychrześcijańskie przedsięwzięcie. W katolickiej prasie i w prawicowych portalach pisze się o nim nie inaczej jak "gorszący spektakl", a o jego realizatorach krótko - "bluźniercy". Członkowie stowarzyszenia Unum Principium z Łochowa wystosowali apel do mieszkańców Bydgoszczy, aby ci podjęli w tej sprawie Bydgoską Pokutną Krucjatę Różańcową. Jakby nie do końca wierząc w efekty nadprzyrodzonej interwencji, działacze w liście do władz samorządowych wszystkich szczebli donieśli, że spektakl może "wypełnić znamiona przestępstwa naruszenia naszych uczuć religijnych".

Pod koniec lutego bydgoski biskup Jan Tyrnawa wystosował list do wiernych na Wielki Post 2009 niemal w całości poświęcony spektaklowi, którego nie ma. Zwrócił się do "drogich braci i sióstr", aby w żadnej formie nie uczestniczyli w tym przedstawieniu, ponieważ może ono "szkodzić człowiekowi w jego sferze duchowej". Apel został odczytany we wszystkich kościołach diecezji. Także inne kościoły chrześcijańskie w sprawie spektaklu o Jezusie protestują jednym głosem, nazywając go trywialnym i gorszącym oraz prowadzącym do "lekceważenia chrześcijańskich przekonań".

Prezydent miasta Konstanty Dombrowicz (PO) w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną podkreślił, że wszelkie protesty i głosy wiernych będą brane pod uwagę. A bez zgody prezydenta spektakl się nie odbędzie, ma być bowiem wystawiony na bydgoskim rynku.

Jak to się stało, że musical Rice'a i Webera nazywany hipisowską Ewangelią, wystawiany od prawie 40 lat na całym świecie, dwukrotnie ekranizowany, grany od lat ośmiu w chorzowskim Teatrze Rozrywki, w Bydgoszczy stał się bluźnierstwem?

Biskup i autorzy protestów podkreślają, że nie mają nic do oryginalnej wersji musicalu, który owszem, przybliża postać Chrystusa i pomaga nawet w refleksji. Chodzi im o inscenizację, w której Chrystus ma być podobno gwiazdą wykreowaną przez telewizyjne programy typu reality show, a w kluczowej scenie publiczność ma zdecydować za pomocą SMS-ów, czy go ukrzyżować, czy puścić wolno.

Zwłaszcza pomysł głosowania oburza katolickich działaczy, bo to kwestionowanie boskości Jezusa, a poza tym decydowanie o życiu i śmierci to wyłączna kompetencja Pana Boga. "Każdy, kto zechce uczestniczyć w tym spektaklu, a zwłaszcza w głosowaniu (...) niech najpierw odpowie sobie na pytanie, jak będzie wyglądał jego pogrzeb" - napisał w liście do wiernych biskup Tyrnawa i trudno nie wyczuć w tych słowach ukrytej groźby.

Człowiek, który chce urządzić w Bydgoszczy sąd nad Panem Bogiem, ma 25 lat i nazywa się Jakub Jaworski. Nie ukrywa zdziwienia szumem wokół swojej osoby. - Idea zrodziła się w zeszłym roku, kiedy obejrzałem na DVD nową wersję musicalu "Jesus Christ Superstar". Z przyjaciółmi wpadliśmy na pomysł, aby wystawić spektakl w Bydgoszczy i osadzić go we współczesnych realiach. Stąd konwencja reality show i pomysł z SMS-owym sądem. Tak jak w oryginalnym spektaklu chcieliśmy pokazać Chrystusa jako zwykłego człowieka, który ma wątpliwości co do swego boskiego pochodzenia i misji. W naszym spektaklu staje się ofiarą mediów, które kreują go na gwiazdę, a jego śmierć zmieniają w widowisko.

Spektakl miał się odbyć na bydgoskim rynku w Wielką Środę. SMS-owe głosowanie miał ogłosić Judasz. Pierwszy gwóźdź w krzyż miał wbijać jeden z głosujących widzów, co miało znaczenie symboliczne - to my swoimi grzechami krzyżujemy Chrystusa.

Jaworski nie ma doświadczeń teatralnych, napisał natomiast kilka scenariuszy do offowych filmów i wyreżyserował kilka hiphopowych teledysków. Do produkcji musicalu zabrał się jednak profesjonalnie, razem z kolegą, historykiem z wykształcenia w kilka miesięcy zrobił tłumaczenie piosenek, znalazł specjalistów od emisji głosu, organizacji produkcji i PR. Kostiumy mieli uszyć znajomi po odzieżówce.

Kłopoty zaczęły się w dniu, kiedy do bydgoskiego empiku (gdzie pracują obaj twórcy) przyszli pierwsi kandydaci na casting. Razem z nimi pojawił się dziennikarz z Katolickiej Agencji Informacyjnej, który zapytał: co będzie, jeśli publiczność zdecyduje, żeby jednak nie krzyżować? Jaworski był zajęty castingiem, możliwe, że powiedział o jedno czy dwa zdania za dużo, ale było już za późno. W świat poszła wiadomość, że w Bydgoszczy będą drugi raz sądzić Jezusa.

- Myśleliśmy, że zamieszanie minie po kilku tygodniach, ale z każdym dniem protestów przybywało - mówi Jaworski.

Mieli próbować w prywatnej Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy. Zgodził się na to jej kanclerz Krzysztof Sikora, działacz PO i przewodniczący sejmiku wojewódzkiego. - Młodzi ludzie powinni mieć możliwość skonfrontowania swoich poglądów w akademickim kręgu - powiedział lokalnej prasie, zastrzegając, że ma zastrzeżenia do formy przedstawienia. Zmienił zdanie, kiedy list otwarty przeciw udzielaniu schronienia bluźniercom wystosowało do niego lokalne stowarzyszenie Unum Principium.

"Wsparcie dla antychrześcijańskiego przedsięwzięcia nie pozostanie bez wpływu na wizerunek Wyższej Szkoły Gospodarki i wywoła dyskusję wśród dużej części jej kadry naukowej, studentów oraz przyszłorocznych maturzystów i ich rodzin" - napisali działacze, niedwuznacznie sugerując problemy z przyszłym naborem do uczelni. Kanclerz zrozumiał i odpisał, że żadnych prób nie było i nie będzie.

Podobne listy wysłano do empiku, który głosem swojego rzecznika odciął się od spektaklu. Grupa mogła próbować tylko w prywatnych mieszkaniach.

Zdesperowany Jaworski sam wysłał scenariusz do prokuratury rejonowej z prośbą o sprawdzenie, czy "Superstar with Jesus Christ" wypełnia znamiona przestępstwa, a jeśli tak, to w których fragmentach. Prokuratura zachowała dyplomatyczne milczenie.

Nie pomogła także próba autocenzury - zamiast publiczności w głosowaniu mieli brać udział aktorzy i podstawieni widzowie. Chodziło o to, aby wyrok był zgodny z historyczną prawdą i Ewangelią (pierwotnie spektakl miał się skończyć ukrzyżowaniem bez względu na wynik głosowania). Ale i takie rozwiązanie nie zadowoliło protestujących.

Jaworski nie może zrozumieć tylko jednego: na lekcjach religii uczono go, że w Ewangelii jest mowa o Sądzie nad Jezusem. Pisze św. Mateusz: "Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik: Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił? Odpowiedzieli: Barabasza. Rzekł do nich Piłat: Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem? Zawołali wszyscy: Na krzyż z Nim! Namiestnik odpowiedział: Cóż właściwie złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Na krzyż z Nim!".

- Przecież dzisiaj tłumy głosują za pomocą SMS-ów albo internetu. Nasz spektakl miał być zgodny z Ewangelią, nie chodzi o zabawę - upiera się chłopak.

Twórcy musicalu nie poddają się. Wbrew doniesieniom nikt z obsady się nie wycofał, prace trwają, choć nie zdążą do kwietnia z powodu opóźnienia z rozpoczęciem prób. Są zdeterminowani, żeby wystawić spektakl w Bydgoszczy albo w innym mieście.

Nie poddaje się także towarzyszenie Unum Principium. W portalu Propolonia.pl (słowa klucze: Kościół, rodzina, wartości, Polacy, prawica, Maryja) ukazały się podziękowania dla wszystkich, którzy poparli protesty: "Za naszym pośrednictwem prezes stowarzyszenia zwraca się do wszystkich katolików o kontynuowanie modlitw różańcowych w intencji Bydgoszczy wolnej od bluźnierstw i za wszystkie dotychczasowe składa serdeczne Bóg zapłać".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji