Prawda ludzka i aktorska
Po raz drugi w ciągu krótkiego czasu spotykamy się w Warszawie ze spektaklem, o którym powiedzieć można: znakomite widowisko aktorskie. Teatr Współczesny, a teraz teatr Ateneum. Przyzwyczajeni do dominacji reżysera, wpatrzeni w jego przede wszystkim koncepcje i dzieło, wracamy tu i ówdzie do epoki gwiazd, usiłując zresztą z gwiazd tworzyć konstelacje. Kazimierzowi Dejmkowi udało się to w znacznym stopniu. Usunął się dyskretnie w cień, nie siląc się na żadne "odkrycia" i prowadząc sztukę Czechowa w dekoracjach skromnych zresztą nieźle odwołujących się do metafory coraz bardziej zacieśniających się horyzontów ludzi z "Wujaszka Wani"
Jest to - wiadomo - sztuka o rezygnacji, o pogodzeniu się z szarym losem i osobistymi wyrzeczeniami, klęskami. Sztuka o rezygnacji nie może być wesoła. Jest świadectwem odkrywczości teatralnej Czechowa, że tragiczny temat "Wujaszka Wani" potrafił podać w oprawie komediowej, że w postaciach tej sztuki tragizm współżyje najściślej z komizmem - jak bywa w życiu. Profesor Sieriebriakow to kabotyn, błazen, nicość naukowa, moralna i fizyczna - a jednocześnie to postać złowroga. Wujaszek Wania jest dobry, szlachetny, pracowity, a zarazem nieodparcie komiczny w swej niezaradności uczuciowej, w swoim safandulstwie w swoich urazach nawet. Helena Sieriebriakowa jest "kobietą niezrozumianą", "kobietą fatalną" a łatwo w niej dostrzec pustą, znudzoną kandydatkę na notorycznie niewierną żonę. W obecnym "Wujaszku Wani" w Ateneum góruje dramat podstarzałego Wani Wojnickiego albowiem Gustaw Holoubek jest wielkim solistą i rozrywa obręcze, nałożone Wani przez Czechowa.
Takiego Wojnickiego jeszcze nie widziałem. Poczciwy, zagoniony hreczkosiej, nieśmiały w miłości i w sytuacji tzw. wyrzucenia na bruk wybucha buntem. Śmiesznym, niezdarnym, hałaśliwym a nieszkodliwym jak strzał z pistoletu korkowego, i szybciutko stłumiony, wepchnięty z powrotem bez trudu w jarzmo codziennej orki dla egoistycznego powinowatego - taki jest Wania z inspiracji Czechowa. Ale nie Wania Gustawa Holoubka.
Artysta zbudował tę postać z cech mocnych z charakterystyki dosadnej czuwając by była tragedią a nie śmiechem. Wania Holoubka jest człowiekiem mądrym doskonale rozeznanym w sobie, nienawidzi matki w wymiarach postaci Zoli, wnikliwie analizuje i ocenia swą miłość do Heleny. Wybuch wściekłości na Sieriebriakowa i rewolwery na zamamach rozgrywa w szekspirowskiej choć mieszcza ńskiej skali. Stąd bardzo dyskretnie podane przyrównanie do Schopenhauera czy Dostojewskiego, stąd stonowanie sceny ze sztubackim wykradzeniem morfiny i prawie niesłyszalne, tyłem do widowni przekazywanie wujaszkowej dłubaniny przy biurku. Wierzymy w takiego Wojnickiego, bo Holoubek potrafi każdą swą koncepcję narzucić. Ale zdumiewa nas siła bufona Sieriebriakowa, że tak długo potrafił imponować takiemu wujaszkowi jakiego przedstawia Holoubek.
JAN ŚWIDERSKI jest znakomitym profesorem-emerytem, któremu pozostało terroryzowanie otoczenia rzekomymi chorobami i rzeczywistą starością, który drogo każe młodej żonie płacić za "rozkosze domowego ogniska". Jego końcowe wezwanie do czynu jest kulminacją ironii Czechowa w tym przedstawieniu.
Doktor Astrow to przykład inteligenckiej niemożności nie jedyny w twórczośi Czechowa. KRZYSZTOF CHAMIEC po czechowowsku pokazał pozytywne cechy Astrowa i ich granice. Wierzyło się w jego urok i w jego kieliszki wódki.
Popatrzmy na kobiety w tym oktecie kapitalnego aktorstwa. Helena ALEKSANDRY ŚLĄSKIEJ to kobieta która mogła rzeczywiście zburzyć spokój wsi, zaszczyconej jej gościną. Udaje jej się nawet wmówić w widzów głęboką uczuciowość Heleny i jej po mieszczańsku pojętą uczciwość. Spotęgowaniu dystansu może służyć i zbyt cichy chwilami głos?
Bardzo pięknie poprowadziła swą rolę ELŻBIETA KĘPIŃSKA. Miała zadanie raczej proste, nasyciła je pełnią uczuć. Wyznanie o brzydocie Sonji przekazała mistrzowsko.
Jest w "Wujaszku Wani" parę ról mniejszych. Ale HALINA KOSSOBUDZKA, HANNA SKARŻANKA i JAN MATYJASZKIEWICZ postarali się, aby i one były dobrze widoczne w przedstawieniu. Tyle jednak dodam, że wolę wyprostowaną postawę mamy Wojnickiej niż zgiętą wpół posturę niani Maryny: tak wiekowa ona znowu nie jest, pożyje jeszcze długo.
Subtelni i pospolici, przeciętni i osobliwi, zawsze tak humanistyczni i prawdziwi w swoich dramatach i komediach ludzie Czechowa należą do formacji społecznie wymarłej. Ich kłopoty nie są naszymi kłopotami, ich styl życia nie jest naszym stylem. Ze zgryzot, które są nam obce, nie sypiają po nocach, wałęsają się całymi dniami, narzekając na siebie i na swój los, ciągle dokądś odjeżdżają i wyjeżdżają gnani marzeniem o lepszym i bardziej sensownym życiu. Nie minęło dwadzieścia lat, gdy wszyscy znaleźli się za burtą. Tylko literatura, teatr przedłuża sztucznie ich żywot. A jednak nie są to ludzie "ze wszystkim umarli". Wśród przemian społecznych ostaje się bowiem prawda człowieka. A tę prawdę Czechow znał i umiał ją pokazać. To najważniejsze.