Artykuły

Prapremiera od kuchni

Jeszcze ostatnie przymiarki i przeróbki. Wiele pytań, bo linka wkręciła się w kółko, a skarpetki są zbyt grube. W niedzielę odbędzie się w Teatrze Wybrzeże polska prapremiera najnowszej sztuki Toma Stopparda "Wynalazek miłości".

Rozpoczyna się próba generalna. Kurtyna idzie w górę tak, jak pójdzie przed pierwszym spektaklem, a potem podczas każdego kolejnego. Aktorzy w strojach, światła, muzyka, nawet mgła nad Styksem, po 400 złotych za zadymienie. Tylko widownia świeci pustkami. Reżyser, scenograf, pani kostiumolog, "dyrekcja", krawcy, kilku aktorów. Gwarno za to za kulisami, tego jednak publiczność nigdy nie widzi, choć bez tych ludzi przedstawienie na pewno by się nie odbyło.

Z autorem na balkonie

Zanim aktorzy staną na scenie w kostiumach, a kurtyna pójdzie w górę, cała rzesza ludzi przez wiele miesięcy pracuje nad ostatecznym kształtem spektaklu. Przygotowania do wystawienia tzw. klasyki, spektaklu który od wielu, wielu lat jest wystawiany, a jego autor nie żyje, wyglądają zupełnie inaczej niż praca nad sztuką współczesną. Krzysztof Babicki, reżyser "Wynalazku miłości", mówi, że komfortową jednak należy nazwać sytuację, kiedy autor sztuki żyje. Na poparcie tezy o więzi, która wytwarza się między autorem a reżyserem, Krzysztof Babicki przywołuje opowieść sprzed czterech lat. Kiedy Teatr Wybrzeże wystawiał z wielkim powodzeniem sztukę Toma Stopparda "Arkadia" na premierę przybył sam autor. Zarzekał się, że nie chce oglądać całego przedstawienia, bo przecież je zna. Przestał jednak na balkonie cały spektakl.

- Do dzisiaj wymieniamy korespondencję i między innymi dzielimy się wspomnieniami co do tamtej inscenizacji - komentuje Babicki.

Dyktatura i partnerstwo

Oryginalny tekst "Wynalazku miłości" trafił do Gdańska pod koniec zeszłego roku. Kiedy Krzysztof Babicki zadecydował o realizacji rozpoczęła się "normalna" praca. Z dyrekcją teatru ustala się obsadę. Potem reżyser wybiera scenografa, kostiumologa i kompozytora.

Praca nad tekstem zaczyna się od trwających ok. dwóch tygodni prób czytanych, nazywanych w teatralnym żargonie "stolikiem". Na początku spotyka się przy "stoliku" cała obsada sztuki. Tam też jest czas na to, aby reżyser dzielił się swoimi uwagami na temat poszczególnych ról i obrazu całości. Potem sztukę dzieli się na sceny i rozpoczynają się spotkania reżysera z poszczególnymi wykonawcami. Na pytanie, czy liczy się z sugestiami aktorów, Babicki odpowiada, że jest po studiach w szkole krakowskiej, gdzie uczono szacunku do aktorów i partnerskiego ich traktowania.

- Nie ma nic gorszego jak reżyser, który wie wszystko - żartuje Babicki. -. Wówczas wie wszystko i nic poza tym. Myślę, że dużo z propozycji aktorskich zostaje.

Potem rozpoczynają się próby sytuacyjne. - Tylko 1/10 pracy aktora to nauczenie się tekstu na pamięć. Najważniejsze jest to, aby wiedział co gra i lubił to robić - mówi Dariusz Szymaniak, młody aktor odtwarzający w "Wynalazku miłości" jedną z głównych ról. - Każda nowa rola jest jak para nowych butów, w których trzeba chodzić, aby ułożyły się do nogi. Dlatego dużo się na ten temat myśli. Wiele czasu spędziłem w czytelni, aby jak najwięcej dowiedzieć się o ludziach, o których mówię na scenie.

W tym samym czasie trwają intensywne prace nad scenografią i kostiumami.

"Wynieść sztuka"

Dla Pawła Dobrzyckiego, autora scenografii do "Wynalazku miłości", najważniejszy - podczas wielokrotnej lektury sztuki - jest moment, kiedy zakłada się jakie wartości wnieść ma spektakl w odczucia widzów.

- Wtedy zaczyna się szukać form plastycznych, rzeczywistości, która na scenie ma zaistnieć i pomóc, aby tekst zabrzmiał najsilniej i najlepiej doszedł do widowni - komentuje Dobrzycki. - Cały czas dochodzi do wymiany wyobraźni między scenografem a reżyserem, kompozytorem i aktorami. Bo choć każdy z nas ma jakąś działkę, jest to dzieło zbiorowe.

Na podstawie projektu scenografii - rysunków zarówno artystycznych, jak i technicznych - budowane są w teatralnych pracowniach dekoracje. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. "Nie sztuka zrobić, wynieść sztuka" - głosi żartobliwe hasło w teatralnej malarni.

Krokodyl pod sukienką

W tym samym czasie powstają kostiumy - począwszy od czapek, a skończywszy na butach. Do pracowni trafiają projekty. Dla "Wynalazku miłości" wyszły spod ręki Ireny Biegańskiej. Na kartkach w kolorze sepii wprawną ręką skreślone postaci i dopięte skrawki materiałów, z których uszyta ma być marynarka, spodnie... Tam gdzie trzeba umieszcza się dodatkowe opisy, np. "dziadowsko" czy zdjęcia strojów z epoki. Nawet jeśli na scenie widzimy potem nieco znoszoną jesionkę pamiętajmy, że uszyto ją specjalnie dla tego spektaklu, a potem postarzono. Tylko buty, zdarza się, że grają w kilku spektaklach.

- Wszystkie stroje sceniczne szyjemy tak, jak normalne ubrania - opowiada Czesław Kacprzak, kierownik krawieckiej pracowni męskiej. I żartuje, że obok wszystkich sugestii pani kostiumolog muszą jeszcze dbać o to, aby każdy aktor czuł się w stroju dobrze.

- Niekiedy sztuka niesie możliwości wzbogacenia strojów o akcenty wymykające się tradycyjnemu obrazowi epoki - opowiada Irena Biegańska. - Projektowałam na przykład stroje do utworu pod tytułem "Krokodyl" i starałam się, aby każdy z aktorów miał w sobie coś krokodylego. Jedna z kobiet na przykład na piersiach obcisłej długiej sukni miała aplikacje imitujące jakby oczy krokodyla, spod sukni zaś wymykała się zielona materia tak spiczasta jak ogon krokodyla. Wyglądało jakby wskoczył jej pod suknię.

Subtelność uczuć

O "Wynalazku miłości" Babicki mówi, że jest sztuką trudniejszą dla aktorów i reżysera od "Arkadii", ale i dużo mądrzejszą.

- Czy widz będzie chciał słuchać rozmowy bohatera sztuki Alfreda Housmana z Oskarem Wildem, a jest to piętnastominutowa rozmowa dwóch mężczyzn - zastanawia się Babicki. - Jak ktoś nie chce tego słuchać, to niech nie słucha, ale z drugiej strony jest to zawsze ryzykowne.

O kłopotach widza z odbiorem tego utworu wspomina również Jerzy Limon, który dokonał przekładu na język polski, opowiada o żonglerce słownej, licznych przywołaniach tekstów antycznych, biblijnych i angielskich, które dla cudzoziemca mogą być trudno rozpoznawalne. Twórcy spektaklu zgodnie jednak twierdzą, że sztukę tę warto zobaczyć nie tylko z racji podejmowanych przez nią rozważań o literaturze i pojęciach filozoficznych, ale i akcji fabularnej przesyconej humorem.

Nade wszystko jednak "Wynalazek miłości" to tekst, który na wiele sposobów analizuje tak subtelną materię, jak "tytułowa" miłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji