Artykuły

Role wiele ratują

W programie nowej sztuki Neil Simona w teatrze "Kwadrat" przytoczono dwie aneg­doty, które mają ilustrować sy­stem pracy Simona. Wedle pierwszej, notuje on podczas spektaklu wybuchy śmiechu i "szmerki". Druga historyjka pokazuje Simona jako niestru­dzonego łowcę rysów obyczajo­wych. Myślę, że prawda wyglą­da inaczej. Niewiele mógłby zdziałać pisarz, który by się uczył techniki przez mechaniczne obserwowanie reakcji wi­dzów. Ani taki, który by czer­pał materiał komediowy z po­wiedzeń przypadkowo napotka­nych osób. Musi działać mocą swej wyobraźni. Albo - goto­wych wzorów.

Otóż Simon z takich wzorów korzysta. Są nimi pisarze eu­ropejscy sprzed kilkudziesięciu lat. Znajduje tam gotowe sy­tuacje, repliki, pomysły. W nie­wielkim stopniu je aktualizuje, dostosowując do dzisiejszych obyczajów. Na ogół pozostaje wierny modelom.

Trzeba przyznać, że zręcznie i dowcipnie buduje role. Wyka­zuje to spektakl "Kwadratu" zatytułowany "Bożyszcze ko­biet". Co najmniej dwie z po­staci kobiecych nasunęły oka­zję pięknej i efektownej pra­cy. Halina Kowalska (Bobbi Michele) jest ruchliwą i fine­zyjnie ujętą mitomanką. Praw­da o tej dziewczynie staje się, dzięki subtelnej i pomysłowej grze - bogata. Zapewne mamy do czynienia z jakąś współczes­ną odmianą naszej Maliczewskiej, pechową miłośniczką ak­torstwa (czy gwiazdorstwa), mo­że już o sobie wątpiącą, ale nigdy, nawet wobec samej sie­bie, nie przyznającą się do klę­ski, nie odróżniającą życia od teatru, wymyślającą fantastycz­ne przygody, w które rzekomo została wplątana.

Kontrast z nią daje Barbara Rylska, jako Jane Fisher. Rola ta została zbudowana przy po­mocy jednego tylko tonu: ża­lu do całego świata, spowodo­wanego zachowaniem się pew­nego mężczyzny. Wszystkie środki podporządkowane zostały rysunkowi postaci: począwszy od "młodzieżowego" kostiumu aż do gry z machinalnie otwie­raną torebką.

Najtrudniejsze zadanie otrzy­mała Joanna Jędryka (Ellen Navazio). Młoda i urocza kobie­ta ulega kaprysom przekory, zuchwalstwa, może i tęsknoty. Jędryka przyjęła zasadę sztucz­ności, kryjącej odrobinę zażeno­wania, gniewu i goryczy. Było w tym jednak za mało zuchwal­stwa i kobiecej odwagi, czy przekornej zabawy. Ciekawsze mi się wydało aktorstwo Jędryki w "Górnej Austrii".

Największy szkopuł, jaki na­suwa postać głównego bohate­ra to fakt, że musi on swą osobowością wiązać różne akty tej sztuki, stanowiące w grun­cie rzeczy - różnorodne, luźno powiązane, skecze. Bohater ten jest nieśmiały i pełen komplek­sów w akcie pierwszym, zagłu­szony i oszołomiony w drugim, gwałtowny i niemal brutalny - w trzecim. Otóż Edward Dziewoński pięknie i subtelnie, pomysłowo i dowcipnie rozgry­wa sytuacje, w jakich się jego bohater (Barney Kosman) zna­lazł w dwóch pierwszych ak­tach. W ostatnim przeszkadza mu nadmiar zbędnego czasem gestu, ton zbyt gwałtowny i ostry. Być może, dodatkowy kło­pot sprawia fakt, iż niezmier­nie trudno grać w sztuce przez samego siebie reżyserowanej. W każdym razie sukcesy aktorskie dwóch postaci kobiecych i włas­nej roli w aktach początkowych dobrze świadczą o Dziewońskim, jako reżyserze komediowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji