Artykuły

Cały Gorki

Ostatnią przedwakacyjną premierą teatralną w Warszawie - w sobotę, 9 lipca w Teatrze Ateneum - będzie spektakl "J. B. i inni", sceny dramatyczne według Maksyma Gorkiego, w inscenizacji i reżyserii Tadeusza Konwickiego. Jest to debiut teatralny znanego, wybitnego pisarza i filmowca, który podczas przerwy w próbach odpowiedział na pytania "Rzeczpospolitej".

- Zamiast "Jegora Bułyczowa i innych" wystawia pan spektakl "J. B. i inni". Będzie w nim więcej Gorkiego czy Konwickiego?

- Myślę, że to będzie cały Gorki. Sądzę, że autor zaakceptowałby ten spektakl, gdyby mógł się ocknąć i zjawić między nami. Niezależnie od jego ówczesnych intencji, naiwności i wiązania się z bolszewizmem, Gorki był rasowym pisarzem. Dramaturgiem, który miał upodobanie do przełomowych chwil naszej historii. Trwam w przekonaniu, że przeżywamy właśnie taką przełomową chwilę. Nie tylko w Rosji i w Polsce, ale na całym świecie. Moje delikatne zabiegi kosmetyczne w dramacie Gorkiego lokują się na linii ogólniejszego myślenia o literaturze.

- Przeniósł pan akcję w czasie...

- U nas narosła pewna tradycja wystawiania klasyki rosyjskiej z całym bogactwem jej folkloru i ludowości w języku. Wszyscy reżyserzy podlegają więc automatyzmom inscenizacyjnym. Wydawało mi się, że trzeba ten dramat przenieść we współczesność, bo dopiero teraz będą wychodziły pewne możliwości psychologiczne. Odszedłem od charakteru pamfletowego, jaki nosiła ta sztuka. Aktorzy zaczęli szukać uzasadnień psychologicznych w związku z tym, co się współcześnie dzieje. Może akcja dzieje się rok czy dwa temu, w momencie największych zamachów i przewrotów w Rosji, a może na chwilę przed następnymi burzami, które nad nią przejdą.

- Pana utwory były już ośmiokrotnie wystawiane w teatrach. Były to adaptacje prozy: "Sennika współczesnego", "Kroniki wypadków miłosnych", "Małej Apokalips/' i "Czytadła". Znany jest pan jako pisarz i filmowiec, lecz nie jako dramaturg. Może ta próba reżyserii teatralnej skłoni pana do napisania czegoś na scenę?

- Za późno zacząłem myśleć o teatrze jako autor, choć dramat interesował mnie od dawna. Gdyby mi przyszedł do głowy jakiś bardzo wyrazisty i dynamiczny pomysł, chwytający naszą współczesność za gardło, to może odważyłbym się taką sztukę napisać. Aczkolwiek dramat - obok poezji - jest jedną z najwyższych i najtrudniejszych form literackich.

- W głównej roli "Jegora Bułyczowa" obsadził pan Gustawa Holoubka. Podobno to on właśnie namówił pana na tę inscenizację.

- Wielokrotnie mnie namawiano, żebym coś wyreżyserował w teatrze. Jednak to, co mi proponowano, nie dawało aż takich możliwości spróbowania swych sił. O "Bułyczowie" myślałem od lat. Kiedyś zwierzyłem się Gustawowi Holoubkowi, że to jest sztuka bardzo współczesna: choroba, uzdrawiacze i szarlatani - to, co widzimy wszędzie dokoła. Chorobę można potraktować bardzo ogólnie, nie tylko jako chorobę fizjologiczną, ale jako dewiacje społeczne czy polityczne. Obok te masy znachorów, które usiłują poprawić świat... No, i Gustaw z dyrektorem Warmińskim jakoś mnie w to, na starość, wciągnęli.

"J. B. i inni", sceny dramatyczne według Maksyma Gorkiego. Inscenizacja i reżyseria - Tadeusz Konwicki. Scenografia - Marcin Stajewski, opracowanie muzyczne - Wojciech Borkowski. Występują Katarzyna Łochowska, Katarzyna Dorota Nowakowska, Dominika Ostałowska, Anna Seniuk, Grażyna Strachota, Krystyna Tkacz, Ewa Wiśniewska, Magdalena Zawadzka, Artur Barciś, Tadeusz Borowski, Grzegorz Damięcki, Tomasz Dedek, Gustaw Holoubek, Emilian Kamiński, Marian Kociniak, Jan Matyjaszkiewicz, Jan Prochyra, Andrzej Szczepkowski, (gościnnie), Henryk Talar, Wiktor Zborowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji