Powrót Hemara
MARIAN HEMAR. Któż z najstarszego pokolenia Polaków nie pamięta tego znanego w kraju w okresie międzywojennym poety i satyryka oraz autora wielu dowcipnych i popularnych piosenek. Hemar - satyryk, humorysta, tekściarz (jak się ostatnio mówi) - był zarazem lirykiem i autorem utworów dramatycznych. Napisał siedem sztuk teatralnych, nie licząc adaptacji. Ponadto cztery poważne jednoaktówki wierszem: o Kochanowskim, Krasickim, Fredrze i Norwidzie. Wydał dwadzieścia książek, w tym dwa tomy wierszy lirycznych. Do najgłośniejszych należą niewątpliwie: "Koń trojański", "Siedem lat chudych", "Im dalej w las" i "Awantury w rodzinie". Ale największy rozgłos przyniosły mu tysiące doskonałych tekstów piosenek, które do dzisiaj krążą po naszych estradach i w radiu.
W czasie wojny Hemar znalazł się początkowo w szeregach Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, gdzie między innymi napisał dwa doskonałe teksty pieśni żołnierskich: "Brygada Karpacka" oraz "Pamiętaj o tym wnuku, że dziadzio był w Tobruku". Pracował w czołówkach wojskowych, najpierw wspomnianej Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, a potem, II Korpusu Polskiego, dowodzonego przez generała Władysława Andersa. Po wojnie osiedlił się w Londynie, gdzie prowadził teatr i pisał. Zawsze i wszędzie podkreślał swoją polskość. Urodził się we Lwowie w 1901 roku, zmarł w lutym 1972. Został pochowany w Londynie.
Po wojnie był w kraju jakby zapomniany. Zapomniano o nim nawet w tak obszernym, encyklopedycznym wydawnictwie PWN-u z 1985 r., jakim jest dwutomowy przewodnik "Literatura Polska". A przecież - jak słusznie stwierdza Jacek Sieradzki - pisał dobrą poezję, może nieco nazbyt sentymentalną, jednak dobrą.
Sam Hemar twierdził, że największą wartością dobrego dowcipu jest jego niezależność od umysłu, w którym znienacka powstaje.
I oto po wielu latach zapomnienia Marian Hemar powrócił na warszawską scenę. Najpierw Teatr Kwadrat wystawił jego sztukę "Dwaj panowie B." Później w znakomitej reżyserii i jednocześnie przy czynnym udziale scenicznym Wojciecha Młynarskiego, Teatr Ateneum zaprezentował niezwykle interesujący spektakl słowno-muzyczny pod tytułem "Hemar - piosenki i wiersze". I okazuje się, że mimo swojej przymusowej wieloletniej nieobecności na scenach krajowych, Hemar jest tak popularny i lubiany, że trzeba mieć dużo szczęścia, aby zdobyć, i to stosunkowo drogi, bilet. Sala Atenum, na wszystkich spektaklach, jest zawsze, od kilku miesięcy, wypełniona do ostatniego miejsca, ba - dużo osób z braku innych możliwości ogląda i słucha stojąc.
Niewątpliwą przyczyną dużego zainteresowania spektaklem Hemara jest także doskonała reżyseria oraz wyśmienita obsada aktorska. Piosenki Hemara: "Ho, ho, ha, ha!", "Daruj mi noc" (w duecie z Jackiem Borkowskim), "Królewna Śnieżka" (z Wojciechem Młynarskim i "Słowikami" Ateneum) oraz "Maryla Wereszczakówna", to wielki sukces Doroty Nowakowskiej. "Nikt tylko ty", "Wspomnij mnie" i "Człowiek, którego kocham" to utwory w niepowtarzalnej, doskonałej interpretacji Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej. Niezwykle wzruszająco brzmi wiersz Hemara "Wielka obrona Warszawy" w interpretacji Aleksandry Śląskiej. Interesujący jest utwór "George Sand" z muzyką Fryderyka Chopina w wykonaniu Ewy Wiśniewskiej. Wprost bezkonkurencyjny jest Marian Opania w utworze "Ten wąsik" (parodiujący Hitlera, za co Niemcy poszukiwali Hemara po swoim wkroczeniu do Warszawy w 1939 r.). Piosenka żołnierska "Pamiętaj o tym wnuku, że dziadzio był w Tobruku" w wykonaniu "Słowików" Ateneum, czyli Jacka Borkowskiego, Mariana Kociniaka, Mariana Opani i Wiktora Zborowskiego, stanowi swoisty, artystyczny majstersztyk. I wreszcie doskonałe recytacje w wykonaniu Jerzego Kamasa dopełniają tej uczty duchowej. Zwłaszcza w jego wykonaniu niezwykle brzmi wiersz Hemara "Polska hagiografia":
"Świętości nie szargać!"
Za nic
Niech się zatrzyma zawziętość
(Sam to rozumiem) u granic,
Poza któremi: świętość.
Święte - niech świeci nienisko,
Nieblisko, szarganiem
nietknięte.
Cóż jednak robić, gdy w Polsce
Właściwie wszystko jest święte?
Napróżno my czarna, mafja,
W bezsilnej pienimy się złości,
Polska - to hagiografia.
Wielka inflacja świętości.
Wszystko jest święte, ujęte
W kulty i święte obrządki.
W urzędach, w okienkach, jak
w ramkach,
Nie ludzie - drewniane świątki
(...)
(Fragment z "Konia trojańskiego" w 1936 roku w Warszawie).
Wszyscy: reżyser, wykonawcy, a w tym i zespół instrumentalny pod kierownictwem Janusza Stokłosy, zasługują na piątkę z plusem za doskonałe przypomnienie Hemara. Jest to rzeczywiście uczta.