Artykuły

Na brak humoru - Hemar

"JEDNO co warto, to upić się warto" - mogli sobie zanucić na pociechę wszyscy, którzy w poniedziałkowy wie­czór odeszli z niczym od kasy Teatru "Wybrzeże". Niestety, bilety na "Hemara" rozeszły się szybko mimo niebagatelnej, ceny i ponurych sugestii niektórych, że teatr już dziś nikogo nie bchodzi.

Spektakl, którego premiera odbyła się w lutym 1987 a więc dość dawno, nadal cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Ciepły głos konferansjera bę­dącego zarazem reżyserem - Wojciecha Młynarskiego, wspomnienia i anegdotki o Hemarze przeniosły nas na kilka niezapomnianych chwil w klimat "Ziemiańskiej", ka­wiarnianych stolików, pierw­szych automobili, Tuwima i Słonimskiego, czasów, kiedy kultura była może mniej po­ważna, ale lepiej dofinanso­wana. Ewa Wiśniewska uświadomiła mi, że "Ja jestem taka mala...", Grażyna Strachota przywołała klimat pa­ryskich kabaretów, zaś Dorota Nowakowska i Jacek Borkowski przypomnieli nam jak bardzo wszyscy kochamy Królewnę Śnieżkę, o ileż wzruszeń przyprawia nas drżący głos Królewicza śpiewającego swej wybrance, że "Serce ma tylko jedno...". "Słowiki Ateneum" z kolei tj. Marian Kociniak, Wiktor Zborowski, Marian Opania figlowali po scenie jako krasnoludki, za­prezentowali nam pierwszą polską rumbę, wzruszali i roz śmieszali do łez. Ale Hemar to nie tylko lekkie kuplety i kpiarsko-kabaretowo-uliczno-salonowy ton "Qui pro quo", to także refleksja nad ojczyzną, często też kpiarska i pozbawiona patosu, ale jakże głęboka.

O czym świadczy powodze­nie spektaklu "Hemar"? Wy­daje się, że dowodzi ono iż ludzie potrzebują humoru, i to nie tyle śmiechu, co uśmiechu. Pamiętamy, jak swego czasu miała w naszym kra­ju miejsce eksplozja poczu­cia humoru, mnożyły się dowcipy, satyra ostrzyła żądło. Czasy i uwarunkowania sprzy jały zawoalowanym aluzjom, metaforom, subtelności skojarzeń. Potem śmiech stał się dozwolony i... kabarety nam spowszedniały, dosłowność położyła kres finezji. Surre­alizm życia codziennego, stara prawda, że życie kabaret przerosło odebrały nam chęć do śmiechu. Może lekarstwem na to może być właśnie dobry i w starym stylu kabaret. Warto zauważyć, jak dużym powodzeniem cieszyły się u nas już od pewnego czasu piosenki i ballady francuskie, nieś­miertelnych Brela i Brassensa w wersji oryginalnej i polskiej interpretacji, a Michał Bajor i zespół "Reprezentacyjny" robili furorę.

Czemu jednak szukać dale­ko i u obcych, skoro mamy swoje stare dobre tradycje kabaretowe - mamy Hemara. Może on okaże się lekarstwem na apatię i stres codziennoś­ci. Zaś zawiedzionych, którzy z niczym odeszli od kasy, mogę pocieszyć, że Wojciech Młynarski zobaczywszy ich rozczarowane miny zaczął zastanawiać się nad ponownym przyjazdem "Hemara" do Gdańska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji