Artykuły

Pan i cham

"Turoń" na Scenie Kameralnej jest groteskowym przejawem lęków dzisiejszej inteligencji, która nadal boi się chama.

Miał rację Antoni Słonimski, pisząc 60 lat temu, że "Turoń" Stefana Żeromskiego, dramat o rabacji chłopskiej 1846 roku, zawiera się cały w scenie rozmowy między Jakubem Szelą a Hubertem Olbromskim. Olbromski, syn bohatera "Popiołów" Rafała, jest emisariuszem Towarzystwa Demokratycznego z Paryża. W stroju Turonia (kolędnika przebranego za zwierzę z wielkim rogatym łbem) przenika do oblężonego przez chłopów dworu Krzysztofa Cedry. Z jednej strony - przywódca rebelii, chłop pańszczyźniany, który poczuł na plecach wiatr rewolucji i z poparciem Austriaków bierze odwet na panach za swoje krzywdy, z drugiej - idealista, który chce zjednoczyć chłopstwo i szlachtę pod jednym sztandarem - walki o wolność. Jak pisze Słonimski - to jeden z najmocniejszych konfliktów w naszej literaturze. Potem nie ma już sztuki, są jakieś miłosno-spiskowe perypetie spod znaku Zagłoby.

Ta rozmowa w przedstawieniu Waldemara Śmigasiewicza bardziej przypomina starcie studenta Bardosa z góralem Bryndasem z "Krakowiaków i Górali" niż tragiczny rozrachunek zbrodni i krzywd. Obaj - Hubert (Tomasz Budyta) i Szela (Jan Tesarz) - stoją na tle malowniczej grupy chłopów z piłą, kosą i siekierą, szlachta po bokach siedzi lub podpiera ściany. Wszyscy sprawiają wrażenie, że spór o naród polski w ogóle ich nie interesuje. Podczas monologu Szeli nawet sam Hubert patrzy obojętnym wzrokiem na widownię.

Powstaje pytanie, co można dzisiaj jeszcze zrobić z tym mocno stronniczym dramatem, napisanym w 1923 roku dla Reduty? Podobnie jak w "Przepióreczce" Żeromski jednoznacznie opowiada się w nim po stronie szlachty. Mówi się tu co prawda o chłopie, którego dziedzic zakuł w kajdany i wystawił na pośmiewisko, Cedro (Janusz Zakrzeński) woła do Szeli "Zdejm czapkę, chamie", ale krzywdy te są nieproporcjonalne do kary, która spada na szlachtę, mordowaną, gwałconą i paloną. W dodatku chłopscy oprawcy przeciwstawieni zostali patriotom, bohaterom "Popiołów", co sprawia, że spór jest jeszcze bardziej nierówny.

Przedstawienie w Kameralnym powstało pod hasłem ukazania ciemnych stron naszej historii. Ja jednak myślę, że jest ono przede wszystkim przejawem lęków dzisiejszej inteligencji, która nadal boi się chama, i to jest główna przyczyna wyciągania z archiwów dawno nie granego tekstu. Jest to lęk groteskowy, zwłaszcza że inteligencja już nie ta i cham przez te 150 lat zdążył się okrzesać.

Śmigasiewicz wcale nie zaciera, lecz podkreśla tendencję sztuki Żeromskiego, która szlachtę idealizuje, chłopstwo - demonizuje. Jan Tesarz gra Szelę jako nadętego watażkę, rozpierającego się na pańskich fotelach, nie krzywda ani chęć zemsty nim powoduje, ale żądza posiadania. Pod koniec sztuki dwór Cedrów cały jest zasłany słomą, która, jak się domyślam, symbolizuje chamstwo. Najdotkliwszą torturą dla córeczki dziedzica Weroniki (Katarzyna Tatarak) jest fakt, że przywalono ją snopkiem.

Natomiast szlachta w osobach Huberta i panicza Xawerego (Michał Maciejewski), a wcześniej starego Cedry i Rafała Olbromskiego (Mieczysław Kalenik), to bohaterowie inteligenckiej martyrologii, znoszący chamskie traktowanie z podniesioną głową. Kiedy Xawery wychodzi z loszku, aby dać głowę w zastępstwie Huberta, swoje "Je suis gentilhomme" (Jestem szlachcicem) wypowiada z dumą, zakładając nogę na nogę, którego to gestu chłopi powtórzyć nie mogą, choćby ze względu na długość sukmany. Oto różnica między panem a chamem.

Tej nie zamierzonej groteski jest w sztuce więcej, począwszy od kłapiącego paszczą Turonia, który ma jakoby być symbolem przezwyciężenia strachu, tymczasem budzi zdrowy śmiech, gdy pod jego płaszczem próbuje się niezdarnie ukryć Hubert z Weroniką, a suknia panienki mocno spod płaszcza wystaje. Tu oczywiście reżyser jest bez winy, nawet z odpowiednią długością szmaty ta scena pachniałaby farsą.

Sztukę kładzie naiwna konwencja gry, charaktery są papierowe i tylko Szela w wykonaniu Jana Tesarza ma w żyłach krew nie wodę. W ten sposób twórczość Żeromskiego oddala się od naszych czasów, zamiast odzyskać aktualność. Szkoda, bo wydawało się, że autor "Przedwiośnia" ma wiele do powiedzenia o dzisiejszych Polakach.

Teatr Polski, Scena Kameralna: Stefan Żeromski "Turoń", reż. Waldemar Śmigasiewicz, scenografia Maciej Preyer, muzyka Andrzej Zarycki, premiera 18 października. W czasie przedstawień w teatrze czynna jest wystawa obrazów Moniki Żeromskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji