Artykuły

Nic nie jest oczywiste

W Wielkiej Brytanii istnieje prawo precedensowe. Jeżeli jakieś prawo nie zostało odrzucone, to obowiązuje. Student Oxfordu oskarżył komisję egzaminacyjną, że zgodnie z nigdzie nie odwołanym przepisem XIII-wiecznym, nie otrzymał po zdanym egzaminie należnej mu kwarty piwa. Studentowi przyznano rację z tym, że wlepiono mu karę za przyjście na egzamin bez miecza, bo tego prawa też nigdy nie odwołano.

Oczywiście traktowano to z obu stron jako zabawę, co nie przeszkadza ukazaniu paradoksu, że niekiedy literalne traktowanie prawa prowadzić może do zaprzeczenia sprawiedliwości, a chęć zniszczenia wroga przywieść może do własnej zguby. Paradoks ten lepiej ukazuje komedia, i dlatego Szekspir napisał "Kupca weneckiego" w tej formie. Autorom genialnym trzeba ufać, nawet jeśli zmarli przed wiekami.

W 1594 r. stracono lekarza królowej Elżbiety, Rodrigo Lorenza. Stawiano mu zarzut, że na polecenie Filipa II chciał otruć Elżbietę. Lopez był Żydem portugalskim, ale praktykował religię chrześcijańską. W roku 1534 Henryk VIII zerwał z Rzymem i ogłosił się głową kościoła anglikańskiego. Klasztory likwidowano, a ich własność konfiskowano. Rzezie katolików angielskich, zwolenników papiestwa, trwały również za Elżbiety. Arcychrześcijański władca Hiszpanii Filip II mógł nasłać truciciela na królową Anglii. Nie jest to wcale nieprawdopodobne. W takiej aurze pisał Szekspir "Kupca weneckiego". Pisał też w jednym z sonetów: "Choć widzę w tobie wad wiele, zabij mnie w boju, lecz bądź przyjacielem". Do przyjaźni przywiązywał wagę ogromną.

"Kupiec wenecki" to komedia gorzka - nie ma w niej człowieka przyzwoitego. Nie ma w niej żadnej oczywistości uczuć ani jednoznaczności prawa. Ofiara jest taką sama kanalią jak prześladowcy, może jedynie przyjaźń jest coś warta. Może?

Reżyser "Kupca weneckiego", Waldemar Śmigasiewicz, postanowił wystawić tę sztukę w Ateneum jak tragedie, i to jest podstawowe nieporozumienie. Sztuka nie ma tempa, aktorzy wygłaszają tyrady bez należnej komedii lekkości, jedynymi pozytywnymi wyjątkami są role Emiliana Kamińskiego (Gratiano) i Krzysztofa Tyńca (Lancelot Gobbo) grane właśnie komediowo. Mimowolny efekt komiczny wprowadza pojawienie się Mariana Kociniaka jako doży weneckiego. Zgodnie z modą to, co Szekspir albo sugeruje w przyjaźni pomiędzy Antoniem (Jerzy Kamas) a Bassaniem (Krzysztof Kolberger) staje się w inscenizacji Śmigasiewicza oczywistym związkiem homoseksualnym. No ale taka teraz moda - prawdziwa przyjaźń męska może wystąpić tylko między homoseksualistami. I tak dobrze, że żaden z nich nie był chory na AIDS.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji