Artykuły

Wyciskanie wiśni

O "Wiśniowym sadzie" w reż. Andrzeja Bubienia w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Anita Chmara.

Ma toruński teatr wspaniałych aktorów, którzy potrafią zagrać nawet najsubtelniejsze emocje. I reżysera, który to połączy w całość. A jednak przy nowej wersji "Wiśniowego sadu" Czechowa jakby zabrakło pomysłu.

Teatr im. Wilama Horzycy zatrudnia doskonały zespół, który pozwala wystawić duże sztuki z wielką obsadą i właściwie na sto procent wiadomo, że kto przychodzi do teatru, by podziwiać grę, na pewno się nie zawiedzie. Tym razem toruńska scena przygotowała sztukę trudną, albowiem granie Czechowa w ogóle do łatwych nie należy. Co tu dużo mówić - akcji tu jak na lekarstwo. Wiadomo - istnieje groźba, że sad zostanie sprzedany, wszyscy się tego boją i w końcu sad zostaje sprzedany. Co zrobić, żeby z takiej sztuki wycisnąć to, co w niej najciekawsze? Czyli emocje, nastroje, te dziwne ścieżki, którymi podążają

ludzkie myśli? Bo chyba dziś właśnie to jest najciekawsze, a nie społeczne problemy ubożejącej szlachty, która nie jest zdolna do pracy. A jeśli emocje i uczucia są ważne, to czy można pozostawić je sobie samym, by hulały samotnie po scenie, odbijając się od niemal niezmiennej scenografii? Moim zdaniem nie, a tak właśnie stało się w Toruniu.

Reżyser skupił się głównie na tym, co dzieje się między postaciami, zapominając o reszcie. W efekcie mamy dwie ciekawe reżysersko sceny: przyjazd Lubow Raniewskiej i całej jej świty z zagranicy oraz scenę końcową. Obie są plastyczne, mocno przestrzenne, dynamiczne. Co prawda ta druga jakoś za bardzo przywodzi na myśl "Ryszarda III" - podest, siedzące postacie... No, i wymyślił to ten sam reżyser. Ale dobrze, że ta scena jest, bo stanowi ładną klamrę. Natomiast środek, to niestety czysty, wypreparowany Czechow, który równie dobrze mógłby być wyrecytowany przez tychże samych znakomitych aktorów. W pierwszym akcie nawet muzyka gdzieś się zagubiła.

Mam czasami wrażenie, że reżyserzy tak bardzo wierzą w miłość widzów do dobrego dramatu, że nie chcą zbytnio ingerować w odbiór dzieła własną inscenizacją. A to szkoda ogromna. Bo na przykład "Wujaszek Wania", także przecież Czechowa, i także przecież w reżyserii Andrzeja Bubienia był naprawdę fantastyczny.

Tak więc jest "Wiśniowy sad", tylko tych wiśni jakby mało...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji