Artykuły

Teatr czy teatrzyk

"Sztuka dla dziecka" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Bogdański w Nowych Wiadomościach Wałbrzyskich.

W ostatniej scenie najnowszego spektaklu duetu Paweł Demirski - Monika Strzępka jeden z aktorów rozgniatając sobie na głowie pomidora wykrzykuje "To moja wina!". Po wrażeniach, jakie dostarczyła nam "Sztuką dla dziecka", to raczej oni powinni znaleźć się pod gradem pomidorów. Bez wątpienia jednak utalentowani scenarzysta i reżyserka niestety wciąż nie mogą złamać złej passy. Nie tak dawno polegli przy okazji spektaklu - "Śmierć podatnika" zrealizowanego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Deski Teatru Jeleniogórskiego także nie okazały się szczęśliwe. Tym razem artyści wymyślili świat, w którym II Wojnę Światową wygrali naziści. Punktem wyjścia jest chłopiec, który nie zna swojej przeszłości i nic nie wie o otaczającej go rzeczywistości. Spotyka na swej drodze szereg dziwnych postaci, które chcą mu pomóc, tłumaczą, w jakim świecie się znalazł. Chłopcu, podobnie jak widzom, trudno jest jednak zrozumieć świat zbudowany przez Demirskiego i Strzępkę. Przez scenę przewijają się antybohaterowie z przeszłości jak Pan Starej Daty - Hitler czy reżyserka Leni Riefenstahl. Towarzyszą im inne indywidua jak Ukrainiec - przemytnik czy lodziarz. Każdy z nich ma niezbędnego patrona - ofiarę niemieckich morderców. Po to, by pamiętać o tragicznych wydarzeniach z okresu wojny i nigdy nie dopuścić do ich powtórzenia. Wszyscy oni bezlitośnie bombardują nas pokrętnymi myślami, które ciężko poskładać w logiczną całość. Taki chaos charakterystyczny dla dwójki autorów w przypadku "Sztuki dla dziecka" jest zbyt męczący. Zabrakło także tak wyczekiwanego humoru. Jedynie chwilami pojawiały się tylko strzępki dawnej zabawy jak np. w "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł". Z kolei niesmak budzi epatowanie obrzydliwością. Takie sytuacje sceniczne jak oddawanie moczu, wypluwanie jedzenia, przeklinanie w różnych konfiguracjach debiutowały już dawno temu i dziś już tak nie szokują. Dobrze by było, aby takie zachowania coś jednak wnosiły. Moim zdaniem "Sztuki dla dziecka" w niczym nie wzbogacają. Spektakl jest nie tylko wymagający dla widzów, ale również dla aktorów. Trzeba przyznać, że w grę wkładają oni sporo serca. Szczególne Małgorzata Osiej-Gadzina w roli Riefenstahl i Jacek Paruszyński grający Pana Starej Daty. Są jednak bez szans.

Nie da się uratować tak słabego scenariusza. Słowa te piszę z wielką przykrością. Pamiętam ile wspaniałych przeżyć dostarczyła mi "Śmierć samuraja" i jak rozbawił "Diament to węgiel, który wziął się do roboty". W związku z tym zakończę tę jatkę pozytywnym akcentem. Scena, w której aktorzy wystukują rytm klamkami u drzwi robi niezapomniane wrażenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji