Artykuły

Syndrom jubileuszu

Syndrom jubileuszu teatru polega mniej więcej na tym, że zamierza się go czcić dziełem monumentalnym, w którym można pokazać możliwie cały zespół. Przedsięwzięcia takie z reguły należą do tzw. słusznych, z rzadka jednak do udanych artystycznie. Na siedemdziesięciolecie warszawskiego Teatru Ateneum powstał wg prozy Tadeusza Konwickiego spektakl "Tak daleko, tak blisko", który owo zadanie spełnia w całej rozciągłości. Rozciągłość - to słowo najbardziej adekwatne przy opisie tego, co zobaczyliśmy na scenie.

Krzysztof Zaleski, reżyser, a zarazem autor scenariusza przedstawienia, powziął ambitne zamierzenie - stworzenia panoramy polskiego losu na przykładzie jednego bohatera. Grany przez Gustawa Holoubka bohater wraca pamięcią z rzeczywistości III RP do lat młodzieńczych spędzonych przed wojną na kresach. Akcja scenariusza "Tak daleko, tak blisko" zaczyna się od wątków "Kroniki wypadków miłosnych", a kończy "Czytadłem", dając role, łącznie z gościnnymi, blisko 30 wykonawcom.

Program nie przypisuje aktorom określonych ról. Nieliczni bohaterowie przedstawiają się - jak Wirydycki w brawurowym wykonaniu Piotra Fronczewskiego - imiona niektórych rozpoznajemy w czasie akcji, inni, i jest ich zdecydowana większość, stanowią zaledwie znaki postaci.

Bohater-pisarz, alter ego autora, grany przez Gustawa Holoubka jest kimś w rodzaju przechodnia, wokół którego przesuwa się korowód najrozmaitszych postaci z "kompleksami polskimi". Ten dokonujący życiowych podsumowań człowiek spotyka się zarówno z realnymi postaciami, jak i ze zjawami z przeszłości. Wymieniają po kilka zdań, w których nasz bohater jest zazwyczaj stroną pasywną i rozchodzą się w swoje strony.

Bóg mi świadkiem, że do prozy Tadeusza Konwickiego mam stosunek niezmiennie aprobatywny, by nie rzec entuzjastyczny. Co innego jednak postacie na stronach powieści, a co innego w spektaklu Ateneum. Nie ujmując bowiem niczego przekornej inteligencji kwestii wygłaszanych przez dyrektora Holoubka, nie są one w stanie przykuć uwagi widza dłużej niż kilka minut.

Do tego osobowości głównego bohatera brak linii rozwoju. A żywy autentyczny bohater, którego losem moglibyśmy się przejąć, to człowiek uwikłany w możliwie wyrazisty konflikt. Jest to jeden z podstawowych składników dobrze skonstruowanego scenariusza. Inaczej mamy do czynienia wyłącznie ze scenicznym (czy też ekranowym) snujem. Papier takiego bohatera toleruje, scena - niestety, nie. I to bez względu na to, jak słuszne sądy ma ów człowiek do przekazania. Poetycki klimat prozy Konwickiego, podkreślany dyskretnie świetną muzyką Zygmunta Koniecznego, utonął w zupełnie nie przemyślanej inscenizacji.

"Tak daleko, tak blisko" wg prozy Tadeusza Konwickiego. Scenariusz i reżyseria Krzysztof Zaleski, dekoracje Marek Chowaniec, kostiumy Dorota Roqueplo, muzyka Zygmunt Konieczny. Premiera 10 grudnia. Teatr Ateneum w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji