Artykuły

Nie wszystko stracone

Połowę zawodowych scen w Polsce należałoby - chyba bez szkody - spokojnie zlikwidować. A odzyskane z tego środki przekazać na ruch amatorski. Dla studentów i uczniów. Dla ludzi każdego wieku i każdego zawodu. Sądzę, że kultury nabywa się więcej przy tworzeniu teatru niż przy jego bezmyślnym konsumowaniu. Budując rodzinny teatr, wiedział o tym kiedyś mądry książę Poniński. Dziś wystarczy go naśladować - Jan Nowicki pisze w Polsce o tegorocznej Biesiadzie Teatralnej w Horyńcu-Zdroju.

W deszczu ze śniegiem opuszczam miejsce zawracających ptaków - Horyniec-Zdrój. Nocna podróż do Rzeszowa, krótki sen w gościnnym pokoju Teatru im. Siemaszkowej, rankiem samolot do Warszawy. W głowie zachwycona pamięć o ludziach, których w Horyńcu spotkałem. O drewnianej cerkwi w Radrużu, cudownym źródełku z wodą, od której można przejrzeć na oczy. Ale nade wszystko wspomnienie imprezy słusznie kiedyś nazwanej "Biesiadą Teatralną". Tego roku (niepojęte!) trzydziestej.

Ów cud miał miejsce na scenie rodzinnego teatru książąt Ponińskich, powstałego w roku 1843 - Scena o szerokości 9,5 m, głębokości 7 m i wysokości 6,5 m, otwarta dla zespołów teatrów dramatycznych, kabaretów, teatrów wizji i ruchu, poezji, monodramów. Na widowni tłumy przyjezdnych, mieszkańcy miasteczka. W tym roku w "Biesiadzie" wzięło udział 18 zespołów z całej Polski. Ocenianych przez jury, któremu z racji wieku przewodniczyłem.

Do rzeczy. Nie będzie nazwisk, bo nie o nazwiska chodzi. Nie będzie organizatorów, firm, sponsorów. Nie będzie nawet o indywidualnych dokonaniach. O tym się nie zapomina. Bez nich nie da się. Chciałbym o czystym zachwycie trzech dni, przeżytych w Horyńcu. O zdroju, z którego wypiłem niejeden kielich satysfakcji, wynikającej ze spotkania tych, co udowadniają, że nie wszystko stracone.

Przychylny czytelnik zauważył być może, jak zdarzało mi się z goryczą mówić o braku intelektualnych zainteresowań dzisiejszej młodzieży. O tym, że przestała czytać książki, pisać listy, po polsku rozmawiać, bawić gromadnym śpiewem. Teraz to wszystko wypada mi odszczekać. Młodzi ludzie potrafią być wspaniali. To, czym się zajmują na amatorskiej scenie, dyskusje w czasie warsztatów twórczych, poziom i temperatura sporów - zastanawiają. Muszę przyznać, że słuchając ich - całkiem jak zwierzę - najpierw zbaraniałem, a potem wpadłem w cielęcy zachwyt. Usłyszałem i zobaczyłem Polskę, którą chciałbym oddychać. To właśnie oni powinni ją tworzyć, o niej stanowić.

Widzę, jak czytają prawdziwą literaturę. Myślą o dziś i o jutrze z dorosłą odpowiedzialnością. Ci młodzi, czasem bardzo młodzi. Obserwowałem ich z trudnym do wyrażenia zachwytem. Bałem się spłoszyć nadmierną pochwałą.

I zaraz refleksja. Połowę zawodowych scen w Polsce należałoby - chyba bez szkody - spokojnie zlikwidować. A odzyskane z tego środki przekazać na ruch amatorski. Dla studentów i uczniów. Dla ludzi każdego wieku i każdego zawodu. Sądzę, że kultury nabywa się więcej przy tworzeniu teatru niż przy jego bezmyślnym konsumowaniu. Budując rodzinny teatr, wiedział o tym kiedyś mądry książę Poniński. Dziś wystarczy go naśladować.

A potem jeszcze pomyślałem, jak bardzo mało ludzi o tych cudownych entuzjastach wie. Przecież tylko niektórzy z nich trafią do zawodów artystycznych. Znakomita większość zajmie się w przyszłości czymś innym. Wnosząc do swojego życia wziętą z teatru skłonność do głębszej refleksji, poczucie humoru, koleżeństwo, dążenie ku lepszemu. Życie powinno być teatrem. Najchętniej - nie zawodowym.

Jeszcze chwila, tłuści panowie, którzy decydujecie w procederze ogłupiania młodego Polaka, a może się okazać, że nadchodzi czas, aby wreszcie odstąpić od intratnego zalewania nas głupotą. Niech szybko nastąpi. Czas, w tym przypadku, to o wiele więcej niż-pieniądz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji