Artykuły

Jak to w rodzinie

Jedynie prawdziwi ponuracy mogą pozostać nie­wzruszeni wobec sytuacyjnego i - przede wszyst­kim - słownego dowcipu farsy Antoniego Słonimskiego "Rodzina" wystawionej niedawno w kra­kowskim Teatrze im. Słowackiego. Na siłę można, oczywiście, wybrzydzać na banalnie-staroświecką choć miłą dla oka scenografię Małgorzaty Szydłowskiej czy powtarzanie starych gagów. Farsa jednak - istnieje nie po to, by eksperymentować z technika­mi aktorskimi i przestrzenią, lecz po to, by rozba­wić widzów.

Jerzemu Golińskiemu, reżyserowi i odtwórcy głównej roli - podupadłego szlachcica, nawiedzone­go konstruktora-liberała - oraz pozostałym akto­rom udała się ta sztuka. Wykonawcy z powodze­niem wcielili się w postaci-typy: panienki z dworku (Marta Konarska), podstarzałej dewotki (Urszula Popiel), służbistego, ograniczonego urzędnika (Bog­dan Słomiński), ognistej kokietki (Agnieszka Schimscheiner), przemądrzałego lokaja (Marian Dziędziel) czy przedsiębiorczego młynarza (Feliks Szajnert). Aktorzy nie zamierzali podejmować ambitnych i zupełnie pozbawionych sensu prób psychologizacji postaci ani też - przeciwnie - zbyt forsownej szarżującej gry, która jest w stanie zabić każdy dowcip. Obfitująca, jak przystało na gatunek, w nie­prawdopodobne zawirowania akcji sztuka za­brzmiała efektownie i prawdziwie. Nie tylko skła­niając do śmiechu, ale także zadumy nad ksenofo­bią, nietolerancją, grą pozorów i ludzką małością. Przyciężkawy, wydawałoby się, jak na farsę, "zaan­gażowany" temat, za sprawą ciętego pióra autora stał się okazją do błyskotliwej gry ironii i autoiro­nii.W swej sztuce Słonimski bezlitośnie i z niema­łym wdziękiem ośmieszył paradoksy antysemity­zmu, ukazując postać Żyda-antysemity i hitlerowca (w którego z determinacją wcielił się Marcin Kuźmiński) i zadrwił sobie z rodzimej zaściankowości i megalomanii Polski - "przedmurza obrotowego". Do sukcesu spektaklu przyczynił się przede wszystkim błyskotliwie napisany tekst. Reżyser na szczęście uniknął pokusy jego aktualizacji na siłę; ograniczył się do sprawnego ustawienia scen, na­rzucenia tempa i pozwolił wybrzmieć dowcipnym pointom. Dlatego nawet wybaczamy mu, gdy upa­ja się rolą mędrca spoglądającego z wyższością na słabości innych. Najważniejsze, że owe słabości da­ją widzom okazję do dobrej zabawy. I refleksji nad przewrotnością świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji