Artykuły

Seks w teatrze

- Trzeba odejść od tych wypracowanych form: trzy razy gong, gaśnie światło, scena się zamyka, kończy się przedstawienie. Momenty dookreślone, dopowiedziane, pierwszy akt, drugi, trzeci, pauza na lody. To wynalazki mieszczańskiego teatru - mówi Krzysztof Warlikowski, reżyser, dyrektor Nowego Teatru w Warszawie.

Czy na szybkie randkowanie i sex-shop jest miejsce w teatrze? Jest! Artyści wciąż zaskakują nowymi pomysłami, bo czerpią je z życia. Nowe akcje, performance czy instalacje inspirowane są internetem, marketingiem czy... walentynkami. W warszawskim Teatrze Nowym Krzysztofa Warlikowskiego w walentynki nie znajdziemy lukrowanych serduszek i misiów. Zamiast tego na widza czeka np. impreza "Silent disco", seria instalacji nawiązujących do miłości, czy speed dating, czyli szybkie randkowanie z prawdziwego zdarzenia. Wszystko pod hasłem "Prześpij się z tym". - To sugeruje nie tylko możliwość erotycznego przeżycia, ale przede wszystkim konieczność przemyślenia tego najnowszego w naszej kulturze święta - mówią organizatorzy. Dla kilkudziesięciu chętnych będzie szansa znalezienia swej drugiej połówki. - Jeszcze do piątku przyjmujemy zgłoszenia, głównie brakuje nam mężczyzn - mówi Anna Makowska z Nowego. Randkowicz ma półtorej minuty na przedstawienie się, następnie zmienia rozmówcę i znów półtorej minuty. Potem wypełnia się ankiety, na podstawie których w pary połączą randkowiczów sami pracownicy teatru.

Kto nie chce randkować, może iść na dyskotekę. Milczącą, bez głośników.

- Przygotowaliśmy 150 słuchawek, wybór muzyki zależy do każdego imprezowicza - tłumaczy organizatorka. Eksperyment jest dla tych, którzy nie chodzą na dyskotekę razem ze względu na różne gusty muzyczne. O miłości czy cielesności za pomocą "minispektakli" opowiedzą młodzi artyści: malarz Karol Radziszewski czy tancerka Renata Piotrowska.

W warszawskim Teatrze Dramatycznym trwa akcja "Winter of Love" - szereg wydarzeń audiowizualnych czy edukacyjnych skoncentrowanych wokół miłości, erotyzmu, uczuć czy seksu. W jej ramach w projekcie Sex-Shop sprzed dwóch tygodni na czwartym piętrze w Loży Stalina (była przygotowywana specjalnie dla dyktatora, ten jednak zmarł przed jej ukończeniem) pokazywane było życie erotyczne widzów Dramatycznego, którzy przesyłali swoje zdjęcia. Tam też seksuolog Andrzej Depko pytał "kiedy odkryłaś łechtaczkę?". Na klęczniku jak w konfesjonale uczestnicy "spowiadali" się ze swoich problemów z seksem.

- Te akcje teatralne to nasz dialog z publicznością, ale też wydarzenia powiązane z premierą teatralną "Fragmenty dyskursu miłosnego" wg Rolanda Barthesa w reżyserii Radosława Rychcika - mówi Katarzyna Szustow, koordynatorka akcji. - Poruszamy tematy tabu, sami pokazujemy najbardziej intymne miejsca w teatrze. To sposób rozmowy z młodszymi widzami, ale i akcja promocyjna - przekonuje.

Opinie widzów były podzielone. - Świetna rzecz - mówiła jedna z wychodzących, ale jej koleżanka była zdegustowana: - Czy teatr to miejsce dla gołych penisów? - pytała.

- To idea kultury czynnej w pełnym słońcu - tłumaczy kulturoznawca dr Tadeusz Kanabrodzki. - Doskonały przykład na to, że koncepcja nabywania szlachectwa kulturowego, czyli tradycyjne pojmowanie teatru, nie ma przyszłości. To, co najbardziej awangardowe, twórcze, siejące ferment, czyli teatr jako przestrzeń myślenia krytycznego, teraz rozwija skrzydła. Przywołanie pornografii w celach krytycznych to środek jak najbardziej usprawiedliwiony.

W ramach "Winter of Love" w sobotę kolejne "niegrzeczne" dialogi z widzami. W walentynki razem z Café Kulturalna teatr organizuje "Obsceny". Obowiązuje dress code niegrzeczny i zmysłowy.

- Chcemy klubowego spektaklu, w którym erotyzm, przepych i wyobraźnia wywrócą teatralną przestrzeń. Chcemy zabawy z rozmachem. Uruchamiamy teatralne magazyny, z których wydobywamy najwspanialsze kostiumy i akcesoria, które będzie można wypożyczyć - mówią organizatorzy.

Nowoczesny teatr to nie tylko spektakle, co widać nie tylko w walentynki. Teatry coraz częściej wchodzą w dialog z publicznością, np. w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie zrealizowano przedstawienie z rzeczami mieszkańców okolicznych osiedli, do innego zatrudniono sąsiadów teatru - Romów. W Teatrze Polskim w Bydgoszczy przy okazji realizowania "Tymona Ateńczyka" publiczność mogła malować na ścianach albo wziąć udział w jam session.

- Trzeba odejść od tych wypracowanych form: trzy razy gong, gaśnie światło, scena się zamyka, kończy się przedstawienie. Momenty dookreślone, dopowiedziane, pierwszy akt, drugi, trzeci, pauza na lody. To wynalazki mieszczańskiego teatru. Zapomnijmy o tych złych przyzwyczajeniach. Teatr jest zawsze inny niż norma - to słowa Krzysztofa Warlikowskiego. Słowa wprowadzone w czyn nie od dziś, ale niestety chyba wciąż mało zrozumiane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji