Artykuły

Wieczory w Teatrze Wielkim

Dość leciwa, choć jeszcze całkiem nieźle trzymająca się "Królewna Śnieżka" zyskała na scenie Teatru Wielkiego poważną konkurentkę w postaci "Kopciuszka" - nie mniej sławnej w świecie bajki również tańcem opowiedzianej. Muzykę do libretta N. Wołkowa wg Ch. Perraulta skomponował Sergiusz Prokofiew, a prapremiera baletu miała miejsce w moskiewskim Teatrze Wielkim jesienią roku 1945.

Do realizacji dzieła na łódzkiej scenie zaproszono Amerykankę rosyjskiego pochodzenia Irinę Fokinę spokrewnioną ze światowej sławy choreografem Michaiłem. Zasłużona dla rozwoju sztuki baletowej Stanów Zjednoczonych artystka przygotowała spektakl z łódzkimi tancerzami w niespełna miesiąc, a "ustawienie" baletu trwało tylko dwa tygodnie; to swoisty rekord, który nasi tancerze zapewne nieprędko zapomną.

Tego wyjątkowego tempa realizacji nie dostrzegało się jednak podczas premiery. Całość sprawiała wrażenie "uleżanej", solidnie okrzepłej i tylko pełne napięcia, pozbawione uśmiechu twarze tancerzy zdradzały brak czasu na dopracowanie tak istotnej w spektaklach dla młodej widowni mimiki corps de balletą. Najbardziej zaciążyło to na scenie balu z istnym tłumem tancerzy, którzy w kolejnych prezentacjach tańców dworskich jakby nie słyszeli pełnej humoru często groteskowej muzyki Prokofiewa. Ale też i choreografia daleko tu odbiegła do kompozytorskiego zamysłu skarykaturowania dworskiej świty, wykpienia napuszonych książęcych gości, pomysłu na szampańską zabawę dla najmłodszych miłośników sztuki baletowej.

Wszystkie sceny zbiorowe, nie będące w moim przekonaniu najmocniejszą stroną talentu autorki choreografii, były potraktowane niezwykle serio, na miarę co najmniej "Sylfid" czy "Jeziora". Nic więc dziwnego, że po tak namaszczonych dwóch aktach z nadzieją czekaliśmy na trzeci i tutaj - duże rozczarowanie. Fokina całkowicie pominęła sześć obrazów, opowiadających o daremnych poszukiwaniach właścicielki złotego pantofelka. Nie było Hiszpanii, Wschodu, tropiku, nie było więc i barwnej, towarzyszącej tym obrazom muzyki Prokofiewa, który uznał racje libretta odbiegającego tu od oryginału Perraulta. W trosce o dziatwę skrócono spektakl co najmniej o kwadrans, ale czy skasowanie akurat tak atrakcyjnych scen nie zubożyło przedstawienia ponad miarą?

Na pewno z mniejszym żalem widzowie zrezygnowaliby z oglądania np. pas de cinq (wróżka i cztery pory roku) z pierwszego aktu, czy fragmentów zbiorowych w finałowym ogrodzie wróżek. Szkoda!

Szkoda też, że przed dwoma laty tancerze Opery Lyońskiej przywieźli do Łodzi "Kopciuszka" w choreografii Maguy Marin, że nie zapomnieliśmy tamtego przedstawienia, i że zawsze będzie ono dla nas przykładem mistrzowskiej roboty choreograficznej. Tamten spektakl "od lat pięciu do stu pięciu" również odszedł od pierwowzoru rezygnując np. z divertissement, czy popisów w solowych wariacjach, ale ileż dał w zamian. To było przedstawienie (nb. w jednym półtoragodzinnym akcie) dla widzów ery komputerów i lotów kosmicznych. Ileż miało w sobie dowcipu, ciepła, jakież ogromne bogactwo pomysłów! A łódzki "Kopciuszek" zatrzymał się jakby w pół drogi nie wiedząc, do kogo ma być adresowany; maluchy zniknęły już z widowni podczas trzeciego aktu a dla dorosłych, tych wychowanych na Łódzkich Spotkaniach Baletowych, wszystko to było trochę naiwne i napuszone, zgrzebne i patetyczne zarazem. Szczęśliwie od tej koturnowości odeszli soliści przedstawienia z wybijającymi się na plan pierwszy bawiącymi widownię, świetnymi tancerzami i aktorami, komicznymi ZBIGNIEWEM SOBISEM i BOGDANEM JANKOWSKIM w partiach przyrodnich sióstr głównej bohaterki. Tę zaś bardzo pięknie kreowała filigranowa LUIZA ŻYMEŁKA pozyskana dla łódzkiej sceny z Leningradu. Partnerujący jej SŁAWOMIR WOŹNIAK (Książę), który przeszedł do Łodzi z Wrocławia, zachwycił ładnymi skokami, scenicznym wdziękiem i prezencją. W roli macochy podziwialiśmy niezawodnego w tańcu charakterystycznym CZESŁAWA BILSKIEGO. KRZYSZTOF STARCZEWSKI w niezmiennie świetnej artystycznej formie wcielił się w postać Błazna, a śliczna EDYTA WASŁOWSKA - w rolę dobrej Wróżki. Poza nimi w partiach solowych wyróżnili się: DOBROSŁAWA GUTEK (Zima), MAŁGORZATA SŁADYSZ (Jesień) i PIOTR CHOJNACKI (Baletmistrz). Sądzę, ze włąśnie dzięki tym tancerzom przedstawienie nie jest jednak skostaniałe i można mu wróżyć spore powodzenie u widzów.

Poważnym atutem spektaklu jest dobrze grana przez orkiestrę pod batutą ALEKSANDRA TRACZA bardzo trudna prokofiewowska muzyka; z satysfakcją dostrzegamy, że prowadzi on spektakl baletowy równie dobrze jak operowy, co jest sztuką bodaj czy nie trudniejszą.

Okazale prezentuje się witane brawami kolejne na łódzkiej scenie dzieło znakomitej pary scenografów XYMENY ZANIEWSKIEJ-CHWEDCZUK i MARIUSZA CHWEDCZUKA; specjalne słowa uznania za akt baletu utrzymany w pięknej kolorystyce brązu, bieli i złota. Odnotujmy jeszcze udany debiut kilkorga prześlicznie ubranych dzieci z Łódzkiej Szkoły Baletowej; mała rzecz, a cieszy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji