Dyrektor nowej opery z konkursu
Po publikacjach "Gazety" marszałek województwa twierdzi, że wcale nie jest przesądzone to, iż Marcin Nałęcz-Niesiołowski [na zdjęciu], na którego skarżą się współpracownicy, pozostanie dyrektorem filharmonii z pominięciem konkursu. A nawet jeśli tak się stanie, to ma pełnić funkcję do czasu powstania nowej instytucji.
W poniedziałek marszałek Jarosław Dworzański poinformował o przedłużeniu bez organizowania konkursu kończącego się za pół roku kontraktu dyrektorowi największej placówki kulturalnej w mieście. We wtorek jednak wycofywał się z tego, przyznając, że ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął.
- Dopiero rozpocząłem procedurę przedłużającą kadencję do czasu wybudowania Opery i Filharmonii Podlaskiej. Ale sprawa nie jest jeszcze przesądzona - podkreślił marszałek. - Przyznam, że ja problemu opisanego w "Gazecie" nie widzę. Często biorę udział w koncertach w filharmonii i według mnie poziom orkiestry i chóru jest naprawdę bardzo wysoki. Nie zauważyłem również konfliktu muzyków z panem Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim.
Jednak to, że muzycy orkiestry narzekają na swojego dyrektora, jest faktem. Twierdzą, że pracują w dużym stresie, dyrektor ich lekceważy, traktuje z wyższością. Niektórzy przyznają wprost, że Nałęcz-Niesiołowskiego się zwyczajnie boją.
- Jeśli tego typu historie będą się powtarzały, to będę musiał interweniować. Na pewno porozmawiam z dyrektorem - zapowiada marszałek, choć do tej pory on i jego współpracownicy bagatelizowali problem, podkreślając wysoki poziom artystyczny prezentowany przez podopiecznych dyrektora filharmonii.
Być może wpływ na zmianę decyzji miał minister kultury, który polecił marszałkowi ograniczyć przedłużany kontrakt Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego do czasu powstania Opery Podlaskiej.
- Ograniczony został czas trwania kadencji dyrektora, ponieważ dostrzegane są pewne mankamenty zarządzania instytucją w chwili obecnej. Przypominam również, że aktualnie kluczowym zadaniem jest zakończenie budowy Opery Podlaskiej. Już dziś marszałek województwa został upoważniony do znalezienia dyrektora tej instytucji w trybie konkursowym. Intencją ministra kultury jest, by kandydat został wyłoniony przynajmniej rok przed oficjalnym otwarciem Opery Podlaskiej - brzmi komunikat, który otrzymaliśmy od Iwony Radziszewskiej, rzecznika prasowego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Marcin Nałęcz-Niesiołowski słynie z tego, że twardą ręką zarządza filharmonią. Rzadko kto potrafi mieć odmienne zdanie od niego i jeszcze pracować w tej placówce. O złym traktowaniu podwładnych i niejasnych zasadach przyjmowania do chóru mówi się od dawna. Pracownicy bali się jednak oficjalnie przeciwstawić znanemu dyrygentowi. Po raz pierwszy pisaliśmy o tym ponad dwa tygodnie temu, gdy muzycy weszli z Nałęcz-Niesiołowskim (od tamtej pory unika z nami rozmów) w spór zbiorowy. Problem dotyczył nowego regulaminu premiowania. Według pracowników jest on dla nich wyjątkowo niekorzystny, ponieważ daje dyrektorowi całkowite prawo do decydowania o kwocie premii. Nałęcz-Niesiołowski chciał spór wyciszyć. Dopiero po artykule spełnił swój obowiązek i powiadomił inspekcję pracy o sporze, który staje się coraz bardziej napięty.
Mówi Tomasz Witek
Trębacz, który przez 12 lat grał w orkiestrze filharmonii. Z powodu konfliktu z dyrektorem musiał odejść z orkiestry.
- Decyzja ministerstwa jest jak najbardziej słuszna, bo Marcin Nałęcz-Niesiołowski nie radzi sobie z prowadzeniem filharmonii. Świadczy o tym choćby obecny bunt załogi, spór zbiorowy, czy wrześniowa niekorzystna dla dyrektora ocena jego pracy [muzycy w tajnym głosowaniu oceniali pracę dyrygenta - red.]. Tym bardziej nie poradzi sobie z prowadzeniem tak dużej instytucji, jaką jest opera. Dobrze się stało, że ministerstwo chce jasnych reguł w wyłonieniu dyrektora tak ważnej i dużej placówki.