Artykuły

Między sztuką a życiem

Kilka kreacji aktorskich w tym przedstawieniu jest zna­komitych czy przynajmniej bardzo dobrych, godnych sce­ny Teatru Narodowego i "Czajki" Czechowa.

A więc, oczywiście, Irena Eichlerówna. Dla jej wielbi­cieli rzadka to okazja zoba­czenia ulubionej artystki w dużej i słynnej w dziejach teatru roli. Ale i niechętni - a któż ich nie ma - nie za­przeczą nieodpartego działania tej osobowości aktorskiej. Fakt, że w scenach, w któ­rych zjawia się Eichlerówna, przedstawienie nabiera od ra­zu innego życia i blasku. Ire­na Arkadińa - starzejąca się aktorka, opętana teatrem i nim tylko żyjąca. Zakochana w sobie, sobą tylko się interesuje i swymi triumfami. Zapomina o synu, zaniedbuje brata, pilnuje tylko kochan­ka jako niezbędnego elemen­tu uzupełniającego jej życie poza teatrem. Gra bez przer­wy, nie tylko, na scenie ale i w życiu codziennym.

Eichlerówna ujęła tę postać zdecydowanie komediowo. Być może spłyciła ją, sprowadza­jąc do jednej tylko nuty kabotynizmu i pozy. Ale jaka w tym jest kultura aktorska, jakie mistrzostwo w podawa­niu dowcipu! Irena Eichle­równa była wielką solistką w czasach, kiedy panowanie gwiazd na scenie było zasadą obowiązującą. Irena Eichlerówna jest wielką solistką w czasach, kiedy liczenie się z partnerami w teatrze wydaje się nieodzowne dla czystości przedstawienia. Niechętni we­zmą to jej za złe. Wielbiciele powiedzą, że mimo wszyst­ko może sobie na to pozwo­lić przy tej wielkości i skali swego aktorstwa.

Kazimierz Opaliński gra brata Arkadiny, Sorina. Sta­ruszek, który chce żyć. Za­fascynowany sztuką. W życiu wielu rzeczy chciał, ale mu nie wyszło. Rozminął się ze swymi chęciami i teraz pędzi żywot jakby sztuczny, udany. Opaliński cieniuje tę postać finezyjnie, obdarza ją ciepłem wewnętrznym. Jest śmieszny i wzruszający. Bardzo z Czechowa - tradycyjnego.

Zdzisław Wardejn, syn Arkadiny, Konstanty Trieplew. Dosko­nała, niemal rewalacyjna kreacja.

Trieplew jest młodym pisarzem, zbuntowanym przeciw sztampie i staroświecczyźnie, połamanym psy­chicznie przez kompleksy rodzin­ne i nieszczęśliwą miłość. Rozdar­ty wątpliwościami co do wartoś­ci swego talentu, w ogóle co do sensu pisarstwa. Szuka idei w sztuce i uczucia w życiu. Darem­nie. Różnorodne elementy tej skomplikowanej psychiki Wardejn stapia w jedną całość. Gra bar­dzo naturalnie i szczerze, dys­kretnymi środkami aktorskimi, nowocześnie. Pokazuje śmiesz­ność i słabość Trieplewa. Ale ten Trieplew budzi też współczu­cie i sympatię swoją uczciwością i pokrzywdzeniem przez życie.

Wardejn zaprezentował w tej roli nieprzeciętne wartości aktor­skie. Można też mieć nadzieje, że w przyszłości wyzwoli się z zau­roczenia aktorstwem Hanuszkiewicza i naśladowania jego spo­sobu mówienia.

Andrzej Szczepkowski jest ko­chankiem Arkadiny, beletrystą Trigorinem. To zapewne dobry pisarz, ale w życiu człowiek miałki, nadęty bufon i kabotyn, łasy na pochlebstwa. Świat do­starcza mu tylko materiału dla literatury, do której pcha go nie­odparta siła. Szczepkowski ta­kim właśnie go pokazuje - sprawnym rzemieślnikiem sztuki i elegenckim uwodzicielem ko­biet.

I jeszcze Kazimierz Wichniarz stwarza soczystą postać Szamrajewa, ze swym basem o oktawę niższym od najniższego C, jakie słyszał w Operze Petersburskiej. On także w swej prostej i przy­ziemnej duszy rządcy eks-porucznika pozostaje pod urokiem teatru, który kiedyś oglądał.

Wszyscy ci ludzie kręcą się w kręgu Arkadiny, w kręgu teatru i sztuki, między sztuką i życiem, wśród życia praw­dziwego i udawanego. Ten nurt "Czajki" reżyseria Ta­deusza Minca szczególnie za­akcentowała odsuwając na dal­szy plan inne sprawy: poplątanie losów ludzkich i zawie­dzionych nadziei, pokrzyżowa­nie uczuć miłosnych trafiają­cych zawsze w innym niż właściwy kierunku.

Minc starał się wydobyć komediowe elementy i słusz­nie, bo jak wiadomo, Cze­chow traktował ,.Czajkę" ja­ko komedię. Ale jest to komedia żałosna, zadumana nad światem i człowiekiem. W przedstawieniu warszawskim została zubożona. Tym bar­dziej, że reszta ról - poza wymienionymi - pozostawia­ła wiele do życzenia.

Anita Dymszówna, najmylniej obsadzona w tytułowej roli Niny Zariecznej, "romantycznej" i zbałamuconej sztuką dziewczyny, okazała się pusta i nieporadna. Była to więc "Czajka" bez Czajki i bez innych - poza Eichlerówną - kobiet. Emilia Krakow­ska jako nieszczęśliwa Masza uderzyła w ton sztuczny i fałszy­wy. Jej matka Paulina w interpretacji Ireny Krasnowieckiej tak jakby nie istniała. Jerzy Kaliszewski w bardzo ważnej roli doktora Dorna pokazał tylko czy­sto zewnętrzną warstwę tej po­staci. Janusz Bukowski jako nau­czyciel Miedwiedienko był naj­wyżej poprawny.

A w Czechowie - nie tylko zresztą w Czechowie ale u nie­go szczególnie - bez pełnego koncertu aktorskiego nie ma suk­cesu. Do tego zaś w tym wy­padku brak temu koncertowi po­rozumienia między wykonawcami. Grają oni każdy dla siebie i z publicznością. Nie powstaje mię­dzy nimi ta nieuchwytna tkan­ka łączna, która tworzy tło i na­strój przedstawienia. Tak koniecz­na zwłaszcza u Czechowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji