Artykuły

Człowiek, który chciał i człowiek, który mógł (fragm.)

ZABRZMI to może jak bluźnierstwo, a z pewnością będzie dużym uproszcze­niem, ale można chyba powie­dzieć, że najogólniej klasyka dramaturgiczna dzieli się na taką, która mówi o sprawach do dziś nas obchodzących, i ta­ką, która traktuje o sprawach dawno zwietrzałych. Tę pierw­szą możemy sobie spokojnie wystawiać "normalnie" i bez szczególnego nowinkarstwa, bo sam problem jest ważniejszy i sam w sobie fascynuje. Na tę drugą powinniśmy już mieć jakiś pomysł, bo jeśli dramat sam nie wzrusza ani nie śmie­szy, to wzruszać albo śmieszyć powinien wtedy teatr.

Ostatnio mamy w warszaw­skim repertuarze dwa ewiden­tne przykłady, że to co przed chwilą wypowiedziałem niefra­sobliwie i nieobowiązująco, jest jednak prawdą. Twórczość Czechowa jest przykładem na pierwszą "kategorię" drama­turgii. Silenie się na nowinkarskie i śmiałe pomysły u Czechowa byłoby trochę bez sensu, bo jego sztuki świetnie bronią się same przed upływem czasu i zawsze zachowują moc wzruszenia. Jeśli więc tylko re­żyser ustrzeże się przed prze­ciąganiem w drugą stronę i nie wystawi Czechowa jako dostoj­nej ramoty nie o ludziach z krwi i kości, ale jakichś two­rach "z mgły i galarety", snu­jących się po scenie (słynne zdanie Czechowa: ,,Dlaczego oni grają moich bohaterów jak im­potentów?"), to już może się taki reżyser nie bać o siłę ko­munikacji swego tworu z wi­downią. Mówi bowiem Czechow o sprawach, które nie przemi­jają i tak prędko chyba nie przeminą, o miłości i śmierci, o zawiedzionych ludzkich ambi­cjach i zmarnowanym życiu Daje nam przykłady z konkret­nej historycznej epoki i konkre­tnego terenu geograficznego, ale problem jest zawsze odwie­czny i powszechny: prawda o człowieku.

"Czajka" Czechowa w Teatrze Narodowym (reżyseria Tade­usza Minca,) jest właśnie przy­kładem wystawienia Czechowa w sposób godny i dobry. Nie ma tu nic z wysilonej tęskności starej Rosji i nic z rzekomo czechowowskiej indolencji życio­wej występujących postaci. Jest sztuka o ludziach takich, jakich opisywał Czechow: nor­malnych i żywych, ze swoimi namiętnościami i dramatami, które właśnie dzięki temu, że żywych dotyczą, obchodzą nas jeszcze ciągle. Historia prowin­cjonalnej panienki, której za­wrócił w głowie znany pisarz, historia walki o prawo do mło­dości i miłości starzejącej się aktorki i wreszcie historia za­wiedzionych ambicji jej syna, wciąż nie docenianego i nie ko­chanego, a jeszcze jako tło pa­rę innych ludzkich dramatów (wspaniały wątek wiejskiego nauczyciela i jego żony) - wszystko to starczyłoby paru pisarzom na grube tomy, dla Czechowa jest tematem, do nie­wielkiego opowiadania (taki zre­sztą tytuł "Niewielkie opowia­danie" - nosiła francuska ada­ptacja filmowa tego dramatu, uwypuklająca autobiograficzne elementy jej fabuły), opowia­dania, w którym namiętności są może stonowane i przyciszo­ne, ale na pewno nie mniej głę­bokie i dramatyczne niż to bywa w życiu każdego, także i współczesnego, człowieka.

"Czajka" (swoją drogą dla­czego "Czajka", skoro po ro­syjsku "czajka" znaczy po pol­sku "mewa"?) zyskała w Te­atrze Narodowym znakomite wykonanie aktorskie. Przede wszystkim Irena Eichlerówna. W roli Ireny Arkadiny dała prawdziwy koncert gry, cien­kiej i ironicznej, cudownie wy­dobywającej dystans i pewne kabotyństwo tej postaci. W sto­sunku do p. Eichlerówny nieraz już użyto zwrotu "wielka ak­torka". Nie sposób - choć to banalne - nie powtórzyć tego w stosunku do tej kreacji. Po prostu nie ma trafniejszego określenia. Bardzo ładnie zagra­ła tytułową Czajkę Anita Dymszówna. W subtelny, ujmujący sposób pokazała początkową naiwność, szczerość dziewczyny i w sposób dramatyczny - jej późniejsze rozgoryczenie po do­znanym zawodzie. Była przy tym bardzo ładna i bardzo z Czechowa, więc nie tylko liry­czna, ale i trochę drapieżna, ostra, i bardzo, bardzo ludzka. Z prawdziwą przyjemnością od­notowuję ten udany start mło­dej aktorki w wielkim reper­tuarze. Z pań zagrały jeszcze Emilia Krakowska, która na­prawdę przejmująco i pięknie ukazała dramat Maszy może jednej z najtragiczniejszych po­staci sztuki oraz Irena Krasnowiecka. Z panów - wspaniały był Kazimierz Opaliński, jako brat Arkadiny. Pokazał w tej roli cały wielki kunszt swego dojrzałego, prawdziwie w wielkim stylu aktorstwa, będąc miejscami naprawdę zabaw­nym, czasem prawdziwie, przej­mująco dramatycznym. Zdzisław Wardejn dodał rolą mło­dego syna Arkadiny, owego za­wiedzionego literata, jeszcze jeden sukces do już bogatego ich wachlarza, pozostał też w pamięci bardzo wzruszający swą śmiesznością wiejskiego nauczyciela Janusz Bukowski, a także w ważnej roli pisarza Andrzej Szczepkowski i wszys­cy pozostali, tworzący doboro­wy zespół tego pięknego przed­stawienia.

Natomiast przykładem na drugi typ dramatów i to przykładem niestety dość jaskrawym jest "Ciotuna" Aleksandra Fredry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji