Artykuły

Premiera baletu Parnella

Dziś, w sobotę, dnia 9 listopada odbędzie się w sali Teatru im. Jaracza premiera spektaklu baletowego pt. ,,Parada Parnella".

Prawda, jak prosto i oczywiście brzmi to zdanie: "Dziś... odbędzie się... premiera spektaklu baletowego". Jedno zdanie - kilkanaście słów. Ale na to, ażeby te kilkanaście słów miało pokrycie, trzeba było czekać ładne kilkanaście lat.

Przypomnijmy sobie. Przypomnijmy sobie lata 45-47, lata, w których Łódź była rzeczywistym centrum krajowego życia kulturalnego. "Stacjonowały" w niej podówczas najlepsze teatry, zamieszkiwała w niej czołówka aktorów i reżyserów. Ale Opery i Baletu przecież nie było...

Potem - gdzieś od roku 1948 - następuje okres masowego opuszczania Łodzi przez ludzi sztuki, okres kryzysu i regresu artystycznego (związanego zresztą m. in. z tępo i ciasno lansowanym hasłem socrealizmu), w którym to okresie Łódź coraz wyraźniej schodzi na pozycje przysłowiowego "Kopciuszka".

Zwolna karta się odwraca. Powstaje Teatr Nowy i szybko zdobywa sobie ogólnopolską markę, powstaje Opera Łódzka, która zresztą już w dniach debiutu (jesień 1954 roku) musi znieść kilka tendencyjnych i krzywdzących ataków. Mija jakiś czas zanim młodziutka Opera dopracowuje się skromnego i - wybaczcie słowo - "niewypierzonego" jeszcze zalążku baletu.

A Łódź tymczasem szaleje i za operą i za baletem - wystarczy przypomnieć sobie heroiczne boje o bilety staczane w czasie gościnych występów Opery Bytomskiej, żeby w to bez zastrzeżeń uwierzyć.

I dopiero rok bieżążcy, rok 1957, jest - jeżeli chodzi o balet - rokiem przełomu. Aczkolwiek brzydko jest uprawiać "kult jednostki", ale nie odnosi się to raczej (a raczej: zupełnie zdecydowanie się nie odnosi) do dziedziny sztuki; mogę chyba tedy zupełnie śmiało powiedzieć, że pierwszą łódzką premierę baletową zawdzięczamy wielkiej artystycznej indywidualności Feliksa Parnella. Przyjazd Parnella do Łodzi otworzył zupełnie nową kartę w jej artystycznym dorobku, kartę jeszcze nie zapisaną, ale - wierzę - kartę godną najwyższej uwagi. Nie jest na ogół dobrze, jeżeli człowiek parający się krytyką artystyczną ma tendencje do prorokowania - tym razem jednak (z dużym stopniem odpowiedzialności, a jeszcze większym stopniem zaufania do nazwiska Parnella) gotów jestem twierdzić, iż dzisiejsza premiera będzie premierą rewelacyjną.

Ten młody - zapewne jeszcze nie najsprawniejszy technicznie, ale w swoim przekroju wybitnie utalentowany - zespół, prowadzony ręką choreografa pedagoga i choreografa-nowatora, jakim jest i jakim niewątpliwie będzie ów wiecznie młody Parnell - ten zespół, jestem przekonany, potrafi zdziałać cuda.

Po łódzkiej premierze balet Parnella jedzie do Warszawy, aby pokazać się specom biegłym w kunszcie Terpsychory. Zaciskam na jego intencję kciuki palców - niech jedzie i niech się podoba. Niech jedzie - powtarzam - ale pozwólcie mi wypowiedzieć jeszcze jedno "proroctwo". (Czynię to, aczkolwiek czytałem u Twaina, iż " ..Niewątpliwie nie starczyłoby książek na całej kuli ziemskiej, aby pomieścić w nich wszystkie proroctwa, jakie wypowiedzieli Indianie i inne niepowołane indywidua - lecz listę proroctw spełnionych można by doskonale zmieścić w kieszonce od kamizelki"). Brzmi ono: nie miną dwa lata, a "wielcy spece" ze stołecznego miasta Warszawy zaczną jeździć do Łodzi, ażeby obejrzeć balet Parnella.

I dlatego - drodzy Czytelnicy - oklaskując balet Parnella pamiętajcie, że oglądacie zespół, z którego już wkrótce będziecie bardzo, bardzo dumni.

Takie jest przynajmniej moje wyznanie wiary...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji