Artykuły

Aktor, reżyser i pedagog

Zygmunt Hübner, tegoroczną Nagrodę Prezesa Rady Ministrów I stopnia otrzymał według słów oficjalnego komunikatu "Za twórcze inspiracje dla rozwoju sztuki scenicznej i życia teatranego". I trzeba przyznać, że choć na wszystkich polach swojej działalności odnosi od lat niezaprzeczalne sukcesy, przecież właśnie owa rzadka zdolność skupiania wokół siebie ludzi nieprzeciętnych i tworzenia wspólnie z nimi świetnie działających placówek, rozsławianych kolejnymi głośnymi spektaklami, najlepiej charakteryzuje bogatą osobowość Hübnera i najlepiej mówi o jego osobistym wkładzie w dorobek polskiego teatru.

Nie jest bowiem dziełem przypadku, że w miastach, w których przyszło mu prowadzić teatr, zawsze - w stosunkowo krótkim czasie - potrafił stworzyć zespół, który elektryzował nowymi pomysłami i niewątpliwymi osiągnięciami. Pierwszym takim doniosłym etapem jego działalności organizacyjnej - po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej - była pamiętna dyrekcja na Wybrzeżu w latach 1958-1960. Drugim - owocnym, choć krótkotrwałym - prowadzenie wrocławskiego Teatru Polskiego. Następnym - krakowski Stary Teatr, z którego uczynił zespół do dziś nazywany jednym z najwspanialszych w Polsce. Wreszcie - aktualna dyrekcja i kierownictwo artystyczne Teatru Powszechnego w Warszawie, przez wielu teatromanów uważanego za najciekawszą obecnie scenę stolicy.

Jak on to robi? W czym tkwi przyczyna sukcesu? I dlaczego mimo tylu przeogromnych zasług, nie jest tak popularny jak inni jego koledzy? Gdzie rodzą się źródła konfliktów, które często każą mu nagle rzucać daną placówkę i znów w drugiej wszystko budować od podstaw?

Jak zwykle w dziedzinie sztuki nie są to pytania łatwe i trudno znaleźć na nie jednoznaczne odpowiedzi. "Łatwy" nie jest zresztą sam Hübner. Zamknięty w sobie, nie ułatwiający kontaktów osobistych, pełen ironii i jakiejś wewnętrznej goryczy, którą tak często przepaja swoje ostro formułowane środowiskowe polemiki. (Patrz stałe felietony drukowane na łamach "Dialogu". Przy wszystkich bowiem atutach artystycznych odznacza się jeszcze Hübner niewątpliwym talentem publicystycznym). Nie dba przy tym o doraźną reklamę, nie lubi wywiadów, rzadko zadowolony bywa z tego, co się o nim i o jego teatrze pisze. A przecież na ogół pisze się same peany.

Ale i w tak sprecyzowanych tu sądach zawarte są jedynie półprawdy. Wystarczy bowiem porozmawiać z aktorami, by przekonać się, czym dla nich jest Zygmunt Hübner. Bo niby rozgłosu nie lubi, a przecież to on właśnie wylansował wiele głośnych dziś aktorskich nazwisk. Ma do tego zresztą talent wręcz nieopisany. I właśnie na tym między innymi polega siła jego indywidualności. Dysponuje bezbłędnym widać słuchem teatralnym, który pozwala mu wyłuskiwać z grona młodych artystów właśnie tych, na których warto stawiać. Daje im więc szansę, ułatwia start, kieruje w odpowiednią stronę. I potem mamy na scenie Zbyszka Cybulskiego, Edmunda Fettinga, Zdzisława Maklakiewicza, Władysława Kowalskiego, Mirosławę Dubrawską i Elżbietę Kępińską - by sięgnąć tylko po przykłady z czasów pierwszej gdańskiej dtyrekcji, tyle mówiące dziś polskiej widowni. Z kolei w jego kadencji krakowskiej debiutuje i odnosi pierwsze sukcesy Wojciech Pszoniak. Czyż można się dziwić, że w tworzącym się od nowa zespole Teatru Powszechnego w Warszawie znalazło się tak wielu artystów, którzy już wcześniej zetknęli się z Hübnerem?

Kreuje aktorów, pozyskuje reżyserów. To u Hübnera w Gdańsku zadebiutował na scenie Andrzej Wajda Kapeluszem pełnym deszczu. To w Smaku miodu błysnął u niego Konrad Swinarski. Toteż ci właśnie dwaj wspaniali artyści przyczynią się walnie - za czasów krakowskiej dyrekcji Zygmunta Hübnera - do tego, by ugruntować sławę tej sceny. To u niego robi przecież Wajda Wesele jeszcze przed ekranizacją tej sztuki, to za jego czasów stworzy Swinarski swe najwspanialsze inscenizacje wielkiej klasyki rodzimej: Fantazego Słowackiego, Nieboską komedię Krasińskiego, Sędziów i Klątwę Wyspiańskiego. A Jerzy Jarocki dołączy do nich głośne realizacje utworów współczesnych z Różewiczem na czele.

Umie więc Hübner właściwie ocenić nawet początkujących aktorów, potrafi w porę dostrzec wielkość artysty- reżysera. Przy tym zna i ceni siłę dobrej literatury. Nie tylko tej wzorowej, klasycznej, której, zapewnia możliwie najlepszą realizację, ale nowej, współczesnej, wartej popularyzacji. Sam zresztą świetnie czuje tę współczesność, potrafi wygrać jej wszystkie atuty i właściwie przekazać myśl (pamiętna Zabawa jak nigdy Saroyana na Wybrzeżu). Aktualności szuka również w najbardziej uznanych dziełach klasyki. To przecież właśnie Hübner zagrał molierowskiego Mizantropa we współczesnych kostiumach, obsadzając siebie samego w głównej roli Alcesta.

Oto to właśnie. Wie kiedy i jak siebie obsadzać. Oczywiście dla wielbicieli jego talentu - a chętnie się do nich przyznaję - czyni to nazbyt rzadko. Niemniej role, które wybiera, długo się będzie pamiętać, czy będzie to głośny przed laty bohater Nosorożca Ionesco, czy Moczarski z Rozmów z katem, czy filmowy major Sucharski w filmie o Westerplatte.

Częściej reżyseruje. Zawsze podziwiam precyzję tych przedstawień, cenię dbałość zarówno o jasne przeprowadzenie myśli, jak i o zapewnienie tekstowi możliwie atrakcyjnej formy. Tu niech przykładem będzie grany aktualnie - przy niezmiennym powodzeniu - Lot nad kukułczym gniazdem, gdzie do roli głównej, granej z powodzeniem przez Wojciecha Pszoniaka, zaprosił na gościnne występy Romana Wilhelmiego, dając mu tę właśnie wielką szansę, którą zawsze wie gdzie, kiedy i komu dać. Trzeba przyznać, że i tym razem wybór był bezbłędny.

Od kilku lat Zygmunt Hübner pełni funkcję dziekana Wydziału Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Wiążemy z tą kadencją niemałe nadzieje, znając dobrze i ceniąc jego talent pedagogiczny. Bo przecież chwaląc się niewątpliwymi osiągnięciami polskiego teatru, narzekamy jednak na brak odpowiedniej - ilościowo i jakościowo - kadry reżyserskiej. Spodziewać się więc można, że owe nagrodzone aktualnie twórcze inspiracje Hübnera i w tej dziedzinie przyniosą oczekiwane rezultaty.

Ale zanim to nastąpi, namawiam wszystkich gorąco do obejrzenia ostatnich, głośnych już Hübnrowskich inscenizacji w prowadzonym przez niego Teatrze Powszechnym, właśnie Lotu nad kukułczym gniazdem i Fredrowskiej Zemsty. Bo przy wszystkich zasługach, jakie przypisujemy Zygmuntowi Hübnerowi chciałabym specjalnie wybić tę, jakże istotną dla odbiorców jego sztuki. Ten chłodny, chciałoby się rzec, intelektualny artysta zawsze tworzy teatr żywy, ciekawy, nie pozbawiony dowcipu i scenicznego nerwu. Trafiający nie tylko w gust wybranej garstki teatromanów, ale wychodzący naprzeciw szerokiej widowni. Najlepiej przekonajcie się o tym sami przy pierwszej nadarzającej się po temu okazji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji