Artykuły

Do teatru nie chodzę

- Moich ról uczę się wciąż na nowo, odkrywam, poprawiam. Przed każdą pracą powtarzam sobie, że nic nie wiem. I życzę sobie takiego podejścia zawsze. Gdy wezmę kiedyś tekst do ręki i poczuję, że już wiem, jak to zrobić, to będzie po mnie - mówi ŁUKASZ CHRZUSZCZ, aktor Teatru Polskiego w Poznaniu.

- Nie wiem, co to właściwie znaczy czuć się poznaniakiem - mówi Łukasz Chrzuszcz, aktor Teatru Polskiego, z pochodzenia łodzianin. Ulubieńca poznańskiej publiczności wkrótce zobaczymy w spektaklu "Walizka".

Choć w zespole Teatru Polskiego Łukasz Chrzuszcz* [na zdjęciu] jest dopiero od 2007 r., już zdążył zdobyć sympatię widzów. W ub.r., w plebiscycie Biały Bez, zdobył tytuł najpopularniejszego artysty sezonu. Wcześniej tę samą nagrodę zdobyła m.in. Krystyna Feldman.

Marta Kaźmierska: Ile razy zdawałeś do szkoły aktorskiej?

Łukasz Chrzuszcz: Tylko raz, właśnie do Łodzi. Nie chciałem wyjeżdżać z mojego miasta, byłem takim lokalnym patriotą. Złożyłem papiery do PWSTiF i udało się.

Z biegu?

- Trochę się przedtem interesowałem aktorstwem. Nawet w liceum byłem w klasie o takim profilu, żeby móc sobie jakoś działać na scenie. Ale jeszcze chyba w trzeciej, nawet w czwartej klasie, nie myślałem poważnie o tym, żeby zdawać do szkoły teatralnej. A potem na ostatnią chwilę złożyłem tam dokumenty i poszedłem na egzamin. I byłem tak nieprzygotowany, że nawet nie chcę o tym mówić (śmiech).

REKLAMY GOOGLE

* Apartamenty Poznań

Zniżki. Komfort w Centrum Poznania. Tanie apartamenty od 1 doby.

www.toppoznanhotels.com/pl

* nocleg w Poznaniu

centrum miasta, przy MTP od 75zł/os pokoje, apartamenty - dla 38 gości

www.nocleg.poznan.pl

* Co tam w Poznaniu

Sprawdź wiadomości lokalne. Zobacz informacje z Poznania.

PolskaLokalna.pl/Poznan

Potem miałeś już z górki?

- Po pierwszym roku wziąłem urlop dziekański. A później wylądowałem na roku Wojciecha Malajkata, który do dziś jest moim mentorem. A ja jestem asystentem w jego szkole. Mistrzynią jest też dla mnie wciąż Anna Ciszowska, moja pani profesor z liceum.

Nie kusiło cię nigdy, żeby zająć się czymś jeszcze, na przykład reżyserią? W spektaklu "Kiedy świat był młody" Pawła Kamzy nie tylko zagrałeś, ale też asystowałeś reżyserowi.

- Trudno powiedzieć żebym jakoś ingerował w to, co się działo na scenie. Załatwiałem sprawy bardziej techniczne. Generalnie jest tak, że już na studiach aktorskich uczymy się, żeby samemu konstruować postać, rolę. To też jest reżyseria, tyle że - samego siebie. Jestem chyba za mało doświadczony, żeby podejmować się większych wyzwań. Propozycja pracy z Teatru Polskiego w Poznaniu nie przyszła sama.

W tej scenie zakochałem się już w liceum, kiedy przyjechaliśmy tu ze szkolnym przedstawieniem. Dlatego właśnie tutaj wysłałem po studiach podanie o pracę. Paweł Szkotak zaprosił mnie na rozmowę. I znowu się udało. Bo ja mam strasznie nudne życie. To nie znaczy, że wszystko przychodzi mi bez walki. Ale jakoś tak się układa.

Wielu poznaniaków narzeka na swoje miasto. Tobie się ono podoba. Przyjezdny widzi więcej?

- To jest naprawdę dziwne. Przyjeżdżając do Poznania, a teraz po prostu mieszkając w tym mieście, nigdy się nie nudzę. Zawsze jest okazja, żeby obejrzeć jakąś ciekawą wystawę. Jest mnóstwo różnych kin, do których można pójść. Do teatru tylko nie chodzę. Bo to byłoby bez sensu - mieszkać na strychu w teatrze, grać w teatrze i jeszcze chodzić na przedstawienia!

Ale można podglądać konkurencję - na przykład w Teatrze Nowym.

- Bardzo żałuję, ale naprawdę nie mam kiedy. Gram w kilku spektaklach, od rana do wieczora mam próby. Mój grafik jest naprawdę napięty. Do Łodzi wracam w poniedziałki, żeby poprowadzić zajęcia.

Czujesz się już poznaniakiem?

- Nie po raz pierwszy słyszę to pytanie. I ciężko mi na nie odpowiedzieć, bo nie wiem, co to właściwie znaczy czuć się poznaniakiem. Niesamowicie pokochałem to miejsce, to co się tutaj dzieje, ludzi, z którymi pracuję. Generalnie nie mam na co narzekać, ani czego się czepiać. Dlatego nie rozumiem, skąd to niezadowolenie z Poznania. W Łodzi trzeba zrobić potężną rewolucję, zmienić mentalność mieszkańców, żeby w dziedzinie kultury i jej promocji zaczęło się dziać tyle, co u was. Tam nie jest dobrze, nawet jeśli chodzi o kibicowanie. Istniejące obok siebie dwa kluby są jak dwa przeciwne obozy. Wychodząc do miasta nie wiesz, czy napadnie cię ktoś z Widzewa, czy z ŁKS-u. Na wszelki wypadek trzymam kciuki za Lecha Poznań. Chociaż... pewnie tym bardziej mogę się już w moim rodzinnym mieście nie pokazywać.

Poznania nie poznałem jeszcze dobrze, głównie dlatego, że większość czasu spędzam w teatrze. Dopiero niedawno zwiedziłem Cytadelę. Byłem na Malcie. Jeszcze w czasach licealnych poznałem centrum i Stary Rynek. Poznań buduje swoją markę od wielu, lat. To się naprawdę czuje. Przed Łodzią jeszcze dużo pracy.

14 lutego zobaczymy cię w "Walizce" Piotra Kruszczyńskiego. Trwają właśnie próby do tego spektaklu. Kogo tam zagrasz?

- Narratora.

A powiesz coś więcej?

- Nie mogę, nie lubię opowiadać o rolach. Zapraszam do teatru. Zdradzę tylko tyle, że do tego spektaklu uczę się tańczyć, a zawsze tego szczerze nienawidziłem. Z wzajemnością zresztą. W szkole miałem nawet zwolnienie z tańca. Nie mam pojęcia jak przebrnąłem przez egzaminy wstępne...

Na scenie cenisz chyba tajemnicę. Tajemnicze są wszystkie twoje postacie, które widziałam.

- Moich ról uczę się wciąż na nowo, odkrywam, poprawiam. Przed każdą pracą powtarzam sobie, że nic nie wiem. I życzę sobie takiego podejścia zawsze. Gdy wezmę kiedyś tekst do ręki i poczuję, że już wiem, jak to zrobić, to będzie po mnie. To będzie początek końca. Najbardziej zależy mi na tym, żeby wciąż się rozwijać. Na szczęście jestem wciąż niezadowolony z tego, jak gram. Nienawidzę się oglądać. Wpadam we frustrację kiedy to robię.

Jakie masz marzenia?

- Takie, jakie ma każdy człowiek w moim zawodzie, z kanonu lektur aktorskich. Nie chcę się jednak "napalać" na role, bo wiadomo jak bywa w życiu.

Co myślisz o graniu w serialach?

- Uważam, że żadna praca nie hańbi. Nie wiem kto w Polsce wymyślił, że występ w serialu to jest jakiś uszczerbek na karierze. Wprawdzie serial u nas nie jest jeszcze sztuką, ale wciąż równamy do najlepszych. Kiedyś pewnie dobijemy do światowego, profesjonalnego poziomu. Nic nie dzieje się z dnia na dzień. Na razie nie lgnę do filmu. Wolę Teatr Telewizji. To zupełnie inny plan. Sceptycznie podchodzę też do nagród, do pochwał. To miłe, że ktoś docenia twoją pracę, ale to przecież na dłuższą metę nie wpływa na życie. Wszystkie nagrody, które dostałem, stoją w sypialni moich rodziców w Łodzi. Tam sobie odpoczywają.

* Łukasz Chrzuszcz (ur. 1983), absolwent wydziału aktorskiego PWSTiF w Łodzi. Debiutował na scenie Teatru Nowego w Łodzi w 2003 r. rolą Dromia w "Komedii omyłek" Wiliama Szekspira w reż. Macieja Prusa. W 2007 r. w dyplomowym spektaklu "Bobok" w reżyserii Grigori Lifanowa na podstawie opowiadania Fiodora Dostojewskiego, wcielił się w rolę Iwana Iwanowycza i zdobył szereg nagród m.in. Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych w Brnie i łódzką Złotą Maskę aktora sezonu. Rok po łódzkiej premierze spektakl "Bobok" kupił Teatr Polski w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji