Artykuły

Poczułem adrenalinę

- Nie mam wątpliwości, że Grzegorz Jarzyna świadomie wybrał do roli Paola człowieka, który ma w środowisku opinię poukładanego, z sukcesem. Jeżeli kojarzę mu się z czymś poważnym, zorganizowanym i jestem jeszcze dla niego atrakcyjny artystycznie, czuję się usatysfakcjonowany - mówi aktor i dyrektor Teatru Narodowego JAN ENGLERT przed premierą spektaklu "T.E.O.R.E.M.A.T." w TR Warszawa.

Rozmowa z Janem Englertem [na zdjęciu podczas próby spektaklu]. Aktor i szef narodowej sceny wyjaśnia, dlaczego zdecydował się zagrać u dyrektora innego teatru. Premiera spektaklu w reżyserii Grzegorza Jarzyny w TR w niedzielę.

Rz: "T.E.O.R.E.M.A.T." według Passoliniego opowiada historię włoskiego przemysłowca Paola, rozprzężenia i rozpadu jego rodziny pod wpływem wizyty tajemniczego Innego. Przemysłowca gra pan - artysta spełniony, dyrektor Narodowego, były rektor Akademii Teatralnej. Jak rozumieć taką decyzję obsadową Grzegorza Jarzyny?

Jan Englert: Niedawno Danusia Szaflarska, odpowiadając na pytanie, czemu zawdzięcza fantastyczną karierę w ostatnich latach, powiedziała, że jej koleżanki powymierały. Nagle zacząłem grać. U Wajdy, u Jarzyny. Dlaczego? Bo mi koledzy powymierali!

Ironizuje pan.

- Nie mam wątpliwości, że Grzegorz Jarzyna świadomie wybrał do roli Paola człowieka, który ma w środowisku opinię poukładanego, z sukcesem. Jeżeli kojarzę mu się z czymś poważnym, zorganizowanym i jestem jeszcze dla niego atrakcyjny artystycznie - czuję się usatysfakcjonowany.

Tylko że w spektaklu Jarzyny ktoś taki jak pan traci grunt pod nogami, a jego rodzina się rozpada.

- Rozpada, ale można też powiedzieć, że buduje na nowo. Być może uwalnia od czegoś, co nie było autentyczne. Diabli wiedzą, to nie jest jednoznaczne. Na pewno postać Innego nie da się sprowadzić tylko do seksualności, bo to spłaszcza zagadnienie. Inny jest kimś pomiędzy Diabłem i Chrystusem. Problemem mojego bohatera nie jest seks, lecz rozczarowanie własnym stosunkiem do świata. Jego porządek legł w gruzach.

Ale Paolo zachowuje pana dystans. Krzyczy do Innego: nie wrobisz mnie w skandal!

- Inaczej. Pyta, co Inny proponuje zamiast moralności, bo przecież nie daje żadnej recepty, tylko niepewność. Nie jestem pewien, ale to może być również pytanie, jakie zadaje sobie Grzegorz Jarzyna, jeszcze niedawno młody teatralny rewolucjonista, którego napędem był bunt. Dziś jest dojrzałym mężczyzną, ma wątpliwości i próbuje rozliczyć się z samym sobą. Każdy z nas przeżywa taki moment, kiedy spoglądamy w przeszłość i pytamy, czy to wszystko, co robiliśmy, miało sens. Czy iść dalej tą samą drogą, czy ją zmienić. Warto podkreślić, że "T.E.O.R.E.M.A.T." jest pierwszym od wielu lat przedstawieniem Jarzyny w Warszawie na macierzystej scenie Rozmaitości.

I po odejściu aktorskich gwiazd z Krzysztofem Warlikowskim. Wygląda na to, że "T.E.O.R.E.M.A.T." odbuduje pozycję TR Warszawa i umocni Jarzynę.

- Jest twórcą, który na to zasługuje, a ja mogę po megalomańsku powiedzieć, że mu pomagam, bo to jest również w interesie Narodowego. Im więcej dobrych teatrów - tym lepiej.

Spektakl obnaża też współczesną, mieszczańską Europę, która wyrzekła się Boga, a w jego miejsce uwielbiła bożka dobrobytu.

- To cytat z Pasoliniego. Myślę, że Grzegorz Jarzyna czuje podobnie i dlatego sięgnął do twórczości Włocha. Wolę jednak mówić za siebie. Owszem, wszystkich nas uwiera gonitwa za dobrobytem, internetowe przyspieszenie i powierzchowność. Widzę u siebie w teatrze, że publiczność oczekuje tego, co jest uporządkowane. Tęskni do wartości. Trwa odwrót od anarchii, chaosu i fałszywie pojętej wolności. Polska mieszczańska publiczność, bo taka nam się już wykształciła, szuka granicy między sacrum i profanum, którą próbowano zatrzeć.

Chodziło raczej o odrzucenie hipokryzji i poruszenie tematów, które były tabu. W nowym spektaklu Jarzyny też o to chodzi. Oglądamy próbę wyrzeczenia się bogactwa i powrotu do chrześcijaństwa w duchu świętego Antoniego.

- Tak jak mówiłem, daje o sobie znać potrzeba świętości. Trzeba iść na pustynię przemyśleć sprawy, zrobić porządek z życiem duchowym.

A w polskim teatrze dokonać symbolicznego pojednania między Rozmaitościami a Narodowym, bo była wojna?

- Nie ja ją wymyśliłem. Kiedy Maja Kleczewska zrobiła "Fedrę" w Narodowym, została ochrzaniona, że zdradziła. Wtedy uwierzyłem że są jacyś "my" i "wy", "oni". Ja się do nich nie zaliczam. Nie lubię sztucznych podziałów, grup, ideologii. Lubię dobry teatr. Jestem praktykiem.

A co pan czuł, przekraczając próg TR Warszawa?

- Adrenalinę.

Podniecenie czy obawę?

- A czego miałem się bać? Wchodziłem do tej głębokiej teatralnej wody powoli. Sam ze sobą uzgodniłem, że jeżeli poczuję się manipulowany, natychmiast się wycofam. Nie miałem cienia powodu. Starałem się logicznie rozwiązać wszystkie zadania aktorskie. Kiedy było trzeba - improwizowałem. Może za dużo gadałem. Jarzyna nie mówił wiele. Nie jest typem reżysera, który się dzieli wrażeniami. Ale twardo egzekwuje to, czego chce. To spotkanie było dla mnie szalenie ciekawe. Tak jak z Dejmkiem czy Grzegorzewskim. Mam nadzieję, że nie tylko dla mnie.

A czy pana znakomity "Iwanow" jest ukłonem w stronę Grzegorzewskiego?

- Kiedy graliśmy "Iwanowa" w Sankt Petersburgu, został przyjęty więcej niż dobrze. Spotkanie po spektaklu z publicznością dało nam niezwykłą satysfakcję. Podkreślano, że jest to spektakl, w którym wreszcie bohaterami są autentyczni inteligenci, że są "czechowowscy". A ukłon w stronę Grzegorzewskiego, jeśli jest - to przypadkowy. Pewnie zdarzyła mi się nieuświadomiona pożyczka, jaką każdy zaciąga u swoich wielkich poprzedników. To się, proszę pana, nazywa inspiracja.

Zasypywanie artystycznych podziałów

Niedzielna premiera najnowszego spektaklu Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa, zainspirowanego filmami Piera Paolo Pasoliniego, to ważne wydarzenie dla teatru. Jarzyna od dawna bowiem nie reżyserował na tej scenie, którą kieruje od 1998 r. Zaprezentuje pierwsze przedstawienie po odejściu z zespołu TR reżysera Krzysztofa Warlikowskiego z kilkoma aktorskimi gwiazdami. Do współpracy zaprosił Jana Englerta, dyrektora Teatru Narodowego, co przez lata wydawało się niemożliwe ze względu na podziały artystyczne, pokoleniowe i towarzyskie.

W spektaklu "T.E.O.R.E.M.A.T." grają również Jadwiga Jankowska-Cieślak, Danuta Stenka, Katarzyna Warnke, Jan Dravnel, Jan Englert, Rafał Maćkowiak, Sebastian Pawlak. Scenografia i kostiumy - Magdalena Maciejewska, muzyka - Jacek Grudzień, Piotr Domiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji