Grzechów odpuszczenie, czyli Szymborska w Operze
Ona czytała wiersze, on je na gorąco interpretował muzycznie. Dwoje wybitnych artystów - poetka Wisława Szymborska i jazzman Tomasz Stańko - oczarowało we wtorek publiczność na scenie Opery Krakowskiej.
- Nie wiem jak państwo, ale ja przyszłam tutaj, żeby posłuchać tej trąbki - stwierdziła noblistka, wskazując na towarzyszącego jej muzyka. - Z niezrozumiałych powodów wydawnictwo wymusiło na mnie, abym przerywała ten koncert jakimiś tekstami. To nie był mój pomysł!
Po tym wstępie poetka odczytała jeden ze swoich najnowszych wierszy - "Myśli nawiedzające mnie na ruchliwej ulicy". Stańko wysłuchał (według zapewnień organizatorów nie chciał z żadnym z prezentowanych tego wieczoru utworów zapoznać się wcześniej), a następnie opowiedział go za pomocą własnego pióra: lśniącej trąbki. Następny w kolejce był wiersz "Mikrokosmos", który umiejętnie podkreśloną przez Szymborską w czytaniu ironią rozbawił nieco publiczność. Stańko swoją interpretacją znów nie pozostał w tyle. Tak było w sumie 11 razy.
Występ artystów poprzedził referat prof. Mariana Stali - przedstawionego przez prowadzącego wieczór redaktora Jerzego Illga słowami "najsubtelniejszy interpretator". Literaturoznawca rozpoczął od przyrównania tytułu nowego tomiku Szymborskiej "Tutaj" do nazwy jednego z późnych zbiorów Czesława Miłosza "To". - Siła tych słówek tkwi w niedopowiedzeniu, szeroko otwierającym pole interpretacji - zauważył Stala.
Spotkanie odbyło się właśnie z okazji premiery najnowszego tomiku poetki. "Tutaj" ukazało się nakładem krakowskiego Znaku, który publikacją tą rozpoczął obchody przypadającego na ten rok jubileuszu swojego 50-lecia. Za kilka tygodni ma się ukazać luksusowa wersja zbioru, do której dołączona będzie płyta z nagraniem wtorkowego wieczoru w Operze.
- Szczęście, że zaczynamy obchody wieczorem autorskim Wisławy Szymborskiej, i szczęście, że od jej właśnie tomiku - cieszył się Henryk Woźniakowski, prezes Znaku. - To dar od sił wyższych, które wybaczyły Znakowi jego (znane państwu) grzechy, a może też grzechy przyszłe.
Czy, żartując sobie, miał na myśli wypomnianą wydawnictwu rok temu przez kardynała Stanisława Dziwisza publikację książki "Strach" Jana Tomasza Grossa - możemy tylko przypuszczać.