Artykuły

Tradycja, która jest mimo

Czytam: Mimo świetlanej przeszłości, wielkich tradycji i zobowiązującego, choć - niestety - obciążającego przymiotnika "narodowy" krakowski teatr pod dyrekcją Mikołaja Grabowskiego umiejętnie balansuje między tradycją a nowoczesnością. Czytam ponownie i ze zdumienia opadają mi powieki - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

A zdanie to kluczowe, otwierające cały wywód, który ma uzasadnić wygranie przez Narodowy Stary Teatr ogłoszonego w tygodniku "Wprost" rankingu polskieh teatrów. Rankingu, którego celem było wskazanie przede wszystkim teatrów odważnych i nowoczesnych, stawiających na trudny i zaangażowany społecznie repertuar. Wykluczono więc teatry, do których chodzi się "na aktora", a nie na sztukę: A zarazem uwzględniono i oba teatry narodowe, i Polonię Jandy. Co sądzić o takim rankingu?!

Wróćmy do zdania: Mimo świetlanej przeszłości, wielkich tradycji... Czyli co - mimo wspaniałej przeszłości obecny dyrektor robi świetny teatr? Toż to bzdura; "mimo" to przyimek stosowany w przypadku rozbieżności, mówiący, że coś dzieje się wbrew czemuś. Na przykład: "Mimo nieznajomości języka polskiego, pisze w tzw. tygodniku opinii". A może owo zdanie o świetlanej przeszłości należy rozumieć inaczej - mimo kłód w postaci dawnych spektakli Jarockiego, Wajdy, Swinarskiego, Grzegorzewskiego obecny dyrektor prowadzi nowoczesny teatr. I też cały tekst tej pani wskazuje, że jej językowy dziwoląg w takie rejony ma czytelnika naprowadzić, tak chytrze suflowaną opinię mu narzucić. Takie to nowoczesne pisanie, takie myślenie o teatrze.

Acz w ramach tego samego rankingu ktoś inny zauważa że Mikołaj Grabowski podtrzymuje najlepsze tradycje tej sceny.... Jak widać kłopot z tradycją, z legendą ma nie tylko dyrektor Grabowski. Również piszący o nim.

Potwierdza to recenzja ze spektaklu "Król umiera czyli ceremonie", który w "Starym" wyreżyserował Piotr Cieplak. Oto w tekst dramatu Ionesco reżyser, obsadziwszy Annę Polony, Annę Dymną, Dorotę Segdę i Jerzego Trelę, wplótł cytaty z ich ról przywołujących ową "świetlaną przeszłość": Zosię Dymnej z "Dziadów" Swinarskiego, Konrada Treli i Muzę Polony z "Wyzwolenia" tegoż twórcy, Albertynkę Segdy z "Operetki" Bradeckiego.. Bo "Król umiera.." miał mówić, jak wieść niosła i o umieraniu legendy "Starego". O zamianie "świetlanej przeszłości" w "nowoczesność", którą w tym spektaklu uosabia do bólu irytująco jakiś balet. Irytują te tańce i autora wspomnianej recenzji w "Tygodniku Powszechnym" Marcina Kościelniaka ale na tym nasze współmyślenie się kończy. Ja bowiem ową tradycję znam i cenię, ona kształtowała mą wrażliwość jako widza, Kościelniak - zgoła przeciwnie. Mnie nie obchodzi legenda Starego Teatru - rzuca butnie. Ja lubiący iść do teatru "na aktora", widzę najczystsze aktorstwo, słyszę z dojmującą prawdą podawane frazy, autor "TP" dostrzega skandalicznie wypróbowane gesty i miny. Ja

- poruszające aktorstwo, on - aluzje i cytaty, które nic nie kosztują. Cóż, pewnie to kwestia gustu, wrażliwości, doświadczenia Ale głównie nonszalancji w traktowaniu przeszłości, co to teraz jest "mimo". Zatem zdaniem Marcina K, powstał spektakl, który jest okazją dla bywalców Starego Teatru, by powspominać stare dobre czasy, okazją dla gwiazd, by zaświecić pełnym blaskiem. To jednak pełny blask a nie wypróbowane gesty i miny?

Ale zostawmy niekonsekwencje. Zacytujmy końcowe zdziwienie autora: Bo czemu nie wspominamy Jerzego Treli z "Lunatyków" Lupy, Anny Polony z "Iwony, księżniczki Burgunda" Jarzyny, Anny Dymnej z "Orestei" Klaty, Doroty Segdy z "Lulu" Borczucha Cóż, w kategoriach "my" odpowiedzieć nie umiem; wspomnienia są wszak czymś indywidualnym; każdy nosi je w sobie na miarę swoich doświadczeń. I siebie. Bywa że i wspomnienia są - niestety - obciążające.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji