Artykuły

Zazdrosny Wujaszek

Reżyserski debiut Tomasza Koniny - "Wujaszek Wania" Czechowa - nie uwodzi błyskotliwością, jest jednak jednym z najciekawszych osiągnięć tej sceny od kilku lat. Młody reżyser zrobił spektakl o uczuciu. Zazdrości.

Pozytywnie zaskoczył mnie sposób potraktowania postaci profesora Sieriebriakowa. Znany mi dotąd z polskich scen Sieriebriakow to typowy czarny charakter. Utarł się bowiem zwyczaj ukazywania go jako skrajnego egoisty i rozkapryszonego rodzinnego tyrana. Aktorzy grali tę postać (nierzadko znakomicie) jako nieznośnego, złośliwego starucha, budzącego w każdym widzu zdrowy odruch sprzeciwu. Profesora ustawiało to już z góry na przegranej pozycji, bo kto by tam chciał wysłuchiwać racji podobnej kreatury. Zdziwienie mogło budzić tylko jedno: z jakich to nieokreślonych bliżej przyczyn na tę właśnie osobę spływało przez dziesięciolecia tyle niezasłużonych zaszczytów i honorów?

Tomasz Konina w Sieriebriakowie dostrzegł starego, schorowanego naukowca, który wręcz rozczulająco nie umie poradzić sobie ze sprawami dnia codziennego, a w szczególności - z własną bezradnością. Grający tę postać Jan Matyjaszkiewicz okazał się nie tyle szantażującym otoczenie despotą, ile wyzutym z sił mężczyzną, który z rozbrajającą, dziecięcą naiwnością, buntuje się wobec ograniczeń własnego ciała, wynikających z przypadłości wieku. Nie dane mi było jeszcze oglądać Sieriebriakowa, który swoim losem potrafiłby tak po prostu i tak po ludzku wzruszać. To kolejna rola Jana Matyjaszkiewicza do listy jego niewątpliwych aktorskich kreacji.

Wnikliwe odczytanie sceniczne postaci profesora okazało się nie bez wpływu na resztę występujących. Nie tak łatwo ufamy Iwanowi Pietrewiczowi Wojnickiemu (Wujaszkowi Wani) deprecjonującemu naukowe osiągnięcia szwagra Sieriebriakowa, skoro znamy jego słaby punkt - afekt, dość obcesowo okazywany obecnej żonie profesora, młodej i pięknej Helenie Andriejewnie.

Ucierpiała może na tym pomnikowa szlachetność Wujaszka Wani - dobra rola Artura Barcisia - zyskał człowiek, zwyczajny w ludzkich ułomnościach. Po słowach Heleny: "Niech pan przestanie, to robi się wstrętne" - współczucie widzów jest zdecydowanie po jej stronie, nie prostackiego Wujaszka.

Małgorzata Pieńkowska, w roli żony profesora Heleny Andriejewny, była, jak na mój gust, cokolwiek za... Za wyniosła, za chłodna, za posągowa, za niezłomna, w końcu.-zbyt uległa (oczywiście, wobec doktora Astrowa). Sprawiała wrażenie kogoś z całkiem innej bajki. Ale czy ktoś "z tego świata" - peryferyjnej guberni wielkiej Rosji końca XIX wieku - mógłby spowodować tyle uczuciowych spustoszeń? Chyba nie. Najlepszym na to dowodem los nieszczęśliwie zakochanej w Astrowie Soni, granej przez Sylwię Zmitrowicz, aktorkę o skądinąd miłej powierzchowności.

W końcu - Astrów. Rola, którą Piotr Fronczewski wyposażył w niebanalną osobowość. Jego doktor to miłośnik eleganckich kobiet i niewyszukanych, niestety, trunków. To spalający się w pracy zawodowej i społecznej lekarz, obnoszący po rosyjskiej głuszy swoje połyskliwe kamizelki i plastrony, cierpko żartujący i przypalający cygaretki z wdziękiem wiecznego dandysa.

Tomaszowi Koninie udało się zdyscyplinować aktorów, którzy zagrali żywych ludzi. W Ateneum - gdzie normą jest grepsowanie i strojenie min do publiczności w oczekiwaniu na szybkie oklaski - zdarza się to osobliwie rzadko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji