Artykuły

Prezydent na muszce

"Mowa pogrzebowa, czyli zabić Prezydenta" w reż. Macieja Masztalskiego w Grupie Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Wydarzenia spektaklu "Mowa pogrzebowa, czyli zabić Prezydenta" Maciej Masztalski sprowadza do jednego dnia z życia mieszkańców pewnej kamienicy. Każdy z nich to nieprzeciętna osobowość z jasno określonymi poglądami politycznymi. Jest tu miejsce dla anarchisty, który mimo bojowego nastawienia ma gołębie serce, pomagającej mu w organizowaniu akcji sabotażowej uduchowionej dziewczyny z partii Zielonych, a nawet starszej pani o prawicowych poglądach, która okazuje się być kobietą lekkich obyczajów. W tej satyrycznej opowieści o współczesnej Polsce nie mogło także zabraknąć rodziny - tutaj jest ona tylko z pozoru typowa. Matka - hetera wraz z niegrzeszącym inteligencją synem i przemądrzałą córką chcą zabić głowę rodziny z powodu tego, że mimo swoich zdeklarowanych umiarkowanie liberalnych poglądów, mężczyzna zagłosował na partię lewicową. Losy ich oraz tajemniczego mężczyzny, który zmienia swoje profesje (był striptizerem, hydraulikiem) splatają się wokół postaci równie tajemniczego prezydenta.

Sztuka Masztalskiego pod względem formy jest bardzo interesująca: aż roi się w niej od zabaw językowych i niuansów, z którymi aktorzy poradzili sobie całkiem nieźle. Absurdalność wydarzeń podkreśla obecność narratora, który pomiędzy kolejnymi scenami ma tłumaczyć - choć może bardziej gmatwa - wydarzenia, a przede wszystkim ich kolejność (wszystko wydarza się tu z zamierzoną chronologiczną niedbałością). Z początku interesującym, choć z czasem nużącym zabiegiem jest też wychodzenie aktorów z ról (a każdy ma tu ich parę) i poszukiwanie idealnego ułożenia sofy, która stanowi centralny element scenografii. "Mowa..." jest aktorskim popisem Agaty Skowrońskiej i Pawła Kutnego, także Izabela Czyż i Piotr Zakrzewski momentami grają interesująco.

Najnowsza produkcja Spectatorsów pozostawia niedosyt. Zespół wysoko postawił sobie poprzeczkę zrealizowanym w podobnej konwencji spektaklem "Goryl uciekł z wybiegu w ZOO i porwał kobietę" - naprawdę śmiesznym, a równocześnie ostrym w wymowie, krytykującym działania polskich służb bezpieczeństwa i mediów. "Mowa..." nie stanowi jednak kompletnej, wyrazistej opowieści o współczesnym zagubieniu ideowym Polaków. Masztalski ledwie szkicuje nasze postawy, co nieco obśmiewa, koncentruje się na pokazaniu polskiego zacietrzewienia i hipokryzji, ale uderzenie z grubej rury - na które przecież go stać - nie następuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji