Artykuły

Ludzie cesarza

Rzadko spotyka się w naszych teatrach spektakle typu "inteligentna rozrywka", tzn. rzecz, która przyciągając naszą uwagę efektowną formą lub fascynującą treścią zmusza widza do wysiłku intelektualnego, do refleksji, wreszcie do sprecyzowania własnej oceny rzeczywistości, rozbudzenia świadomości.

"Ludzie cesarza", kameralna sztuka Zygmunta Hübnera, reżysera, aktora, krytyka i dramatopisarza spełnia właśnie takie wymagania. Napisana została ze znajomością prawideł retoryki (błyskotliwe riposty, przekonujący sposób prezentacji postaw "oskarżonych") i teatru ("gładki" dobry do prowadzenia dyskursu język, prawidłowe nagromadzenie i rozmieszczenie akcentów i punktów kulminacyjnych).

Reżyser Adolf Weltschek, zdając sobie sprawę z walorów tekstu, a także konsekwentnie trzymając się formalnego założenia autora, że jego sztuka jest procesem (z oskarżycielem, oskarżonymi i świadkami...) przygotował spektakl ascetyczny, za to z bardzo, dobrze wyważonym tempem i przemyślanym przebiegiem dynamicznym.

Godna podkreślenia jest także trafna obsada. Oto 3 oskarżeni i 3 dobre, rzetelne kreacje: Seneka w interpretacji Aleksandra Fabisiaka - elegant starający się ukryć brak pewności siebie, rozdrażnienie i niepokój. Trazea - gra go Jan Güntner - wyniosły, milczący, pełen godności i pogardy starszy pan. Wreszcie Petroniusz Jerzego Grałka - hałaśliwy, nonszalancki pięknoduch-playboy... A ponadto: bardzo naturalnie zagrana przez Stefana Szramela i przez to prawdziwa postać Prowadzącego (de facto - oskarżyciela), i Wykonawca - Leszek Swigoń - czyli osobnik na dwuznacznych usługach oskarżyciela, odgrywający dla potrzeb procesu kolejnych świadków. Postać ta pozostaje bez dostatecznie jasno określonej koncepcji (przy czym jest to raczej wina reżysera niż aktora) z niejasnych przyczyn dryfując ku groteskowemu przerysowaniu, co rozbija trochę jednolitą, reportażową tkankę tego quasi-teatru faktu.

Finał, czyli głosowanie publiczności (ławy przysięgłych...) za uniewinnieniem

jednego z oskarżonych dostarcza każdorazowo emocji chyba nie tylko widzom, ale także aktorom biorącym udział w spektaklu. A co do wyniku głosowania to mogę zdradzić, że na ogół bywa taki sam, ale... nie powiem jaki, bo - jak mówi w swym ostatnim słowie Seneka - "orzeczenie wydane większością głosów nie jest podyktowane nakazem rozumu, ale normami naśladownictwa". Jeśli więc wybierzecie się Państwo na "Ludzi cesarza" - a na pewno warto - lepiej żebyście się nie sugerowali wyborem tych, co głosowali na wcześniejszych spektaklach.

A swoją drogą ciekawe są te nasze sympatie ogniskujące tak zdecydowanie wokół jednego z oskarżonych... Którego? Czy Seneki, broniącego w sztuce Hübnera postawy pragmatyka (posługującego się taką dewizą "nie podważać istniejącej władzy, a raczej osiągnąć ile się da dla kraju powściągając jej wypaczenia"). Czy Trazei - przedstawiciela kontestacji, demonstrującego totalny sprzeciw wobec nieakceptowanej władzy. Czy Petroniusza - lekceważącego życie polityczne, skoncentrowanego na sztuce i urodzie tycia, hedonisty?

Myślę w każdym razie, że jego (Petroniusza) postawa wyrażona w ostatnim słowie: "Wyrok jaki wydacie, będzie świadectwem wystawionym przez was sobie i waszym czasom raczej niż nam" (czyli 3 oskarżonym) jest aż nadto prawdziwa.

PS. Podczas spektakli zrealizowanych w ubiegłym roku w Warszawie sympatia widzów też ogniskowała się uparcie wokół jednego - ale innego niż w Krakowie! - z oskarżonych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji