Artykuły

Rozmawiam z pszczołami

- Kiedy gram tu, w Bydgoszczy, widzę emocje publiczności. To jest to, na czym zależy aktorowi. Warszawa jest wielką wyżymaczką, która wyciska sok i nic z tego nie wynika, nie ma tak mocnej więzi z widownią - mówi STANISŁAW GÓRKA.

Rozmowa ze Stanisławem Górką [na zdjęciu], aktorem teatralnym i filmowym, profesorem Akademii Teatralnej.

Zawsze marzył pan o aktorstwie?

- Moje zainteresowania rozbudziła nauczycielka, Marta Jakubowska. Przyniosła na lekcję płytę Okudżawy. Zwariowałem na jego punkcie. Przeniósł mnie w cudowny, poetycki świat wyobraźni i wrażliwości. Drugą osobą była Irena Jun, którą spotkałem jako jurorkę na konkursie recytatorskim. Zakochałem się w niej platonicznie. Jest wspaniałą kobietą, cudowną aktorką i poświęciła mi wiele czasu. Potem, nieoczekiwanie dla siebie, zdałem do szkoły teatralnej.

Od razu?

- Tak. Rena Tomaszewska mówiła później: - Nie pamiętam, jak zdawałeś, co mówiłeś. Pamiętam tylko egzamin teoretyczny, że wszystko wiedziałeś, byłeś świetnie przygotowany. To duża zasługa mojego liceum w Dęblinie, gdzie rozwijano zainteresowania humanistyczne. Opowiadano nam nawet o Katyniu. Stąd może moje zainteresowanie historią.

Widać je także w pana monodramie "Wieczny tułacz", z tekstami Mariana Hemara

- Porównuję dzisiejsze młode pokolenie z naszym i ubolewam nad tym, że niezbyt interesuje je historia tego kraju. Mój spektakl ma zwracać uwagę na ten problem. Polski Żyd, Marian Hemar, był tak zakochany w Polsce, że dałby się za nią porąbać. W jego powojennych tekstach widać człowieka niezwykle przywiązanego do polskiej kultury, do polskości. Mówienie o Polsce ustami Polaka z wyboru jest ciekawsze i mniej moralizatorskie.

Jest pan przede wszystkim aktorem teatralnym, a jednak większość widzów zna pana jako Zbyszka z serialu "Plebania". Jak pan tam trafił?

- Jestem dosyć zajęty. Gram w teatrze, prowadzę stowarzyszenie teatralne "Pod Górkę", jestem profesorem Akademii Teatralnej. Nigdy nie chodziłem na castingi, nie należałem do żadnej agencji aktorskiej. Uważałem, że to strata czasu. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Viola Buhl, drugi reżyser castingowy z "Plebanii" i powiedziała, że pamięta mnie z "Zimowej opowieści" Szekspira, mojego dyplomowego spektaklu, gdzie grałem Autolikusa. Wydaje mi się, że była to jedna z moich najlepszych ról, o ile nie najlepsza... Miałem te lata, które powinien mieć Autolikus, czyli 23, byłem dynamiczny, śpiewałem, świetnie się ruszałem. Viola mówi, że przydałbym się im w serialu i żebym przyszedł na rozmowę z reżyserem. Spotkałem się z Wojtkiem Solarzem i z nią, zaczęliśmy gadać. Były przymiarki do jakiejś roli, opowiadali mi o Tulczynie... W pewnym momencie Viola spojrzała na Wojtka, on na nią i powiedziała - Zbyszek!, on na to - Tak, Zbyszek. Wtedy nic z tego nie zrozumiałem. Miałem próbne zdjęcia, z Kasią Łaniewską. Pamiętam, że w korytarzu spotkałem Włodka Matuszaka, był bardzo zdenerwowany. Ja pewnie też. Rozmawiałem z Januszem Michałowskim, który przymierzał się do roli doktora Blumentala i mówiliśmy sobie, że to interesujący projekt, dobrze napisany, ma ambicje edukacyjne. Potem wyjechałem z "Pod Górką" do Szwajcarii, do Kawiarni Literackiej, wyłączyłem komórkę. Po powrocie okazało się, że mam wiadomość - producent zaprasza mnie na zdjęcia.

W serialu gra paru znanych aktorów...

- Ale postawiono też na tych mniej znanych. To była dla mnie szansa, bo może i byłem aktorem cenionym, ale nieznanym. I udało się. Z szesnastu odcinków sondażowych rozwinęła się cała opowieść - to już czterysta odcinków. Przez te kilka lat Zbyszek zmieniał się. Teraz ma kryzys, jest przegrany i troszeczkę przynudza. Muszę za to przeprosić moich widzów i fanów. Ale myślę, że on się niedługo pozbiera i odżyje...

Czy to ma być podpowiedź dla wielbicieli serialu?

- Niech nie wątpią we mnie. Zbyszek będzie tryskał humorem, może nieco innym po takich przejściach, ale wszystko będzie dobrze - jak w piosence Hemara.

Ile jest z pana w Zbyszku?

- Kiedy dostałem sygnał z małej miejscowości, w której mieszkał mój dziadek Oleś, że ktoś tam ze starszych mieszkańców powiedział o nim: - Jakbyśmy Olesia widzieli!, pomyślałem, nie jest źle, skoro oni w tej sylwetce dostrzegli mojego ukochanego dziadka. Lubię ją grać. Podoba mi się, utożsamiam się z wieloma jej cechami, oprócz pijaństwa i patrzenia różowymi, alkoholowymi oczami na świat. Tu były pewne spory i napięcia, bo początkowo miał to być alkoholik. Powiedziałem jednak, że nie chcę alkoholika, może być najwyżej drobny pijaczek. Szkoda by było tej postaci. Perswazja odniosła skutek. W serialu pojawił się Mulak i on zagrał za mnie alkoholika.

Z kim na planie najlepiej się panu pracuje?

- Sztamę trzymam z serialową teściową - babcią Józią, która ma ogromny wpływ na rozwój mojej postaci i na mnie osobiście. Jest rzeczowa i prawdomówna, świetnie zna swój fach. Czasem zwraca mi uwagę, nawet ostro: - Co ty tak chrzanisz te robotę! Zastanów się, co teraz grasz, zweryfikuj to, spróbuj inaczej! Zmusza mnie do przełożenia wajchy. Niezwykłym spotkaniem była praca z Pawłem Gędłkiem (zmarł w tym roku, grał postać Romusia - przyp. aut.). Mieliśmy trochę wspólnych scen. Zaprzyjaźniliśmy się, spotykaliśmy po planie. On przyjeżdżał do Warszawy i czasem nocował w moim domu, był u mnie na wsi. Znakomitą sztamę trzymam z Traczem. Może rzadko gram z Darkiem Kowalskim, ale uwielbiam go i lubię z nim pracować, bo jest bardzo twórczy, elastyczny. Wydawało mi się, że Tracz to rola na dwadzieścia kilka odcinków, a jest czterysta i on ciągle ma coś do powiedzenia. Bardzo dobrze się pracuje z Włodkiem Matuszakiem, czyli moim proboszczem. To znakomity aktor, doświadczony, ma w sobie autentyczną prawdę - co by nie powiedział, w to się wierzy. Maciek Damięcki jest z kolei tak śmieszny, że wystarczy, iż pojawi się na planie i już wprowadza harmider.

Włodzimierz Matuszak jest przez spotykanych na ulicy widzów brany za księdza. A pan?

- Jesteśmy raz z Kasią Łaniewską w Nowym Jorku, w pobliżu miejsca po WTC, i nagle słyszymy: - Jezus Maria, chyba mam fatamorganę! Babcia Józia i kościelny w Nowym Jorku!. Na Green Poincie, kiedy poszliśmy coś zjeść, rzucali się na nas: -Zbyszek i babcia Józia! W Polsce to samo. Najczęściej ludzie mówią do mnie "Zbyszek". Sam, kiedy słyszę to imię, odwracam się na wszelki wypadek.

Czy rodzina ogląda serial?

- Mama i ojciec oglądają na bieżąco. Córka Zosia najpierw czyta scenariusze. Często uczy mnie tekstów. Mam też przyjaciół, kolegów po fachu, którzy dzwonią po kolejnym odcinku i mówią: - Słuchaj, rewelacyjnie zagrałeś tę czy tamtą scenę.

Znajduje pan wytchnienie w tej całej gonitwie?

- Mamy kurpiowską chatkę niedaleko Warszawy. Kocham to miejsce, jestem atawistycznie przywiązany do tej ziemi. Każdy ma tu swoje miejsce, jedna i druga babcia mają warzywniki, żona pielęgnuje kwiaty, ja mam swoje pszczoły. Czasem muszę poobcować sam ze sobą, nie można przecież żyć w ciągłym rejwachu - ja przynajmniej nie umiem. Wtedy rozmawiam z pszczołami, albo idę do lasu na grzyby.

Widzę, że jest pan pasjonatem, który większość życia poświęca pracy. Co na to rodzina?

- Żona wykazuje niezwykłe zaufanie i tolerancję. Mówię jej, że chyba ma większe zaufanie do mnie, niż ja do siebie, skoro mnie tak puszcza na różne wojaże. Córka jest w pierwszej klasie liceum, więc jest już dość samodzielna. Jakoś sobie radzą z domowymi problemami, przyzwyczaiły się. Aktorstwo to taki tułaczy zawód. Ale cieszę się, że nie jesteśmy przywiązani do jednego miejsca. Kiedy gram tu, w Bydgoszczy, widzę emocje publiczności. To jest to, na czym zależy aktorowi. W stolicy jest inaczej. Warszawa jest wielką wyżymaczką, która wyciska sok i nic z tego nie wynika, nie ma tak mocnej więzi z widownią.

Bydgoszcz się panu podoba?

- Dobrze się tu czuję. Tutejsi ludzie są łagodni, wyluzowani. Chętnie tu przyjeżdżam i powracam. Miasto podoba się też mojej rodzinie. Żona, która była tu z córką na premierze "Czego nie widać", nawet wpadła na pomysł, żeby się tu przenieść. Niestety, ze względów zawodowych nie jest to możliwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji