Artykuły

Sąd na scenie

Trzej wielcy rzymscy patrycjusze: Seneka, Petroniusz i Trazea Petus, skazani ongiś przez Nerona na śmierć, dziś w dwa tysiące lat po tamtym zdarzeniu zasiadają na ławie oskarżonych jako główni bohaterowie procesu sądowego. Proces ów toczy się na małej scenie Teatru Ateneum, a nam widzom przypisano tu rolę niebagatelną: oto jesteśmy ławnikami i po zakończonym procesie przez podniesienie ręki wydamy wyrok skazujący lub też uniewinniający. Zanim jednak to się stanie wysłuchamy racji obronnych każdego z oskarżonych. Dwa tysiące lat temu ci tzw. ludzie cesarza nie mieli żadnej możliwości obrony i przedstawienia swoich racji. Dziś takową szansę stworzył im autor.

"Ludźmi cesarza" debiutuje jako dramaturg znany aktor, reżyser, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie. Zygmunt Hübner. I debiutuje znakomicie. Wykorzystanie sceny teatralnej jako sali sądowej, a widowni jako trybunału jest świetnym pomysłem dramatycznym, choć nienowym przecież.

Ponadto autor nie nas przeniósł w odległe czasy rzymskiego cesarstwa, lecz historyczne postaci dramatu umieścił w naszej współczesnej epoce. I oto na naszych oczach toczy się ów sfingowany proces. I choć wiemy, że to tylko fikcja literacka (oparta wszakże na faktach historycznych) uczestniczymy w nim z przejęciem. Wprawdzie wszyscy trzej oskarżeni robią wszystko by oczyścić się z zarzutów każdy z nich jednak prezentuje różne racje i inne postawy. Są nie tylko obrońcami samych siebie, ale i wzajemnie oskarżają się. We własnym sumieniu czują się niewinni, próbowali przecież - każdy na swój sposób - służyć ojczyźnie. Seneka, pragmatysta służący Neronowi dla dobra państwa; cyniczny Petroniusz, esteta, zakochany w życiu i jego pięknie i nie dbający o to by przeciwstawić się rządom tyrana; jedynie moralista Trazea Petus przedstawiciel opozycji próbował milczeniem protestować przeciwko tyranii. Ale swą milczącą i bierną postawą

w rezultacie akceptował przecież dziejące się wokół zło. Kto zatem jest winien, a kto nie?

Na "moim"- przedstawieniu najwięcej głosów na uniewinnienie uzyskał Petroniusz.

Wiem. że następnego wieczoru zwycięzcą został Trazea. Różnie więc to bywa w zależności od atmosfery i zgromadzonej na widowni publiczności. Jednym słowem dużo miejsca w tym przedstawieniu na inwencję dla widza pozostawił autor i reżyser.

Historyczny kostium tej obrachunkowej sztuki w niczym nie zawęża jej czasowej uniwersalności i, jakże wieloznacznej, wymowy. Zło bowiem zawsze pozostaje złem a strach strachem. Relatywności nabierają te pojęcia dopiero w chwili pojawienia się ich nosiciela, czyli człowieka. Musi on bowiem zająć j a k ą ś postawę wobec otaczającej go rzeczywistości, wobec zachodzących w niej zjawisk.

Z dużą przyjemnością oglądałam to świetne, inteligentne, a zarazem pełne lekkości i przewrotnego dowcipu przedstawienie. Jest to, oczywiście, nie tylko zasługą autora, ale i reżysera przedstawienia oraz wykonawców, że wymienię tylko Mariana Kociniaka jako Petroniusza, Tadeusza Borowskiego w roli Seneki i Mariana Opanię, który miał chyba najtrudniejszy orzech do zgryzienia, bowiem jego Trazea Petus w większości jest postacią milczącą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji