Śpiewnik Hubnera
TEATR szuka teatru. Kiedy nie zasklepia się, nie kostnieje, ale szuka, to już jest to zajęcie twórcze. A jeśli znajduje - satysfakcja jest po obu stronach: sceny i widowni. Tak właśnie stało się w"Powszechnym", gdzie na początek sezonu "Muzyka-Radwan". Przedstawienie oblegane, bo świetne. Jedni mówią: niezwykłe, inni: dziwne...
Niczego niezwykłego ani dziwnego tam nie ma. Jest po prostu niezwykle sprawnie i mądrze przyrządzony spektakl estradowy, w którym muzyka i śpiewający aktor wystarczają sami sobie. Rzadko, niezwykle rzadko teatr pozwala sobie na takie szaleństwo. A jeszcze nie tak dawno umiał tylko z niego żyć, jak nieodżałowany STS...
U Hübnera też jest wesoło i mądrze. Ale jest także nostalgicznie i ojczyźniano. Pierwsza część to śpiewnik narodowy - wzruszenie, ściśnięte gardło, prawda poezji. Druga to kabaret polski - satyra, pastisz, szopka, musicalowy Witkacy i Pan Cogito po sokratejsku ironiczny...
Ten wieczór to Ajschylos i Hemar, Baczyński obok Kafki, coś z Biblii i coś Dürrenmatta.. Wszystko po dwakroć spisane do wspólnego mianownika. Raz bo Radwan, wszechstronny kompozytor, więzień i wyznawca teatru. Bo jego muzyka, dotykająca tonów patetycznych, oszczędna i dramatyczna, to znów frywolna, tingel-tanglowo rozpasana; pisana do różnych przedstawień w różnych teatrach. Dwa - bo Hübner, reżyser, który dialog z widownią ceni sobie wysoko i potrafi zmieścić go pomiędzy emocją i sensem, ułożyć w ciąg logiczny i znaczący.
Tak, muzyka gra główną rolę tego wieczoru, ale słowo podąża blisko niej - podsycane, rozjaśnione, dosadniejsze dzięki tej wspólnocie.
A mówi o rzeczach wielkich: o człowieku i historii. A kiedy bawi, to też nie tylko dla hecy.
I to wszystko w teatrze. Tak po prostu - numer po numerze. Na scenie, poprzecinanej laserowym światłem, tonącej w kompozycjach, szkła artystycznego. Najpierw w kostiumie zgaszonym, zszarzałym, bo ton głębszy. Potem w swobodniejszych, prościutkich łaszkach - bo tu nie o inscenizację szło, a o szczery śmiech.
No i oni. Zespół świetnych solistów, czy może raczej po prostu - świetny zespół. Aktorzy są solą tego przedstawienia. Sprawni, zgrani, rozumiejący. To, co pokazują w drugiej części wieczoru każe myśleć o... musicalu w "Powszechnym".
Jest jeszcze jeden, bardzo istotny element tego przedstawienia - muzyka Wojciecha Karolaka. To wariacje na tematy Radwanowe, wpisane w tekst spektaklu, błyskotliwie zagrane przez trio samych gwiazd: Karolak - Bartkowski - Szukalski. Szukalski gra jak anioł, jego glissanda w utworze "Czym Polska" pulsują jak szalone. I tak oto wkrada się na scenę klimat jam-session, nocnej muzyków rozmowy. Jeszcze jednej i też o ważnych sprawach.