Janda jako Medea (fragm.)
Bardzo gorąco przyjmowana jest także "Medea" w Teatrze Powszechnym, choć ona z kolei jest spektaklem chłodnym, nie rozpalającym ani wykonawców, ani widzów, mimo iż to przecież tragedia rozgrywająca się na strunie najwyższego emocjonalnego napięcia, tragedia najpotworniejszych namiętności i zbrodni. Największym walorem spektaklu jest, oczywiście, kreacja Krystyny Jandy w roli tytułowej. To wspaniała aktorka, a siła, czystość i brzmienie jej głosu oraz idealna dykcja zachwycają tym bardziej że, niestety, nie wszyscy aktorzy niewielkiej obsady mają głosy wystarczająco dźwięczne, a dykcję wystarczająco wyrazistą, by przebić się przez - interesującą zresztą - muzykę Józefa Skrzeka; chór śpiewający swe kwestie jest praktycznie w ogóle niezrozumiały... Natomiast Zygmunt Hübner wielki nacisk w swej realizacji położył na wizualne, plastyczne piękno przedstawienia; w półmroku, wśród mglistych kłębów dymu - mroczny konflikt Medei i Jazona (Jerzy Zelnik) zyskuje właściwy, niepokojący entourage...