Anatomia upadku
Już sam życiorys autora skłania do przybliżenia polskiemu widzowi tego dzieła. Nordhal Brun Grieg był spokrewniony z głośnym kompozytorem Edwardem Griegiem, lecz jego życie potoczyło się odmiennie od losów muzyka. Mając 18 lat zaciągnął się do marynarki - owocem jego rozlicznych rejsów były zbiory reportaży, powieści marynistyczne, wreszcie poezja. W latach trzydziestych Grieg przebywał przez dwa lata w Związku Radzieckim, gdzie zaraził aię ideami antyfaszyzmu. W 1937 roku podążył do republikańskiej Hiszpanii jako korespondent wojenny. W czasie II wojny światowej, po napaści Hitlera na Norwegię, słał do kraju z Anglii na falach eteru gorące wiersze patriotyczne. Jednocześnie jako korespondent wojenny brał udział w rajdach Alianckich samolotów. Zginął w wieku 41 lat, w grudniu 1943 roku, zestrzelony nad Berlinem. "Upadek" powstał z doświadczeń autora w czasie wojny domowej w Hiszpanii, ale tematem tego dramatu jest historia Komuny Paryskiej. Dlaczego pierwsza próba rewolucji proletariackiej nie powiodła się? Marks napisał o tym całą rozprawę, Grieg zobrazował ten problem ciągiem kontrastowych, dramatycznie zorganizowanych obrazów scenicznych. Na scenie Teatru Powszechnego nie pojawiają się czerwono-białe sztandary, jednak widz bezwiednie szuka analogii między współczesnymi a tamtymi, sprzed 111 lat komunardami. Pojawia się też specyficznie polski akcent tego przedstawienia - przewijający się leitmotiv, śpiewany przez cały zespół, poemat Władysława Broniewskiego o upadku Komuny Paryskiej. Ta pieśń dość niespodziewanie odkrywa swój głęboko wzruszający, dramatyczny ton.
Rewolucyjna panorama Griega pozwala wejrzeć w słabości młodej Komuny. Reżyser "Upadku", Zygmunt Hübner wnika w mechanizmy sprawowania władzy i psychologiczne motywacje działań bohaterów. Bojownicy proletariackiej rewolucji to ludzie o różniącej się konstrukcji. Co innego wypycha na ulicę robotnika Pierre'a (sugestywnie zagranego przez Krzysztofa Majchrzaka), co innego przeciwstawia wersalczykom malarza Gustawa Courberta (przekonujący Gustaw Lutkiewicz). Sztandar rewolucji dzierżą pospołu: szlachetny idea lista Delescluze (Franciszek Pieczka) i cyniczny prokurator Rigault (ta rola stworzyła dużą okazję aktorską Ryszardowi Żuromskiemu). Rewolucyjny idealizm, chaos oraz terror, zdegenerowana ulica i degenerująca (choć inaczej) władza - to wszystko, co mamy okazję zobaczyć na scenie.
Autor i realizator tego, nie stroniącego przecież od szlachetnej retoryki widowiska pokazują całą złożoność przyczyn, które wykoleiły robotniczy bunt. Jedną z pyszniejszych scen sztuki jest ta, w której zręczny dyrektor Banku Francuskiego, markiz de Ploeuc (Edmund Fetting) przekonuje naiwnego przedstawiciela Komuny o wyższości przepisów bankowych nad decyzjami rewolucyjnej władzy. Głównym przedstawicielem przeciwników Komuny jest jednak Thiers. Kreujący tę postać Bronisław Pawlik potraktował ją groteskowo. I choć Pawlika ogląda się z przyjemnością, jednak bardziej przekonywająco zabrzmiałyby jego kwestie z pozycji zimnego, wyrachowanego racjonalisty, jakim Thiers był w istocie.
W "Upadku" występuje niemal cały zespół aktorski Teatru Powszechnego. Niestety, mimo tak dobrej obsady i budujących opinii krążących o tym widowisku, "Upadek" oglądałam w sali wypełnionej zaledwie w połowie. Prawdopodobnie widz, zamiast snuć analogie, wolałby obejrzeć sztukę odnoszącą się wprost do naszego "tu i teraz". Jednak warto, aby widowisko wyrosłe z historycznej wiary w sens robotniczego zrywu trafiło również do współczesnych.