Artykuły

Koncerty w innych zamkach regionu, dłuższe warsztaty dla uczestników, a nawet poetycki slam i występy hiphopowców - to jedne z propozycji, które mają sprawić, że festiwal "Śpiewajmy poezję" odzyska swój blask.

Jolanta Szydzińska zrezygnowała z prowadzenia imprezy.Spotkania Zamkowe "Śpiewajmy poezję", które odbywają się w Olsztynie od 35 lat, to impreza już kultowa. Niestety, w ostatnim czasie straciła na popularności. Niemal od początku za kształt imprezy odpowiadała Jolanta Szydzińska, która teraz zrezygnowała z prowadzenia festiwalu. Jej zadania przejęła rada artystyczna, w skład której weszli przedstawiciele Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych (organizatorzy spotkań) oraz artyści związani z poezją śpiewaną, m.in. reżyser i kompozytor Jerzy Satanowski, bard Piotr Bukartyk i Stefan Brzozowski z zespołu Czerwony Tulipan. W poniedziałek spotkali się po raz pierwszy, by porozmawiać o dalszej formule imprezy i zaproponowali swoje pomysły na jej odświeżenie. - Przede wszystkim chodzi o to, by uatrakcyjnić festiwal, tak by stał się interesujący dla młodych - mówi Krzysztof Stachowski, dyrektor CEiIK-u.

Rada artystyczna chce większą uwagę poświęcić uczestnikom konkursu poezji śpiewanej, tak by zgłaszało się do niego więcej osób. - Do telewizyjnego "Idola" czy "Szansy na sukces" na przesłuchania przychodzą tysiące kandydatów, a my cieszyliśmy się, jeśli zgłosiło się 30 osób - mówi Jerzy Satanowski. - Dzieje się tak m.in. dlatego, że z udziałem w eliminacjach wiążą się spore koszty. Trzeba przyjechać do Olsztyna, wynająć muzyka, a niektórych na to po prostu nie stać... Dlatego trzeba zmienić sposób naboru, żeby wyłowić talenty, np. nominując część kandydatów z pominięciem eliminacji.

Młodych mają też przyciągnąć dłuższe warsztaty poprzedzające występ na scenie. Zanim zaprezentują się przed szerszą publicznością, przez tydzień ćwiczyliby ruch sceniczny i śpiew. - Jestem zwolennikiem profesjonalizacji konkursu - dodaje Piotr Bukartyk. - Amatorom powinien towarzyszyć profesjonalny zespół, który pomógłby im w aranżacji utworów.

Stefan Brzozowski chciałby rozszerzyć formułę imprezy, tak by stała się nie tylko miejscem prezentacji piosenki poetyckiej, ale spotkaniem ludzi zajmujących się słowem. - Należałoby zastanowić się, jak dotrzeć do tych, którzy działają w nurcie offowym - mówi. - Spotkania Zamkowe mogłyby stać się platformą łączącą młodych śpiewających z tymi, którzy piszą poezję.

Dlatego pojawiają się pomysły, by festiwal wzbogacić o imprezy towarzyszące, np. slamy, czyli pojedynki na wiersze, czy przegląd filmów. - Spotkania Zamkowe to festiwal słowa, a przecież słowo to nie tylko poezja śpiewana - przekonuje Marcin Kapłon, zastępca dyrektora CEiIK-u. - Szukamy nowych propozycji, które mogłyby je wzbogacić.

Kolejna zmiana dotyczy miejsca, w którym będą odbywać się koncerty. Organizatorzy chcą, by impreza otworzyła się na miasto, a nawet by poprzedził ją cykl występów na innych zamkach regionu, np. w Reszlu, Nidzicy czy Kętrzynie.

Ludzie tworzący radę artystyczną zapowiadają, że będą otwarci na nowe formy i nic nie stoi na przeszkodzie, by na scenie festiwalu pojawił się np. zespół hiphopowy. Oczywiście pod warunkiem, że w swoim repertuarze będzie miał utwory poetyckie. - Nie będziemy się sugerować formą wypowiedzi, tylko treścią. A jeśli wywoła ona kontrowersje i dyskusję, to tylko wzmocni imprezę - wyjaśnia Satanowski.

Piotr Bukartyk widziałby na olsztyńskiej scenie takich artystów jak Lech Janerka czy Katarzyna Nosowska. - To, co robią, wcale nie odstaje od założeń festiwalu - przekonuje. - W końcu to, co pisała Agnieszka Osiecka, też kiedyś było uważane za piosenki, a nie poezję. I nie ma co czekać na śmierć autora, by twórczość zakwalifikować jako poezję. Trzeba "odbrązowić" tę imprezę.