Na barykadach Paryża
PIĘKNE przedstawienie przygotował Zygmunt Hübner i zespół Teatru Powszechnego w Warszawie. Uznanie tym większe, że wysławiając sztukę norweskiego pisarza Nordhala Griega pt. "Upadek" poświęconą Komunie Paryskiej podejmował duże ryzyko artystyczne. Sztuka jest szlachetna w zamiarze, ciekawa, ale pamiętamy świetne, także i na tej scenie, realizacje dramatów Stanisławy Przybyszewskiej poświęconych postaciom i konfliktom Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a więc zbliżonym do ideologii komunardów 1871 r., jakże ciekawe artystycznie i pogłębione psychologicznie. Na pewno Norweg ustępuje pod tym względem naszej rodaczce.
Wielkie wydarzenia historyczne odkrywają pewne prawidłowości które ujawniają się w różnych epokach w podobnych sytuacjach społecznych, napięciach, dramatach. Prawidłowości te rodzą postawy i działania szlachetne, ale i podobne niebezpieczeństwa. Lekcja historii nie zawsze jest przyswojona przez najpilniejszych jej słuchaczy.
Tak więc Hübner musiał rozegrać swoją bitwę o właściwy kształt przedstawienia na dwóch płaszczyznach. Zgodnie z zamierzeniem autara stworzył wielki fresk przedstawiający dni Komuny z jej wielkością i błędami, z naiwnością wielu przywódców i niepotrzebnym okrucieństwem, które było odpowiedzią na masowe mordy dekonywane przez wersalczyków. Ale jednocześnie musiał w tę panoramę Komuny wpisać żywych ludzi i tych anonimowych, i tych znanych z historii bohaterów barykad.
Trzeba było widza wzruszyć i skłonić do refleksji, pokazać mu ludzi żywych i symbole, ujawnić postawy i strategie walki. Dodajmy że Grieg pisał swoją sztukę dla szlachetnych celów politycznych i dydaktycznych po doświadczeniach wojny domowej w Hiszpanii, dostrzegając groźbę hitleryzmu. Jego dramat miał być przestrogą i manifestem, a także hołdem złożonym nie tylko komunardom, lecz i żołnierzom walczącym o republikańską Hiszpanię. Sztuka więc niosła wielki ładunek emocji, ogromną porcję patosu szlachetnego, ale jakże niebezpiecznego dla jej próby scenicznej. Mimo to Hübner postawił na te wielkie sceny patetyczne, ujął przedstawienie w ramy poematu Broniewskiego, rozpoczynając je i kończąc songiem w wykonaniu całego zespołu. To wyraźne określenie charakteru spaktaklu, zwrócenie uwagi na tragizm, a nie tylko na dramatyczność sytuacji komunardów pozwoliło na zespolenie w jednorodną artystycznie całość tej obrazkowej jakby, historii Komuny.
INNA trudność to postacie w tej sztuce. Niektóre z nich są rzeczywistymi indywidualnościami - inne jakby tylko wyraziście zarysowanymi sylwetkami postaci historycznych. I w tym wypadku, aktorzy zaznaczyli najważniejsze cechy swoich bohaterów. Naiwność i umiłowanie litery prawa przez Beslay'a zachował Bolesław Smela, udrękę pułkownika Rossela - fachowca wojskowego, wśród bitnych ale niezdyscyplinowanych komunardów, poczciwość, szlachetność, ale i jakby bezradność Delescuze'a podkreślone zostały przez Franciszka Pieczkę. Więcej możliwości stworzył autor aktorom grającym inne postacie m. in. malarza Courbeta, Thiersa, ale i one są raczej nosicielami jakiejś postawy, ucieleśniają pewne problemy. Courbet - Gustawa Lutkiewicza to postać żywa, bardzo żywa, krwista, sugestywna i zarazem jakby ucieleśniony problem artysty, dla którego wydarzenia historii i odrębny świat sztuki stają się równoznaczne tak, jak na jednej płaszczyźnie umiejscawia wartość jednego artysty i losu tysięcy ludzi. Bronisław Pawlik - ludobójca Thiers - ukazał nie tylko przebiegłego i bezwzględnego polityka, ale i małą, zawziętą i zakompleksioną rozhisteryzowaną kreaturę, którą gardzi własna żona. Nie był to Thiers zbyt przekonywający. Ideolog terroru, prokurator Komuny - Rigault jest według Ryszarda Żuromskiego człowiekiem skrajności, jakby odpowiednikiem Thiersa. Niepotrzebne wyroki śmierci a właściwie zabójstwa dokonane z rozkazu Rigaulta rzuciły cień na Komunę i były dowodem jej słabości - bezradności jej polityków wobec tych, którzy z surowości wobec przeciwników wywiedli filozofie terroru. Te postacie w przedstawieniu na Pradze wyrastały często ponad miejsce jakie im wyznaczył autor, ale dobrze przedstawienie ożywiły.
Realizatorzy wydobyli dwie zasadnicze warstwy utworu. Potraktowali "Upadek" jako poemat o walce i klęsce oraz przeprowadzili analizę postaw i decyzji praktycznych, które niezależnie od słuszności motywów wymagają sprawdzenia się w działaniu i jednostek przywódczych i przestrzegania podstawowych zasad moralnych. A że jest to przedstawienie przekonywające także w swojej warstwie artystycznej - to zasługa reżyserii, świetnie zakomponowanej i sugestywnej scenografii oraz ilustracji muzycznej, która doskonale towarzyszy i dynamizuje akcję.