Nowojorskie mankamenty
"Rytmy nowojorskie" w reż. Michała Janickiego w Teatrze Kameralnym w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim.
Nowy Jork - miasto drapaczy chmur, reklamy, biznesowej śmietanki i bajecznych broadwayowskich teatrów. Kawałek atmosfery legendarnej metropolii próbują odtworzyć w starej szczecińskiej kamienicy artyści Teatru Kameralnego.
"Rytmy nowojorskie" to spektakl zbudowany głównie na muzycznych standardach, zaaranżowanych przez muzyka Krzysztofa Baranowskiego i wyśpiewanych przez Sylwię Różycką (na co dzień aktorka Teatru Polskiego) i Krzysztofa Niewirowskiego. Dopełnieniem dla piosenek jest żartobliwe tło - anegdoty, dowcipy i historie z życia znanych artystów. Opowiada je Michał Janicki, jeden z najbardziej lubianych aktorów Szczecina i kierownik literacki Kameralnego.
Gdyby patrzeć na "Rytmy nowojorskie" tylko jak na przedsięwzięcie rozrywkowe, trzeba by je ocenić dość wysoko: Różycka i Niewirowski śpiewają bardzo dobrze utwory znane i lubiane, a Janicki jest w swoim żywiole, sypiąc żarcikami jak z rękawa.
Skłonności szołmeńskie pana Michała przytłaczają jednak całość - to on staje się główną postacią, a nie tytułowe rytmy: muzyka, piosenki, ich wykonania. Wątpliwości budzą zresztą i sam dobór utworów (od musicalu "Chicago", przez hity Joe Cockera, Raya Charlesa czy Toma Waitsa, po... "Gdzie ci mężczyźni" Danuty Rinn), i ich interpretacje (obdarzony świetnym głosem Niewirowski nie wnosi w piosenki niemal nic własnego). Publiczności chyba jednak mankamenty najnowszej propozycji Teatru Kameralnego zupełnie nie przeszkadzają - po zakończeniu "Rytmów nowojorskich" w sobotę słychać było tylko pozytywne komentarze...