Lot nad kukułczym gniazdem w teatrze Powszechnym
Od lat w repertuarze Teatru Powszechnego znaleźć można ambitne pozycje zarówno z repertuaru rodzimego, jak i światowego. Niewątpliwie takimi pozycjami były: "Śmierć Dantona", St. Przybysze-wskiej, "Mecz" J. Głowackiego czy wreszcie "Lot nad kukułczym gniazdem'' Dale Wassermana.
To ostatnie przedstawienie, kończące sezon 1976-77, na pewno długo jeszcze należeć będzie do chętnie odwiedzanych w okresie powakacyjnym. Tytuł ten zdobył sobie w ostatnich kilku latach szeroki rozgłos, już to przez realizacje teatralne na świecie, już to przez głośny film Formana pod tym samym tytułem. Czym właściwie jest ten głośny tytuł literatury amerykańskiej?
Przed przeszło piętnastu laty nie znany jeszcze, początkujący amerykański pisarz napisał powieść pt. "Jedna przeleciała nad kukułczym gniazdem", której akcja toczy się w szpitalu dla psychicznie chorych. Głównymi bohaterami są pacjenci i personel szpitala, a tematem walka ukryta i jawna tocząca się między tymi dwoma społecznościami. Autor niezwykle precyzyjnie rozdziela rację między przedstawicieli obu tych grup, porównuje sytuacje w szpitalu do stosunków amerykańskich, gdzie wielkie koncerny (w tym także szpitalne) decydują i dzielą ludzi na chorych i zdrowych.
Ken Kesey, bo on jest autorem "Jedna przeleciała nad kukułczym gniazdem", powieści wydanej w 1962 roku, okrzyczany został najwybitniejszym talentem amerykańskiej powojennej powieści absurdu. Krytyka literacka uznała tę edycję za najlepszy debiut, wiele też pisano na temat osiągnięć stylu Kesey'a, zawartości treściowej itd.
To szerokie uznanie i rozłos zostało natychmiast zdyskontowane w ogromnej ilości przeróbek teatralnych i filmowych. Najgłośniejszą przeróbką teatralną tej powieści jest adaptacja sceniczna Dale Wassermana. Nazwisko Wassermana gwarantowało przede wszystkim powodzenie teatralne"Kleopatra", "Wikingowie" i wreszcie "Lot nad kukułczym gniazdem".
Pierwsze przedstawienie jego adaptacji "Lotu..." odbyło się już w roku 1963 z udziałem m. in. Kirka Douglasa. Od tego momentu (po pewnych przeróbkach) adaptacja Wassermana stanowi główną podstawę teatralnych propozycji. W Polsce zarówno fragmenty powieści Kesey'a jak i adaptacji Wassermana prezentowane były w naszej prasie literackiej.
Przedstawienie "Lotu..." w Teatrze Powszechnym należy do najbardziej udanych prezentacji dzieła Kesey'a - Wassermana. Ostatnio dużym powodzeniem cieszy się jego musical "Montparnasse".
Wasssrman jest również autorem szeregu głośnych adaptacji i senariuszy musicalowych i filmowych. Do najgłośniejszych należą m. in. "Człowiek z La Manczy". Ten sprawdzony specjalista od adaptacji i autor scenariuszy napisał ponad 50 tego typu utworów, z których cztery piate zdobyło nagrody i wyróżniena, przede wszystkim przez swój oryginalny wkład teatralny. Jest to opowieść jednego z głównych bohaterów co, jak wiadomo, nie sprzyja teatralnej komunikatywności. Wielowątkowość to także znaczne utrudnienie. Ae Teatr Powszechny doskonale "uteatralnił" ten świetny tekst.
Reżyser przedstawienia Zygmunt Hübner okazał się tutaj raz jeszcze mistrzem. To właśnie jego koncepcja reżyserska tak doskonale oddaje istotę i sens powieści Kesey'a. Hübner poszedł w kierunku wydobycia najbardziej typowych zjawisk życia amerykańskiego, nie rezygnując z ogólno-humanistycznych wartości dzieła. Choć podobne sprawy mogły zdarzyć się gdzie indziej, to jednak jest to produkt typowo amerykański.
Zespół aktorski trafnie zrozumiał założenia inscenizacyjne Hübnera. Dlatego też jesteśmy świadkami wielkiego przedstawienia, które może być wzorem najpełniejszego nałożenia się intencji reżysera z wyczuciem aktorskich zadań.
Z tej doskonałej koncepcji inscenizacyjnej raz jeszcze widać, jak świetnym mistrzem adaptacji jest Dale Wasserman. Sztuka napisana jest ze znawstwem praw teatru, jego wymagań w stosunku do tekstu literackiego, w połączeniu z doskonałym aktorstwem i reżyserią czyni ogromne wrażenie.
Gra zespołowa jest tutaj widocznym sukcesem reżysera. Oczywiście poszczególne role mogą być przyczynkiem do rozważań nad nowoczesną metodą pracy aktorskiej. Bez wątpienia na plan pierwszy wysuwa się najbardziej efektywna tekstowo rola Randle Mac Murphy'ego w interpretacji Wojciecha Pszoniaka. Randle jest najnormalniejszym spośród wszystkich pacjentów, który używa rozmaitych forteli, aby przekonać swoich współkolegów, pacjentów o ich normalności i wyzwolić od terapii Wielkiej Siostry - głównego zła i nieszczęścia tych lekko upośledzonych ludzi. Bohater ma nie lada doświadczenie życiowe, był awanturnikiem, pijakiem, szulerem, kobieciarzem i jedynym w tym gronie, który wnosi do tego gniazda ufność w siebie i niezależność, którą stara słę przekazać swoim współtowarzyszom. Pszoniak w tej roli jest po prostu niezwykły, wierzymy w jego doświadczenie, intencje jakie nim kierują, by pomóc tym nieszczęśnikom. A środki artystycznego wyrazu jakimi dysponuje Pszoniak są niewyczerpane.
Demoniczną postać ogromnego posturą niemowy - Wodza Bromdena gra Franciszek Pieczka. To on jest tym głównym obserwatorem zdarzeń w szpitalu dla psychicznie chorych, które później relacjonuje. W wykonaniu Pieczki postać ta rzeczywiście nosi wszelkie znamiona potencjalnych możliwości działania przeciwko skomputeryzowanemu światu. Trzecią wreszcie, wyróżniającą się rolą jest postać Wielkiej Siostry Rotched, ucieleśnienie wszelkiego zła. W roli tej wystąpiła Mirosława Dubrawska.
Spośród licznego grona aktorów grających w tym przedstawieniu należy koniecznie wymienić jeszcze: Bronisława Pawlika w roli zakompleksionego na tle seksualnym Dale Hardinga, to jeszcze jeden triumf świetnego, przekonywającego aktorstwa, ciepłą rolę Olgierda Łukaszewicza jako niedojrzałego życiowo i seksualnie Billy Bibbita czy Jana T. Stanisławskiego jako pacjenta Checwicka. Jędrne i wyraziste postaci pielęgniarzy-sadystów zaprezentowali Andrzej Grąziewicz (Warren) i Andrzej Wasilewicz (Wiliams).
Interesujące postacie epizodyczne stworzyły "panienki do zabawy" Jolanta Lothe (Candy Storr) oraz Joanna Żółkowska(Sandra). Szczególnie Lothe tworzy zgrabną, pełną życia postać Candy.
Do sukcesu przedstawienia przyczynia się znakomita scenografia, której twórcą jest pracowity Kazimierz Wiśniak. W niewielkich wymiarach teatralnej sceny potrafił stworzyć dobrze funkcjonujący oddział szpitala. Autorem przekładu jest Bronisław Zieliński.
W sumie jest to na pewno sukces polskiego teatru, przekonujący raz jeszcze o swojej pozycji na mapie teatralnej świata.