Kurier Warszawski (fragm.)
A co przydarzyło się latem stołecznym teatrom? "Lot nad kukułczym gniazdem" Dale`a Wassermana, wystawiony w Teatrze Powszechnym. Sztuka napisana według powieści Kena Keseya wydanej jeszcze w roku 1962. Kesey miał wówczas 25 lat; pisywał już sztuki, wiersze, książki - bez większego znaczenia, a jednocześnie ochotniczo uczestniczył w przeprowadzanych przez władze eksperymentach z narkotykami. W związku z tym przyjął również posadę nocnego pielęgniarza na oddziale psychiatrycznym szpitala w Menlo Park i tam właśnie wstrząsnęły nim nieludzkie metody leczenia (raczej antyleczenia) chorych. Do tego stopnia, że odłożywszy inne plany napisał o tym książkę. "Lot nad kukułczym gniazdem" - przerażający obraz systemu utrzymywania ludzi w ciągłym strachu, wykorzystywania ich słabości po to, by nie mogli się przeciwstawić, obezwładniania ich pod pozorem niesienia pomocy, utrzymywania ich w błędnym mniemaniu, że poza szpitalem nie umieliby sobie poradzić, że całkowicie są zależni od swych lekarzy i pielęgniarzy z oddziału.
Napisał książkę o człowieku z zewnątrz, który przypadkiem dostaje się w zamknięty, odizolowany światek i stara się, w imię zdrowego rozsądku, rozsadzić nieludzki system. Otworzyć chorym oczy na to, ze właściwie nie są chorymi, ze są oszukiwani, wyniszczani psychicznie i fizycznie... System jest jednak silniejszy i działa bezbłędnie: Randle McMurphy - to uosobienie witalnosci i odwagi - ulega. Może i dlatego, że musi walczyć sam, bo w psychice innych system poczynił już zbyt wielkie zmiany, nie są zdolni,do podniesienia głów.
Sceniczna adaptacja "Lotu" nie zyskała początkowo sukcesu, chociaż obiegła wiele teatrów. Gdy jednak zdawało się już, iż rzecz odchodzi w zapomnienie, 12 lat później (w roku 1975) nastąpił w świecie wspaniały renesans i książki i sztuki, dzięki filmowej wersji Milosa Formana, z Jackiem Nicholsonem i Louisą Fletcher. W ekranizacji powieść Keseya nabrała innego wymiaru, otworzyła oczy na to (czego przedtem nie dostrzegano; nie dostrzegał zapewne i sam autor); że szpital psychiatryczny nie jest jedynym miejscem, w którym działać może totalitarny system "uszczęśliwiania" ludzi wbrew ich woli, chociaż - ze względu na swą izolację - jest to teren szczególnie na to podatny... Film otrzymał cztery główne Oscary (rzecz nie notowana od roku 1934, od "Ich nocy" Franka Capry), stał się światową sensacją, a na fali jego sukcesu przypomniano sobie o sztuce Wassermana także i u nas.
W Powszechnym - McMurphy'ego gra Wojciech Pszoniak, siostrę Ratched (pielęgniarkę szykanującą chorych) - Mirosława Dubrawska, Wodza Bromdena - Franciszek Pieczka. Wódz Bromden - jedna z węzłowych postaci. Indianin, który zamyka się w sobie, z kamiennym spokojem i godnością znosi upokorzenia i szykany jakich nie szczędzą mu pielęgniarze, uważając go za głuchoniemego. Dopiero przykład i przyjaźń Murphy'ego wyzwala w Bromdenie żądzę owetu... Z postacią Bromdena wiąże się zresztą zasadnicza rozbieżność w wymowie filmu i warszawskiego przedstawienia. Film kończy się akcentem w pewnym sensie optymistycznym: Murphy wprawdzie przegrywa, lecz zaszczepiona przez niego wiara, że - nawet jeśli wydaje się to nierealne - trzeba próbować coś zmienić, owocuje. Bromden znajduje siły, by tę wiarę przemienić w czyn; ucieka ze szpitala, jest wolny... W warszawskim spektaklu (nie wiem czy także w sztuce Wassermana) widzów, którzy wychodzą już z sali, w foyer czeka inna, gorzka pointa.
Niezależnie od tego - przedstawienie w reżyserii Zygmunta Hübnera - jest doskonałe, a Pszoniak znowu stworzył kreację, którą będziemy pamiętać. Podobnie jak Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna" (patrz poprzedni Kurier), tak i "Lot" jest sztuką o wielu bardzo zabawnych powiedzeniach i zabawnych sytuacjach, często też widownia śmieje się, ale jest to śmiech podszyty grozą, która wieje niemal z każdego zdania. Rany boskie, co to za miejsce ten szpital!