Artykuły

Obłęd w pięknych dekoracjach

Marek , dyrektor bielskiego Teatru Polskiego, błysnął ciekawą propozycją. Wystawił sztukę w sam raz na okres wielkanocny, choć nie jest to okolicznościowe misterium pasyjne. Gaj miał nosa, bo odgrzebany przez niego mało znany dramat Augusta {#au#}Strindberga "Wielkanoc" brzmi w dobie afer finansowych bardzo aktualnie. Powinien przyciągnąć szeroką publiczność, na czele z kandydatami na menedżerów, dowiadującymi się na studiach i kursach o istnieniu czegoś takiego jak etyka biznesu. W "Wielkanocy" chodzi bowiem o zdefraudowane pieniądze i konsekwencje - także moralne - tego przestępstwa.

Mroczny dramat rodziny Heystów rozgrywa się w Wielkim Tygodniu, gdy chrześcijanie wracają myślami do cierpiącego Jezusa, umęczonego odkupiciela ludzkich grzechów. Heystowie czują się napiętnowani, skazani na śmierć cywilną, bo ktoś z ich rodziny roztrwonił pieniądze przeznaczone na utrzymanie bezdomnych dzieci. Wybierają cierpienie by odkupić nim swoje winy. Ich mieszkanie zamienia się w dom żałoby, strachu i obłędu. Chęć pokutowania deformuje ich charaktery. Gorycz klęski miesza się z przesadną dumą i nadwrażliwością. Weszli w role cierpiętników i zapomnieli, że czasem możliwy jest kompromis, a nawet wybaczenie. Wiedzą, że zdefraudowane pieniądze muszą być zwrócone co do grosza, więc żyją w ciągłym strachu przed komornikiem i wierzycielami, którzy zgłoszą się pewnego dnia po pieniądze, dywany i meble.

Meble zgromadził reżyser Gaj przeurocze. Wśród pięknych dekoracji pełnych antyków uwijają się - ze zmiennym powodzeniem - aktorzy, adepci i dziecko. Nie wymieniony w programie z nazwiska rezolutny chłopczyk dojrzale partneruje w dużej roli dorosłym: nieziemsko, odlotowo łagodnej ekolożce - Edycie , zgorzkniałej matce - Małgorzacie {#os#}Kozłowskiej, jej znerwicowanemu, bliskiemu obłędu synowi - Grzegorzowi , zachowującej zdrowy rozsądek narzeczonej - Ewie {#os#}Batyckiej i demonicznemu dobroczyńcy - Cezariuszowi .

Zagrana jest "Wielkanoc" nierówno, zbyt ubogo, ale historia wciąga widzów, a kilka scen zapada w pamięć.

Marek Gaj lubi kameralne dramaty psychologiczne inscenizowane na małych scenach. Efektowną, perfekcyjną próbkę swych możliwości dał przed dwoma laty w Poznaniu, reżyserując "Dziennik Uwodziciela" Sórena Kierkegaarda. W "Wielkanocy" zdarzyło mu się kilka niedoróbek, na czele z nieefektownie rozegraną sekwencją finałową, ale wiem, że Gaj swe widowiska cierpliwie dopracowuje, więc kolejne przedstawienia mogą być coraz lepsze.

Marek Gaj lubi dawać widzom prezenty. Raz trafia lepiej, raz gorzej. W pseudoambitnej komedyjce {#re#22845}"Peepshow u Holzerów" zniesmaczył mnie rozdawaniem papieru toaletowego. Teraz rozdawał żonkile, kwiaty słonecznej radości. Wypadło znacznie lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji